∆3. Spotkanie po latach

147 12 7
                                    

Czuję zimno. Coś mokrego kapie na mój nos. Próbuję się przeciągnąć, ale boli mnie całe ciało. Powoli otwieram oczy i podnoszę się. Jestem w lesie? Dopiero po dłuższej chwili przypominam sobie minioną noc. Czyli to prawda? A już myślałem, że tylko senny koszmar. Niestety, wszystko co najgorsze mogłoby się komuś przytrafić, przytrafia się właśnie mnie. Siedzę chwilę nieruchomo, próbując opanować zawroty głowy. W sumie, jakby się nad tym zastanowić, to trochę czuję się jak na kacu. Prycham sarkastycznym śmiechem i natychmiast się krzywię przez ból w czaszce. Mija dłuższy czas, nim jestem w stanie się podnieść na nogi. Gdy już to robię zaczynam się rozglądać. Jestem na jakiejś polance, nigdy wcześniej tu nie byłem, choć w pamiętne lato przewędrowałem cały tutejszy las. Zwracam głowę w stronę kamienia przy którym leżałem. Jest porośnięty mchem i dziwny, zazwyczaj kamienie nie są takie trójkątne. Dodatkowo z kamienia wystaje chyba jakiś patyk. Może to jakieś kolejne osobliwe zjawisko Wodogrzmotów. Ciekawość bierze górę, postanawiam go zbadać. Próbuje wyciągnąć patyk, możliwe że po prostu przyrósł do mchu. Ciągnę ale nie ustępuje, więc zdrapuję mech. Dalej nic. Co to za patyk, myślę zaintrygowany. Czyszczę go kompletnie i teraz widzę, to nie patyk, a bardzo chuda ręka. Czy to jakiś stwór? Nie, gdyby tak było, już dawno by mnie zaatakował. Więc to musi być jakiś posąg, zgadując po tym, że ręka jest z kamienia.
Przedzieram się dalej przez warstwę mchu. Trochę mi to zajmuje, ale nie poddaję się, moja ciekawość jest zbyt wielka.
Gdy już posąg jest całkowicie odsłonięty, a ja jeszcze bardziej brudny niż przedtem, staję w znacznej odległości i przyglądam mu się uważnie. Teraz wyraźnie widzę trójkąt, a raczej trójkątnego stwora z cylindrem na głowie.
- Wygląda znajomo - mamroczę pod nosem i w tym samym momencie uświadamiam sobie co,albo raczej kto to jest - Bill Cipher.
- B- bill...- jąkam się zszokowany. Witaj sosenko, dawnośmy się nie widzieli co? Niemal słyszę w głowie jego głos.
Z przerażeniem patrzę na posąg, jakby zaraz miał mnie zaatakować. Ale nie atakuje, przecież jest z kamienia. Kto w ogóle postawił mu tutaj pomnik? Po co?
Pomniki stawia się przecież bohaterom, a on... on jest psychopatycznym demonem, który chciał zniszczyć nasz świat.
Moje przerażenie przeradza się we wściekłość. Nienawidzę tego trójkąta. Przez niego prawie straciłem Mabel. Nie zauważam kiedy po moich policzkach zaczynają płynąć łzy. Płaczę, ale dalej wpatruję się w posąg morderczym wzrokiem. Skąd we mnie taka wściekłość? Może to efekt bycia wilkołakiem? A może tak bardzo go nienawidzę?
Zrywam się do biegu i z całej siły kopię w pomnik. Jestem tak wściekły, że aż nie słyszę jak kamień pęka pod moim butem. Samo pęknięcie zauważam po kilku kolejnych kopniakach. Czyżbym teraz miał ponadprzeciętną siłę? Po raz pierwszy cieszę się ze swojego wilkołactwa.
No no, sosenka pokazuje pazurki. Już nie jesteś taką niedojdą, co Dipperku?
Znów ten jego irytujący głosik.
Spokojnie Dipper, to tylko twoja wyobraźnia. Ale jaka wyobraźnia? To przecież ja, twój stary kumpel Bill.
- Zamknij się - wrzeszczę na posąg.
Chyba już do reszty zwariowałem.
Nie mogę już znieść widoku tego cholernego trójkąta. Uciekam stamtąd i wracam do Chaty.
Jest już popołudnie, kiedy docieram do celu. Wchodzę do środka. Gdy tylko oznajmiam swoje przybycie, natychmiast dopada do mnie Stanek. - Młody, gdzieś ty tyle był? - pyta z pretensją, ale też ulgą i, chyba po raz pierwszy w życiu, ściska mnie.
- Ford... Ford, ty stary głąbie, chodź tu. Znalazł się - woła na brata.
Wujek Ford reaguje podobnie co Stanek, tyle że dostrzegam w kącikach jego oczu łzy.
Ja również, choć wstyd się przyznać, ronię kilka łez. Bałem się, że wujkowie odsuną się ode mnie i jestem też szczęśliwy, że nic im nie jest. Kto wie co mógłbym zrobić pod wpływem przemiany.
Kiedy już się opanowujemy, Ford zabiera mnie do piwnicy na badania czy teraz, gdy przeszedłem przemianę, wszystko ze mą w porządku.
- Powiedz mi Dipper, czy pamiętasz co działo się po przemianie? - pyta.
- Niebardzo - odpowiadam machinalnie. Po chwili zastanowienia dodaję: - Tylko uczucia... strach i trochę złość.
