Wyczekuję pojawienia się piątego wilka - alfy. Spodziewam się, że zaraz się na mnie rzuci. W końcu chodzi im o mnie… chyba.
Zerkam na Forda. Wygląda na przerażonego. Nie dziwię mu się. A Bill?
Jego mina wyraża coś kompletnie odwrotnego - wściekłość. Jemu też się nie dziwię. Sam również mam dość tego napadania na nas. Czego oni do cholery ode mnie chcą?
Czuję jak frustracja buzuje mi w żyłach. Mam serdecznie dość oglądania się za siebie i uciekania. Nie myśląc wiele postępuję krok na przód.
- Zostawcie nas w spokoju - żądam. Z mojego gardła wydobywa się warczenie. Czuję napływ wilkołaczej siły. Zaraz nie wytrzymam i się na nich rzucę. Głupie posunięcie, ale jestem tak wściekły, że ledwo nad tym panuję.
Wilki nie reagują na moje słowa. Stoją spokojnie, ale gotowe w każdym momencie do ataku. Na co czekają?
Ja nie zamierzam czekać. Robię jeszcze jeden krok i próbuje zmienić się, ale w tym samym momencie dwójka z przodu dopada do mnie. Chwytają mnie pyskami za ręce, na tyle lekko żeby mnie nie poranić, ale żebym też nie dał rady się wyrwać. Ciągną mnie w stronę jeziora. Kątem oka widzę, jak Ford i Bill są przygwożdżeni do ziemi przez pozostałe wilki. Szamotam się, ale to na nic. Z rezygnacją przyjmuję swój koniec. Nikt mnie nie uratuje.
Wilki ciągną mnie nad jezioro, a potem skręcają w kierunku swojej chaty. Co ze mną zrobią? Zjedzą? Czy wilkołaki są kanibalami?
Gdy znajdujemy się już pod drzwiami chaty puszczają mnie i zmieniają się w ludzi. To moja szansa, póki mnie nie trzymają.
Zrywam się z mokrej i zimnej trawy, ale mają szybszy refleks i łapią mnie nim zdołam postawić chociaż jeden krok. Teraz trzymając mnie pod ręce wpychają do środka. Od razu wyczuwam alfę. Idziemy do salonu.
W przelocie zauważam, że nie jest to nowoczesne domostwo. Wygląda na wiekowe, jakby mieszkał tu ktoś od pokoleń i ani razu nie przesunął nawet krzesła.
W salonie od razu zauważam umięśnionego bruneta. Alfa. Siedzi w wielkim fotelu przed dogasającym kominkiem. Atmosfera jak z "Ojca chrzestnego", albo innych mafijnych filmów. Aż mam wrażenie, że ci, co mnie trzymają, zaraz rzucą mną o podłogę i każą całować buty gościa w fotelu.
Tak jednak się nie dzieje. Puszczają mnie, ale są w gotowości ponownie mnie złapać, gdybym znów próbował uciec.
- Proszę, usiądź, Dipperze Pines - odzywa się alfa i wskazuje na kanapę przed sobą.
- Skąd wiesz jak się nazywam? - wypalam.
Mężczyzna się nie odzywa, a jeszcze raz wskazuje na kanapę.
Patrzę na niego podejrzliwie, i na tych dwóch koło mnie. Chyba nie mam wyjścia. Obchodzę kanapę i siadam na niej.
Mężczyzna się uśmiecha, w taki tajemniczy sposób.
- No, skąd mnie znasz? Kim jesteście? Mafią? - niecierpliwię się.
Moje pytania najwyraźniej bawią alfę, bo wybucha śmiechem. Dopiero teraz zauważam, że jest to młody chłopak, mniej więcej w moim wieku. I on jest alfą?
- Nie jesteśmy żadną mafią, a watahą - mówi, gdy już opanowuje śmiech. - Jestem Andrew. A to Corry i Hayd - wskazuje kolejno na blondyna z zarostem i bruneta z blizną na brwi.
- To, czego ode mnie chcecie? - pytam, żądny odpowiedzi.
- Tylko porozmawiać - wzrusza ramionami.
- Jak to porozmawiać? Ostatnim razem zamierzałeś mi odgryźć łeb, a teraz chcesz rozmawiać? - Jestem wściekły. Po jaką cholerę mnie tu przywlekli. Lepiej niech mówią prawdę.
- Ech, no tak. Sorry za to - chłopak uśmiecha się przepraszająco. - Myśleliśmy, że pracujesz dla kogoś, kogo znamy i nas szpiegujesz. Potem ten blondynek z niebieskim ogniem się pojawił i raczej nie wyglądało na to, żebyście chcieli wykraść nasze tajemnice.
- Jakie tajemnice? - Ciekawię się.
- Lepiej żebyś nie wiedział. I nie interesuj się tak, bo faktycznie odgryzę ci głowę - śmieje się, trochę jak psychopata.
Przypomina Billa, kiedy ten jeszcze był demonem. A no tak, co z Billem i Fordem.
- A tamci dwaj? Mają mojego wujka i kumpla. Co z nimi zrobicie?
- Po pierwsze, to dwie, nie dwaj. A po drugie, zaraz tu przyjdą. Bardzo ciekawi mnie ten twój kumpel. A wujka już obserwujemy od dłuższego czasu. Niegroźny wariat z obsesją na punkcie magicznych stworzeń - mówi lekceważącym tonem. Mam ochotę wybić mu te słowa z ust. Nikt nie będzie obrażał wujka Forda. Choć faktycznie ma lekką obsesję na punkcie magicznych stworzeń.
- No dobra, to rozmawiajmy - mówię, mając już porządnie dość tego wieczoru. Za dużo wrażeń.
- Widzę, że jesteś niecierpliwy, więc od razu przejdę do sedna. Proponuję ci przyłączenie się do naszej watahy.
W szoku otwieram szerzej oczy. No, tego się nie spodziewałem.
- Bez pośpiechu. Masz czas do namysłu do następnego księżyca - dodaje Andrew.
Ja? Do ich watahy? To na pewno jakiś podstęp. Albo będą mieć z tego korzyści.
- A haczyk? - pytam wprost.
- A musi być? - odpowiada pytaniem. - Po prostu chcemy ci pomóc. Czuć cię świeżakiem. My nauczymy cię wszystkiego, co powinieneś wiedzieć o byciu wilkołakiem. Ciężko jest być samotnym wilkiem, każde z nas to wie - jak na zawołanie mężczyżni za mną wydają pomruki zgody. - W zamian mógłbyś nam pomagać, jak to w rodzinie. I ewentualnie zwerbować też tego blondaska. Nie wiem czym on jest, ale jego moce są bardzo interesujące.
Sam nie wiem, co myśleć. Nie ufam im, to na pewno. A co więcej? Nie wiem. To zbyt podejrzane, ale też ciekawe. Powinienem teraz wstać i stanowczo odmówić. Jednak siedzę i myślę nad propozycją alfy. Ma rację. Bycie wilkołakiem, bez nikogo kto wie jak to jest, to naprawdę uciążliwa rzecz. Oni są tacy jak ja. I mogliby mnie nauczyć wszystkiego. Mam ochotę się zgodzić, ale muszę to jeszcze przemyśleć. Jak powiedział Andrew, mam czas do pełni. Przegadam to jeszcze z Billem. Jego w końcu też zapraszają by dołączył. Ale nie jestem pewien czy będzie tak przychylnie nastawiony jak ja. Widział jak próbują mnie zabić. Może ja też powinienem najpierw pomyśleć o tym.
Gdy tak rozważam, nagle otwierają się drzwi do chaty. Obracam się. To Bill i Ford, w towarzystwie dwóch kobiet.
- Gdzie on jest? Co mu zrobiliście? Jeśli coś mu się stanie, będziecie trupami - krzyczy wściekły.
Zauważam, że jego dłonie zaczynają się świecić na niebiesko. Oby tylko nie stracił kontroli.
- Hej, Bill. Wszystko w porządku - odzywam się.
I on, i Ford przerzucają spojrzenie na mnie. Widzę na ich twarzach ulgę.
Kobiety prowadzą ich do mnie na kanapę. Bill od razu zamyka mnie w ciasnym uścisku.
- Nic ci nie jest? - pyta.
- Nie - kręcę głową.
- Jaka urocza para - dochodzi nas głos Andrew.
Jak opatrzony odsuwam się od Ciphera i stanowczo zaprzeczam. Alfa tylko się śmieje.
- Kim wy jesteście? - Tym razem to Ford.
Alfa przedstawia mu siebie, Corry'ego i Hayd'a, a także te dwie dziewczyny. Niższa ruda to Jade, a wyższa brunetka to Amaya.
- Czego wy chcecie? - Ford kopiuje moje pytania.
Alfa wyjaśnia swoje motywy, pomijając propozycję dla mnie i wmawiając, że chce przeprosić za to, co zrobili nam wcześniej. Proponuje nam herbatę i lepsze poznanie. W sumie, zostałbym jeszcze chwilę. Ale, zarówno wujek, jak i Bill, nie chcą o tym słyszeć i wyrywają się do wyjścia. Andrew nie zatrzymuje ich.
Sam nie chcę tu zostawać, więc wzdycham i też wstaję. Alfa łapie mnie za nadgarstek.
- Zastanów się, dobra? - Wiem, co ma na myśli. Próbuję wyczytać coś podejrzanego, z jego twarzy, a gdy nic nie dostrzegam, przytakuję krótko.
Doganiam resztę przy drzwiach i razem wychodzimy, nie zaszczycając wilkołaków nawet cichym, pełnym nienawiści dobranoc.
Całą drogę powrotną idę zamyślony. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że powinienem się zgodzić.
Masz czas do pełni.
CZYTASZ
SOSNY W PEŁNI | [Billdip]
FanfictionPo siedmiu latach od pamiętnych wakacji Dipper Pines wraca do Wodogrzmotow, by pod opieką wujka Forda wykonać studencki projekt naukowy. Niefortunne zdarzenie doprowadza do tego, że staje się wilkołakiem. Teraz musi nauczyć się żyć z tym brzemienie...