Czas mija zdecydowanie za szybko. Zwłaszcza, gdy zbliża się coś, czego nie chcemy. A ja nie chcę podejmować tej decyzji. Boję się, że popełnię wielki błąd akceptując czy odrzucając propozycję Andrew.
Pytałem o to Billa. Tak jak podejrzewałem, nie zgodził się. Zwariowałeś?! Przecież próbowali cię zabić - dokładnie to powiedział.
Rozumiem jego obawę. Też ciągle to sobie powtarzam, ale nie mogę przestać czuć, że to zmieni moje życie. Czy na lepsze? Chyba, właśnie o tym chcę się przekonać.
Dziś już pełnia. Jeszcze nie wiem, co powiem Andrew, ale wiem, że muszę się dziś pojawić nad jeziorem.
Wieczorem wymykam się z Chaty i idę do lasu. Księżyc dopiero zaczyna wschodzić. Wszystko jeszcze przede mną. Mam ostatnią szansę, by się wycofać.
Nagle dobiega mnie dźwięk, jakby ktoś biegł. Obracam się do tyłu.
- Sosenko, nie! Nie rób tego - woła za mną Bill.
Dobiega do mnie i łapie za ramiona. Odpycham go od siebie.
- Nie, Bill. Ja muszę - protestuję, patrząc mu w oczy. - Wiesz dobrze, że Ford nie zdejmie ze mnie tego wilkołactwa - mówię to, o czym wiedziałem już od jakiegoś czasu, a dalej miałem głupią nadzieję. - Sami nie damy rady tego okiełznać. A oni znają się na tym lepiej i też są wilkołakami.
- Co masz na myśli? - Mruży oczy gniewnie. - Że ja nie jestem wilkołakiem? Że nie potrafię ci pomóc? Że mnie to nie boli? I zamierzasz uciec od nas.
- Bill, nie. Nie o to chodzi - łapię go za dłoń. - Nie chcę od was uciec. Będę się z nimi spotykał, ale na pewno cię nie zostawię.
- Nie zapominaj, że to oni cię w to wpakowali - upiera się.
- I właśnie dlatego to oni muszą teraz ponieść tego konsekwencje, ucząc mnie z tym żyć. - To argument nie do podważenia. Bill też to wie, bo spuszcza z tonu.
Wpatruje się we mnie. Czas mnie nagli, więc puszczam jego rękę i chcę odejść. Bill ponownie ją łapie.
- W takim razie idę z tobą - mówi, pełen determinacji.
Nie mam wielkiego wyboru, więc zgadzam się. Andrew prosił bym przekonał Billa i może to idealna okazja, żeby to zrobić.
- Jeśli się zdecyduję, będziesz chodzić ze mną do nich? - pytam, gdy już idziemy.
- Nie opuszczę cię, Sosenko - uśmiecha się.
Uroczy. Czuję stado motyli w moim brzuchu. Odwracam głowę, by się opanować.Docieramy nad jezioro. Nigdzie nie widać ani wilków, ani ludzi, jakąkolwiek postać by przybrali. Nie wiedząc za bardzo, co teraz, siadam na trawie, a Bill koło mnie.
Księżyc jest już wysoko na niebie, jego srebrzysty blask odbija się w tafli wody jeziora. Z każdą pełnią robię się bardziej odporny na jej działanie. Dużo dały mi lekcje z Billem i teraz potrafię kontrolować swoją przemianę.
Pod tym względem patrząc, to nie potrzebuję już pomocy od watahy, ale może jest jeszcze coś o czym nie wiem; o czym nie wie nawet Ford, specjalista od magicznych stworzeń.
Mija pięć, dziesięć minut i dalej nikt nie przychodzi. A jeśli to była zasadzka? Zaczynam się martwić.
- Jak tu ładnie - odzywa się Bill.
Patrzę na niego zdziwiony. Wygląda na odprężonego, w przeciwieństwie do mnie. Role się odwróciły.
- No, ładnie - mówię bez przekonania.
Zaciągam się powietrzem, by wyczuć wilki. Nie czuję ich. Jesteśmy sami. Trochę się rozluźniam.
- Ale popatrz dokładnie - pokazuje na niebo. Widać na nim głównie księżyc, ale są też i gwiazdy. Gdyby nie pełnia, zapewne byłyby bardziej widoczne.
Dla mnie to nic odkrywczego. Wiele razy w życiu widziałem nocne niebo. Ale Bill dopiero od niedawna jest człowiekiem. Nie ma się co mu dziwić, że tak zachwyca się pięknem nocy.
Nie mając nic lepszego do roboty, obaj przyglądamy się temu. Bill co chwilę pyta mnie o coś związanego właśnie z księżycem, gwiazdami i ogólnie kosmosem, a ja, tonem prawie profesorskim, opowiadam mu wszystko co wiem.
- Niesamowite. Skąd ty to wszystko wiesz? - pyta mnie w pewnym momencie. Wygląda na oczarowanego moją wiedzą.
- Lubię się uczyć i przychodzi mi to łatwo. - Pomijam to, że nauka pomaga mi zagłuszyć żal. Nigdy nie byłem zbyt lubiany w szkole, ludzie śmiali się ze mnie, więc uciekałem do książek, by choć na chwilę zniknąć, odciąć się od ich szyderstw i podłego traktowania.
Zapominam jednak, że Bill odzyskał część mocy i to, co mówi wprawia mnie w zakłopotanie.
- Dlaczego nikomu nie powiedziałeś? Gwiazdeczka na pewno by ci pomogła.
- Mabel wiedziała. Próbowała jakoś na nich wpłynąć, ale bezskutecznie. Nauczyciele mieli nas gdzieś, a rodziców ciągle nie było. Nie chciałem nikomu zawracać głowy - wyznaję.
- To zawróć mi - proponuje.
Patrzę na niego, szukając podejrzanych rzeczy, których zamierza się dopuścić. Bill ani mrugnie okiem. Mówi szczerze.
Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że to ten sam Bill, który siedem lat temu chciał i mógł mnie zabić. Skąd u niego tyle empatii i dobroci? To nie jest możliwe, by tak nagle się zmienił.
- Masz rację. To niemożliwe. - Zapomniałem, że czyta mi w myślach. Wyjdź z mojej głowy. - Przepraszam. Sam nie wiem, dlaczego taki jestem - mówi, niezbyt przekonująco. Coś podpowiada mi, że jednak wie, ale nie chce się do tego przyznać.
- Już dobrze - kładę rękę na jego ramieniu.
Bill spogląda mi w oczy. Coś wisi w powietrzu. Czuję, że zaraz coś się wydarzy. Czy tego chcę? Oj, chyba tak.
Chłopak w sekundę zmniejsza odległość dzielącą nasze usta i niemal w tym samym momencie czuję jak moje głęboko skrywane uczucia eksplodują.
Napieram na niego wargami. Toczymy między sobą walkę o dominację, ale w końcu ulegam. Kładę się na ziemi i ciągnę Billa za sobą.
W tym cichym lesie jedynie słychać jedynie nasze ciężkie oddechy.
Z niechęcią odrywamy się od siebie, gdy brakuje nam już powietrza. Otwieram dotąd zamknięte oczy. Widok przede mną jest piękniejszy niż wszystko, co do tej pory widziałem w życiu.
Oczy Billa błyszczą w półmroku niebieskawą poświatą, policzki ma zaróżowione i wielki uśmiech na twarzy.
Ten pocałunek był kompletnie inny od tego, który zdarzył nam się podczas ćwiczeń z mocami.
Kryje się za nim coś jeszcze. Jakaś elektryzująca siła, której nie jesteśmy w stanie się oprzeć.
- A co to? Darmowe porno? - dobiega nas czyjś śmiech.
Przerażeni zapominamy o tym, co mieliśmy właśnie zrobić i w sekundę podnosimy się na równe nogi.
Kilka kroków od nas stoi Andrew, a za nim Corry i Hayd. Wszystko troje uśmiechają się głupkowato i wiem z jakiego powodu. Natychmiast oblewam się rumieńcem.
Corry wygląda jakby chciał rzucić jeszcze jakąś sprośną uwagę, ale uprzedza go Andrew, zmieniając temat.
- Widzę, że obaj zdecydowaliście się przyjść. Bardzo mnie to cieszy.
Macha na nas ręką, byśmy za nimi szli do ich chaty.
Bill łapie mnie za rękę, jakby chciał w razie potrzeby obronić mnie przed watahą.
Ja też mam się na baczności.
- Wyluzujcie, nic wam nie zrobimy - rzuca przez ramię Andrew, gdy wędrujemy przez leśną gęstwinę.
- Skąd…
- Czuć was strachem i podejrzliwością - przerywa, wyjaśniając i uprzedza moje kolejne pytanie. - Tak, potrafimy wyczuć emocje węchem. Kilka lekcji i ty też będziesz węszyć jak pies z nosem w trawie. - Mężczyźni śmieją się.
Docieramy do chaty. Kierujemy się od razu do salonu. Tak jak poprzednio Andrew proponuje herbatę. Odpuszczam na chwilę swoją czujność i po raz pierwszy myślę, że to musi być jego wyuczona maniera gościnności.
- Chętnie - mówię.
Bill rzuca mi niedowierzające spojrzenie. Nadal im nie ufa. Ja niby też, ale daję im szansę. Najwyżej później będę się mógł obwinić za to siebie. No, albo serio stracę głowę. Cóż, raz się żyje.
- To, co najpierw chciałbyś się o nas dowiedzieć, w sensie o wilkołakach? - pyta Andrew, gdy już siedzimy wygodnie.
Zastanawiam się. Nie wiem od czego zacząć. Jest tyle rzeczy, a jednocześnie nic co wydawałoby się takie ciekawe. Dotąd trochę się bałem odkrywać wilkołactwo. Można powiedzieć, że niejako odsuwałem od siebie cały problem, a im mniej na jego temat wiedziałem, tym bardziej wydawał mi się mały i nierealny.
Ale już dość uciekania.
- Czy polujecie na leśne zwierzęta? - wypalam z pierwszym lepszym.
Andrew prawie opluwa się herbatą. Patrzy na mnie wielkimi oczami i zaczyna się śmiać. Chyba palnąłem jakąś gafę.
- Nie, chyba że ktoś lubi dziczyznę. Ale czy ludzie też jej nie jedzą? - mówi, gdy już się opanuje. - Oj, coś czuję, że z tobą będzie dużo śmiechu - wzdycha i prosi o następne.
CZYTASZ
SOSNY W PEŁNI | [Billdip]
FanfictionPo siedmiu latach od pamiętnych wakacji Dipper Pines wraca do Wodogrzmotow, by pod opieką wujka Forda wykonać studencki projekt naukowy. Niefortunne zdarzenie doprowadza do tego, że staje się wilkołakiem. Teraz musi nauczyć się żyć z tym brzemienie...