Ford milknie na dłuższą chwilę, intensywnie nad czymś myśli, po czym zabiera mnie do urządzenia czytającego myśli - tego samego, którego użył na mnie gdy miałem dwanaście lat. Niezbyt miło wspominam tamto wydarzenie i teraz nie jestem przekonany do badania.
- Proszę cię Dipper, to jedyny sposób żeby zobaczyć co tak naprawdę się działo, gdy byłeś wilkołakiem. Dzięki temu będę wiedział jak ci pomóc - tłumaczy.
Daję sie przekonać i siadam w fotelu z metalowym kaskiem na głowie.
W moim umyśle pojawiają się obrazy z poprzedniego wieczoru, nic nadzwyczajnego tylko przemiana i ucieczka w las. Widzę jak biegnę przez czarną gęstwinę, aż dobiegam do polanki, na której dziś się obudziłem i tam padam obok osobliwego kamienia - posągu Ciphera.
Wolałbym żeby wujek nie widział jak kopię posąg, więc odwracam jego uwagę i pytam czy coś znalazł. Zawiedziony odpowiada, że nie, ale chce dalej oglądać. Mógłbym zerwać z głowy ten hełm, ale wtedy utraciłbym wspomnienia, a może i jeszcze gorzej.
Nagle widzę w umyśle siebie, jak zdrapuję mech z kamienia. Zamierzam wyprzedzić projektor myśli i sam mówię wujkowi o znalezisku.
- Wujku Fordzie, teraz sobie przypomniałem jedną rzecz, ale wydarzyła już rankiem - mówię, a Ford zatrzymuje maszynę. Czuję dziwny niepokój, że nie powinienem o tym mówić, ale lekceważę to.
Opowiadam o znalezisku, a wujek słucha tego z rosnący zainteresowaniem. Spodziewam się, że będzie mieć mnóstwo pytań, a i możliwe, że sam będzie chciał się o tym przekonać na własne oczy. W końcu mówię o swoim napadzie złości i tym jak posąg pękł pod moim butem. W tym momencie twarz Forda zastyga w przerażeniu. Ja sam też zaczynam się niepokoić.
- Wujku, coś nie tak? - pytam, mając na myśli bardziej jego starcze zdrowie niż moją puentę historii.
- Dipper, musisz mi jak najszybciej pokazać gdzie to jest, ten...posąg - ostatnie słowo mówi szeptem. Wiedziałem, że będzie chciał go obejrzeć. Tylko dlaczego mam wrażenie, że dzieje się coś niedobrego?
W pośpiechu wybieramy się na polanę, bez żadnego ekwipunku, a Ford pospiesza mnie co kilka kroków. Na miejsce docieramy w niecały kwadrans, choć mi wcześniej powrót do domu zajął znacznie dłużej.
- Wujku, czy wszystko w porządku? - pytam zaniepokojony jego nadpobudliwością.
- Tak tak, a teraz pokaż mi ten posąg - żąda.
Podchodzę na drugi skraj polany do kamiennego Billa.
- To tutaj - mówię.
Czuję jak wujek staje za mną. Milczy, co tylko wprawia mnie w zakłopotanie i napawa strachem. Odwracam się, żeby na niego spojrzeć i widzę przerażoną maskę, zastygniętą w wyrazie niezmożonej grozy. - Wszystko okej? - pytam po raz trzeci.
Ford znów milczy, po czym odzywa się słabym, zachrypniętym głosem.
- Nie, nie Dipper. Nie jest okej - mówi, a każda głoska w jego wypowiedzi brzęczy przerażeniem. - Już za późno.
Co jest za późno? Czemu wujek jest taki wystraszony? Zaraz... Chyba nie... Ale to możliwe.
- Bill wrócił - mówi krótko wujek, bardziej dla zapewnienia siebie, niż mojego oświecenia.
Bill... Bill Cipher wrócił? Nie nie nie, to niemożliwe. To nie może być prawda. Jak? Chcę o to zapytać, ale głos grzęźnie mi w gardle.
Nagle Ford zrywa się z miejsca i pędzi w stronę Chaty. Podążam za nim niemrawo, nadal nie chcąc przyjąć do wiadomości tego co przed chwilą mi powiedział.
Kiedy docieramy do domu, odzyskuję cząstkę spokoju, ten bieg troszkę mnie rozluźnił, ale tylko odrobinę. Nic nie jest w stanie mnie uspokoić na tyle, bym nie myślał o nadchodzącej zagładzie.
- Wujku, jak to się mogło stać? - pytam strwożony.
Z początku zdaje się mnie nie słuchać, bo idzie do piwnicy, ale gdy już tam jest odwraca się do mnie i wyjaśnia. - Dipper... Wiem, że to przykre słyszeć takie rzeczy, ale... ale to ty go wypuściłeś, tym pęknięciem - mówi, a mnie oblewa zimny pot.
Nie jestem w stanie zebrać myśli i chyba widać, że zaraz będę panikować, bo wujek stara się mnie uspokoić. To nie twoja wina Dipper. Skąd mogłeś to wiedzieć. Racja, nie wiedziałem, ale to nie zmienia faktu, że go wypuściłem.
Chcę jakoś pomóc, naprawić swój błąd, ale Ford każe mi iść odpocząć. Niechętnie się zgadzam, bo jak mogę sobie spokojnie spać, kiedy ten demon może właśnie rujnować naszą rzeczywistość.
Przygnębiony, i przede wszystkim zły na siebie, idę do swojego pokoju i rzucam się na łóżko. Muszę być potwornie zmęczony, bo od razu zasypiam.

SOSNY W PEŁNI | [Billdip]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz