∆2. Moja pierwsza pełnia

172 12 0
                                    

A żeby to, jasna cholera - zaklinam pod nosem, wychodząc z pracowni Forda.
Jest już połowa trzeciego tygodnia i żadnych postępów w sprawie mojego wilkołactwa. Do tej pory nie odczuwam żadnych skutków ugryzienia, ponad to że rany goją mi się znacznie szybciej niż wcześniej. Ale już niedługo, bo za kilka dni będzie pełnia i zamienię się w bestię. Jestem potwornie przerażony i wsciekły na los. Dlaczego to spotkało akurat mnie?
Wchodzę do kuchni, mam straszną ochotę na jakieś mięso. Czy to jakiś objaw przedpełniowy?
- Jak tam młody? - pyta wujek Stanek, robiąc naleśniki.
- Kompletne nic - mówię zły.
Stanek stawia przede mną talerz z naleśnikiem.
- Nie łam się, Ford na pewno coś wymyśli - pociesza mnie niezbyt przekonująco. Słyszę, że i on sam w to nie wierzy, ale co innego nam pozostało. Ford raczej nie zdąży wynaleźć jakiegoś antidotum w cztery dni. A może jednak nas zaskoczy?
Zjadłem już śniadanie i ruszam znów do piwnicy. Muszę się czymś zająć, bo siedząc i ciągle myśląc o nadchodzącej pełni mało szału nie dostaję. Aż mam ochotę coś rozwalić.
Wchodzę do ciemnego, zimnego pomieszczenia, wujek siedzi, tak jak go zostawiłem, pochylony nad swoimi notatkami. Wiem, że wcale nie szuka rozwiązania dla mojego problemu, ale i tak pytam czy coś znalazł.
- Nie Dipper - mówi, udając smutek. - Ale powiedz. Czy odczuwasz jakieś niepokojące objawy? - pyta.
- Jestem zły i mam ochotę na mięso - odpowiadam.
Ford zapisuje to na kartce.
- Tak, to typowe objawy przed pełnią - mamrocze pod nosem, myśląc nad czymś. - Mogę zrobić dla ciebie wywar z wilczego ziela, dość ochydny w smaku, ale przynajmniej złagodzi objawy. Niestety, przemiany nie unikniesz i najważniejsze bym przygotował cię na ten czas. - Czyli nic mnie już nie uratuje. - Nie martw się, nie zostawię cię z tym samego.
Nie martw się, nie martw. Ciągle tylko to słyszę. Łatwo im mówić, bo to nie oni zostali ugryzieni. Najbardziej przeraża mnie, że zamienię się w bezmyślne, żądne krwii stworzenie i zrobię komuś krzywdę. A, i jeszcze bolesna przemiana. Znaczy, nie wiem czy będzie bolesna, ale boje się że tak. I tak co miesiąc? Chyba zaczynam rozumieć co przeżywają dziewczyny podczas miesiączki.

Kolejne dni spędzam na zażywaniu ochydnej mikstury i psychicznemu oswajaniu się ze stanem, w jakim się znajduję. To drugie idzie mi kiepsko. W przeddzień pełni niemal wychodzę z siebie. Doszło nawet do tego, że zaczynam myśleć o jedynym, co mogłoby powstrzymać przemianę, ale nie mam odwagi by to zrobić. Tyle jeszcze w życiu chcę dokonać, w tym ten durny projekt u Kowalskiego. Nie, nie dam mu tej satysfakcji i nie odpuszczę. To jedyna myśl jaka pomaga mi w tej sytuacji. Muszę udowodnić profesorkowi, że Dipper Pines nie jest niedouczoną ofermą ze zbyt dużą fantazją. Gdyby tylko zobaczył chociaż jedno dziwne stworzenie z Wodogrzmotów, to inaczej by gadał.
No właśnie, a co ze studiami? Zamiast złorzeczyć Kowalskiemu, powinienem raczej zadać sobie pytanie czy w ogóle będę mógł wrócić do Nowego Jorku. Czy mam teraz rzucić studia i na zawsze zostać tutaj?

To już dziś, piątkowa pełnia. Panika sięgnęła zenitu. Nie mogę spać, ani jeść, a od wody chce mi się wymiotować. Nie rozmawiam z wujkami i siedzę tylko w swoim pokoju, wpatrzony w okno. Czekam na zmrok. Objawy nasiliły się. Czuję się, jakbym zaraz miał wybuchnąć niekontrolowaną wściekłością, a gdy pomyślę o mięsie, zwłaszcza surowym, ślina zbiera mi się w ustach. Ale jak wcześniej powiedziałem, nie mogę niczego przełknąć.
Nadchodzi wieczór. To już za kilka chwil. Czy przemiana następuje tylko gdy jestem narażony na światło księżyca? Ze strachu już to zapomniałem. Przez okno zaczynają wpadać pierwsze jego promienie, ale nie dotykają mnie. Zaczynam czuć dziwną, głęboką tęsknotę do tego światła. Jest tak silna, że nie mogę się powstrzymać, by do niej nie podejść.
Już wyciągam rękę do światła, a nagle do pokoju wpada Ford.
- Dipper, stój - krzyczy. - Nie przemienisz się, jeśli nie będziesz wychodził na światło księżyca.
Niemal siłą wyprowadza mnie z pokoju i prowadzi na dół, w ciemności, byle jak najdalej od srebrzystych promieni. A ja, im dalej, tym bardziej chcę się wyrwać wujkowi i skąpać w tym blasku.
Jesteśmy już przy wejściu do piwnicy. Ford próbuje mnie wepchnąć do środka a ja stawiam opór.
- Nie chcę tam iść - mówię stanowczo.
- Dipper, musisz. Wiem, że czujesz potrzebę by wyjść na zewnątrz, ale to tylko wilkołak, to on przez ciebie przemawia. Musisz mu się oprzeć - tłumaczy mi.
Na te słowa opamiętuję się i zgadzam się zejść dalej. Jednak kiedy stawiam stopę na pierwszym stopniu nagle coś każe mi jak najszybciej opuścić Tajemniczą Chatę. Przymus jest zbyt silny, nie mogę dłużej tego znieść. Wyrywam się i biegnę na zewnątrz. Ford krzyczy za mną, ale ja już go nie słucham. Staję w blasku księżyca, niemal czuję ciepło rozchodzące się po ciele, choć jestem tylko w koszulce i spodenkach, a na dworze panuje chłód. Napawam się tą chwilą, czuję błogość i ulgę. Ale tylko przez kilka sekund. Po nich pojawia się ostry ból w głowie. Czuję jakby ktoś rozrywał moje ciało na kawałki. To przemiana. Zamieniam się w przerażające wynaturzenie, pokraczną, ochydną postać o wilczym pysku, nienaturalnie zmienioną sylwetkę porośniętą szorstką, srebrzystoszarą sierścią. Ból znika tak szybko jak się pojawił, a ja stoję na czterech łapach. W umyśle kotłują się najróżniejsze emocje, przez pełnię wzmocnione, wręcz przytłaczające. Najwyraźniej czuję zagubienie i gniew - na co, tego nie jestem w stanie określić. W przebłysku świadomości przypominam sobie, że stoję zaledwie pięć metrów od wejścia do Chaty. Ford z pewnością mnie obserwuje. Postanawiam zaszyć się w lesie i poczekać aż to minie. Nie chcę nikomu wyrządzić krzywdy, nie zniósłbym tego.
Biegnę przed siebie, nie zważam na kierunek, byle tylko najdalej od Chaty Tajemnic. Drzewa zasłaniają niebo i światło nie jest już tak intensywne. Emocje słabną, ale moje człowiecze odczucia nie dają mi spokoju. Nie chcę tu być, nie chcę być wilkołakiem. Zaczynam panikować, czuję jak łzy napływają mi do oczu. Tak bardzo się boję, że zostanę nim już na zawsze. Chciałbym wrócić do mojego pokoju, do łóżka, myślę, gdy chłodne powietrze rozwiewa sierść na moim wilczym ciele.
Biegnę już długi czas, nie wiem ile, ale czuję już ból w nogach, czy może raczej w łapach. Zatrzymuję się, a zmęczenie ogarnia moje ciało i umysł. Niebo zachmurzyło się i teraz panuje kompletny mrok. Nie wiem gdzie jestem. Jestem zbyt słaby by o to dbać. Padam na ziemię i momentalnie zasypiam.

SOSNY W PEŁNI | [Billdip]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz