∆4. Kara za lekkomyślność

141 14 6
                                    

Jestem w Chacie, sam. Próbuję znaleźć wujków, ale nigdzie ich nie ma. Wołam ich i nic. Wyparowali. A może tylko wyszli do miasta. Stałam się nie martwić na zapas i siadam w salonie. Włączam telewizję by zabić czas. Lecą jakieś bzdety, na które nie mam siły zwracać uwagi. Mam głupie wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Eh, pewnie to tylko moja paranoja, tak tłumaczę sobie. Ale i tak nie mogę się pozbyć tego wrażenia. Rozglądam się, nasłuchuję. Nic, jak makiem zasiał. Wracam do oglądania, ale nie na długo. Nagle słyszę pukanie do drzwi. Wujkowie, myślę w pierwszym odruchu. Tylko po co mieliby pukać do własnego domu? Nie wiem, może zapomnieli zabrać kluczy. Sam nie wierzę w to wyjaśnienie, ale innego nie mam. Idę otworzyć, gdy drugi raz słyszę serię stuknięć.
- Już już - mówię lekko zirytowany i staję przed drzwiami. Już mam chwytać za klamkę, ale nagle się waham. Nie mam pewności, że to Ford i Stanek. To kto w takim razie? Soos? Nie, on wyjechał na wakacje z rodziną. Wendy? O niej nic nie wiem, ale też mało prawdopodobne by się tu teraz pojawiła. Policja? Tak, to najbardziej pasuje. Ale zaraz. Jak policja, to z pewnością jakieś kłopoty. A co jeśli wujkom coś się stało? Strach obejmuje mnie w sekundę. Przezwyciężam go i otwieram drzwi.
To nie policja, ani sami wujkowie, ale czy mam się cieszyć z tego co widzę przed sobą.
- Dziecko czasu? - mówię w oszołomieniu. Wszystkich się spodziewałem, ale jego najmniej.
- Witaj Dipper - odpowiada spokojnie i chyba nawet się uśmiecha.
- Um, cześć ... Co, co cię tu sprowadza? - pytam ciekawy.
- Może najpierw wejdziemy do domu - proponuje, a ja kiwam głową, choć wiem, że trudno mu będzie tu wejść, ale jakoś daje radę.
Siadamy w salonie, choć bardziej ja, a ono lewituje.
Ponawiam swoje pytanie a Dziecko czasu wpatruję się we mnie chwilę, po czym odchrząka i zaczyna mówić.
- Wiem co zrobiłeś Dipper. - Co ja znów zrobiłem? Na to pytanie szybko pojawia się odpowiedź. - Uwolniłeś Billa Ciphera.
A więc o to chodzi. Ale skąd ono o tym wie. Halo, Dipper, to przecież Dziecko czasu. I co teraz? Spotka mnie jakaś kara? Znów Globnar?
- Nie, nie Globnar - odpowiada.
Zaraz, to ono potrafi czytać myśli? Na to Dziecko kiwa lekko głową.
- To co w takim razie? - pytam już normalnie. Dziwnie się czuję, gdy tak czyta moje myśli.
- Na pewno wiesz, że w świecie demonów istnieje taka zasada, że jeśli ktoś cię przyzwie, ty masz mu służyć - kiwam głową, oczywiste, że znam tą zasadę i to aż za dobrze. - To może nie było do końca przyzwanie, ale zważywszy na to, że Bill jest niezwykle niebezpieczny, nałożyłem na niego specjalną... karę. Twoim zadaniem, a raczej też i twoją karą za wypuszczenie go, będzie pilnowanie go i uczenie moralnych zasad. Nie ukrywam, że nie masz tu za bardzo nic do powiedzenia, ale ustne wyrażenie zgody byłoby bardzo miłe - uśmiecha się.
Ta propozycja nie podoba mi się wcale. A nie, wróć. To nie propozycja, a rozkaz.
Nie chcę, nie chcę! Nie chcę więcej oglądać Ciphera, ani go słyszeć. Nienawidzę go! Bardzo chcę, żeby nie istniał, żeby go coś zabiło, ale wiem, że to niemożliwe.
Odpuszczam sobie złorzeczenie demonowi. Lepiej zastanowić się nad sytuacją, w której się znalazłem przez swoją niewiedzę.
Jak ma wyglądać to jego przystosowanie? Mam go uczyć jak jakiegoś psa? No, to może akurat być zabawne. Ale czy on będzie w ogóle chciał słuchać. A jak mi coś zrobi, zabije. Nie chcę umierać.
- Spokojnie Dipper, osobiście zadbam o to, by Bill cię nie skrzywdził - Dziecko czasu uspokaja mnie, a raczej tylko próbuje.
Wcale nie czuję się bezpieczniej po tym zapewnieniu, ale nie mam wyjścia i muszę się zgodzić.
- Dobrze, będę zajmować się nim - te słowa ledwo przechodzą mi przez gardło.
Dziecko czasu uśmiecha się zadowolone i kiwa głową. Po tym pstryka palcami, a ja zrywam się, choć wcale mnie to nie przestraszyło. Jego nie ma i nawet nie siedzę w salonie tylko na łóżku w sypialni. Dopiero po chwili uświadamiam sobie, że to był sen.
Czyli w takim razie nie zawarłem wcale żadnego paktu? Nigdy nie uwolniłem Billa? I nie muszę go już więcej oglądać?
Kamień spadł mi z serca i aż teraz uśmiechnąłem się.
Wstaję z łóżka pełen pozytywnej energii i wtedy też słyszę cichy śmiech dochodzący z drugiego, na którym kiedyś sypiała Mabel. Trochę wystraszony patrzę tam i widzę jakiegoś chłopaka, mniej więcej w moim wieku, blondyna o niebieskich oczach. Tajemniczy gość wstaje z posłania, cały czas mi się przyglądając z rozbawieniem. Jest wyższy ode mnie, a przez jego czarny, lekko obcisły t-shirt dostrzegam zarys mięśni. Spodnie ma zwykłe, jeansowe, ale nie to mnie interesuje. Kto to jest? Co robi w moim pokoju. Przyglądam się mu, kiedy bez słowa do mnie podchodzi. On lustruje mnie wzrokiem, trochę jakby... zafascynowany?
Skądś go kojarzę. Może to ktoś z Wodogrzmotów.
- No witaj, Sosenko - mówi do mnie, a ja błyskawicznie rozpoznaję kto to.
- Bill - cedzę ze złością przez zęby.
Czyli to jednak prawda. Mam zajmować się tym durnym demonem.
- Dzięki za uwolnienie Dipperku - mówi i uśmiecha się wrednie.
Nie wytrzymuję i nie zważając już na nic rzucam się na niego. Mam straszną ochotę go zabić.
Cipher chyba się tego nie spodziewał, bo runął na podłogę. Okładam go pięściami, ale on nic sobie z tego nie robi. Słyszę jak się śmieje. Czy jego to w ogóle boli?
Zaczynam się na niego drzeć, chcąc rozładować swoją złość.
Swoimi krzykami ściągam do pokoju wujków. Stają w drzwiach i zamierają w szoku. To raczej niecodzienny widok, kiedy twój siostrzany wnuk bije jakiegoś drugiego chłopaka w twoim domu. Pierwszy reaguje Stanek. Odciąga mnie od Ciphera. Zaraz Ford podchodzi do niego i pomaga mu wstać.
- Młody, co z tobą? Co to za facet? - wypytuje mnie Stanek.
- To Bill, Bill Cipher, ten ... - najchętniej powiedziałbym coś jeszcze, ale się powstrzymuję pod ostrzegawczym spojrzeniem wujków.
- Dipper, to wcale nie Bill, a jakiś chłopak - tłumaczy Ford i pomaga poszkodowanemu.
- Nie nie, on ma rację - odzywa się Bill, a na jego ustach błądzi wredne rozbawienie. - Kopę lat Szósteczko - mówi do Forda.

Siedzimy wszyscy w salonie przy stole. Stanek i Ford na przemian spoglądają na mnie i Billa. Ja wzrokiem próbuje zabić Ciphera. A on sam siedzi zadowolony, choć poobijany i z zaciekawieniem przewraca strony jakiejś gazety.
Ciszę przerywa w końcu Ford głośnym westchnięciem.
- Dobrze, to który chce mi to wszystko wyjaśnić? - pyta.
Bill przerywa przerzucanie kartek, ale jakoś nie kwapi się do rozmowy, więc to ja ją podejmuję. - Miałem sen, w którym Dziecko czasu kazało mi zajmować się tym - wskazuję z odrazą na demona - w rama jakiejś kary za wypuszczenie go.
- No, ale dlaczego on jest człowiekiem? - wtrąca się Stanek.
- Bo ten durny bachor chciał, żebym miał tu swoje więzienie i nie skrzywdził was, biednych, bezbronnych ludzi - odzywa się Bill z kpiną. - Dipperek ma mnie nauczyć żyć jak wy, ale ja chyba podziękuję.Choć nie ukrywam, podoba mi się mieć własne ciało. - Niespodziewanie zaczyna okładać się pięściami po twarzy. Normalnie powtórka z rozrywki.
Ignorujemy go. Niech sobie robi krzywdę, a potem zobaczy co to ból. Choć nie, on go kocha. Cóż, póki robi to sobie a nie innym nie ma większego problemu. Pytanie tylko, co zrobić jeśli zacznie być agresywny wobec nas.
Jak na komendę odzywa się wujek Ford i prosi mnie na chwilę do swojej piwnicy. Stanek raczej nie ma nic przeciwko żeby zostawić go samego z Cipherem, ma przy sobie kij baseballowy. Bardziej interesuje go kolejny odcinek wenezuelskiej telenoweli, którą ogląda po kryjomu, gdy my z Fordem nie patrzymy. Szkoda tylko, że nie wie o kamerach, które jego brat porozstawiał w każdym zakątku domu.
- No, nieźle nas wpakowałeś - komentuje wujek, gdy zostajemy sami.
Jego słowa bardzo mnie ranią, choć wiem, że mówi prawdę.
- I co my teraz z nim zrobimy - pytam.
- My nic, ty zrobisz - odpowiada sucho. Widzę po nim, że ma to gdzieś. A co z jego wcześniejszym "o nie, czeka nas zagłada"?
Ale faktycznie, Bill nie ma teraz mocy i można powiedzieć, że jest po prostu psychopatycznym dwudziestolatkiem.
Boże, w co ja się wpakowałem. A było nie kopać tego kamienia.
- Myślisz, że uda mi się go jakoś ... nawrócić? - ostatnie słowo wypowiadam z kpiną.
Ford kręci głową przecząco, a jego wątpiąca mina mówi sama za siebie. Tak myślałem. Czyli co? Już do końca życia będę użerał się z tym demonem?
- Zawsze możesz próbować - mówi pocieszająco, ale coś słabo mu to wychodzi. - Możemy też popróbować na nim różnych eksperymentów, a nuż się do czegoś przyda.
Patrzę na wujka zaskoczony. On uśmiecha się chytrze. Nie powiem, ta propozycja kusi też mnie. Obojgu nam Bill zaszedł za skórę i z chęcią się trochę odegramy.

SOSNY W PEŁNI | [Billdip]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz