Już po kilku dniach jestem znów w stanie poruszać się o własnych siłach. Maść od wujka zadziała błyskawicznie, wystarczyły trzy aplikacje specyfiku, by rana się zabliźniła. A może to zasługa mojej wilkołaczej siły?
Tak czy siak, noga ma się świetnie, Bill już nie musi mnie nosić, choć, powiem szczerze spodobało mi się to. Cały czas nawiedzają mnie tego typu myśli i coraz częściej przyłapuję się na gapieniu się na chłopaka. Co się do cholery ze mną dzieje? Chyba naprawdę zadurzyłem się w Billu. Ta myśl doprowadza mnie do szału. Bo niby lubimy się, jesteśmy teraz przyjaciółmi, ale miłość to już za dużo.
Dlatego też postanowiłem dziś rano ignorować to co podpowiada mi mój stuknięty umysł. Dzisiaj też umówiliśmy się z Billem, że zaczniemy trenować panowanie nad mocami. On będzie pomagał mnie, a ja jemu, tak jak obiecałem.
Gdy nadchodzi wieczór siadamy obaj w naszym pokoju, na dywanie, który tu sobie specjalnie przynieśliśmy. I nie, nie jest to ten sam, który zamienił mnie i Mabel ciałami. Dokładnie upewniłem się, że jest zwyczajny. Serio, mam już po dziurki w nosie kolejnych kłopotów.
Siadamy z Billem naprzeciw siebie i patrzymy na siebie. Co teraz zrobić? Jak zacząć? Żaden z nas nie ma pojęcia. W końcu Bill się odzywa.
- To może medytacja, tak na początek - proponuje.
Patrzę na niego zdziwiony, bo jak to ma nam pomóc okiełznać moce. Pytam go o to.
- Wiesz, może na to nie wygląda, ale w wymiarze demonów, gdy był jakiś problem najpierw nad tym medytowaliśmy, a później działaliśmy.
Trochę mnie to zaskakuje, bo demony to ostatnie istoty, według mnie, które były spokojnymi, analitycznymi umysłami. Gdybym miał je określić, to powiedziałbym, że są raczej porywcze i wybuchowe. Niemniej jednak, pomysł Billa przypadł mi do gustu. Siedzimy więc i medytujemy.
Trwa to zaledwie pięć minut. Nie jestem w stanie się wyciszyć, jak określił to Cipher. Otwieram jedno oko i ukradkiem na niego patrzę. Jest skupiony i odprężony. Nie mogę się powstrzymać, by się na niego nie gapić.
- To, że mam zamknięte oczy nie znaczy, że nie czuję na sobie twojego wzroku - odzywa się nagle, a jego usta układają się w szelmowskim uśmiechu.
O rany! Jak to możliwe? Momentalnie oblewam się rumieńcem i odwracam wzrok. Zaczynam analizować sytuację i w mojej głowie pojawia się pytanie.
- Czy to przez twoją moc widzisz? - zadaję je Billowi.
Chłopak otwiera oczy i patrzy na mnie rozbawiony. Wzrusza ramionami.
Przyjmuję jego odpowiedź. Patrzymy na siebie w milczeniu przez dłuższą chwilę. Nie wiem czy tylko mi się wydaje, ale w pokoju jest jakoś tak duszno. Bill uśmiecha się lekko, ja za to patrzę na niego z pokerową miną, nie wiem jak się zachować.
Wreszcie Bill się odzywa.
- Chodźmy na dwór.
Po co? Przytakuję i podążam za nim ciekawy, co tym razem wymyślił.
Bill zatrzymuje się na trawniku i ogląda na mnie.
- Skoro nie możesz się skupić na siedzeniu, to trochę się poruszamy - mówi.
Staję obok niego, nastawiając się na jakieś pajacyki, bieganie czy inne ćwiczenia. Cipherowi jednak nie chodzi o to, co ja myślę. Prosi mnie, bym zmienił się w wilka.
To niemożliwe. To się samo dzieje, gdy przychodzi pełnia. Księżyc jest teraz ubywający i moja moc też z nim słabnie. Mówię o tym Billowi.
- Księżyc nie ma tu nic do rzeczy, jeśli tego naprawdę chcesz - tłumaczy. - Pamiętaj, oczyść umysł, wyraź pragnienie i już.
Przypominam sobie ten wieczór, w którym mnie uratował. Powiedział wtedy to samo.
Chcąc nie chcąc, bez przekonania zamykam oczy i właśnie do mnie dociera dlaczego medytowaliśmy - oczyść umysł.
Biorę głęboki wdech i delikatnie, powoli wypuszczam powietrze ustami. Nieświadomie wczuwam się w otoczenie. No dobra, jestem wilkiem.
Otwieram oczy. Bill jest teraz wyższy i uśmiecha się z dumą. Chyba mi się udało. Sprawdzam jeszcze swoje dłonie, a teraz raczej łapy.
- Świetnie, a teraz z powrotem w Sosenkę - nakazuje Bill.
Tym razem idzie mi szybciej i po chwili znów stoję na dwóch nogach.
- Chyba już to łapię - mówię z dumą i zagapiam się na chłopaka.
Bill uśmiecha się pod nosem. W końcu odchrząka i odwraca się ode mnie.
- Okej, teraz twoja kolej - mówię, bardziej z poczucia obowiązku, bo kompletnie nie wiem jak się za to zabrać. Swojej mocy nie potrafiłem okiełznać, a co dopiero jego. Za to on sprawdził się świetnie jako instruktor przemiany.
- Zacznijmy może od tego samego co ja - proponuję w końcu.
- Ale to na nic. Szósteczka sam powiedział, że moce aktywują się pod wpływem emocji.
Racja. W takim razie musimy skupić się na kontrolowaniu emocji. Oznajmiam mój wniosek Billowi, który patrzy na mnie z powątpiewaniem. Ale zgadza się na to i zamienia w słuch, gotowy na dalsze instrukcje.
Zastanawiam się przez krótką chwilę co należy zrobić najpierw. Gdy już wymyślam, zaczynam obrażać chłopaka i go denerwować. Złość to przecież jedna z najsilniejszych emocji.
Zdezorientowany Cipher łapie się na moją złośliwość. Trochę mi przykro i wcale nie myślę o nim, że jest głupi czy brzydki, ale to w imię wyższego celu.
Już po kilku moich kąśliwych uwagach widzę, że jest mocno zdenerwowany. Nie przestaję jednak, wiedząc, że musi dojść do momentu, kiedy pojawi się jego moc. Następuje to niewiele ponad minutę później. Najwyraźniej chłopak jest super wrażliwy, tak jak mówił Ford.
Kątem oka dostrzegam jarzący się błękitny płomień na dłoniach Billa. Nie spuszczam wzroku z jego twarzy i patrzę mu w oczy wyzywająco. Hamuję lekki uśmiech, który ciśnie mi się na usta. Kontynuuję obrażanie Ciphera do momentu, aż niespodziewanie ciska we mnie jednym z płomieni. W ostatniej chwili uchylam się przed ciosem. Płomień uderza w drzewo za mną i robi z niego kupkę popiołu.
Odwracam się przerażony w stronę Billa. Na jego twarzy maluje się gniew, ale również szok i wstyd.
Chłopak unika mojego spojrzenia. W półmroku nie jestem w stanie tego dostrzec, ale podejrzewam że nawet się rumieni. Teraz i mi trochę głupio, że go tak zmanipulowałem.
Ostrożnie, powoli podchodzę do niego.
- Bill? Wszystko w porządku? - pytam niepewnie.
Zbieram się na odwagę i dotykam jego ramienia. W tym samym momencie dostrzegam pojedynczą łzę na jego policzku. Niewiele myśląc sięgam do jego twarzy i kciukiem ją ścieram. Tym gestem zwracam na siebie uwagę Billa.
Patrzy na mnie intensywnie. Od dołu wciąż lśni ta niebieska poświata. Ale wiem, że teraz nie będzie próbował nią we mnie ciskać.
- Przepraszam - mówi ze ściśniętym gardłem.
Zapewniam go, że nie ma za co.
- Nie, ja wiedziałem, że mnie prowokujesz. Powinienem był nad sobą zapanować, a o mało co cię nie zabiłem - zaczyna cicho łkać.
- To moja wina. Powinienem był cię uprzedzić. Nie pomyślałem - zaprzeczam mu.
Obejmuję go i czekam aż wyrzuci z siebie wszystko, co go przytłacza.
Mija kwadrans nim się opanowuje. Wyciera mokre od łez policzki i oznajmia, że chce spróbować jeszcze raz.
- Czekaj, a co jeśli nie musisz kontrolować emocji? Może lepiej kontrolować moce, które się ujawniają, dawkować je - myślę na głos.
- Może ma to sens - zamyśla się Cipher.
Obaj się zgadzamy, więc warto spróbować. Zmieniamy taktykę i teraz każę chłopakowi pomyśleć o czymś przyjemnym, jakimś dobrym zdarzeniu z przeszłości. Musi mieć naprawdę miłe wspomnienie, bo aż się uśmiecha. Ciekaw jestem co to może być, ale nie pytam. To jego sprawa.
Niebieska poświata błyszczy coraz intensywniej. Działa.
No dobrze, a teraz musimy nauczyć go kontrolować moc, tak by znów nie rzucił jakąś kulą ognia.
- Spróbuj trochę ją przytłumić - instruuję.
Bill zaciska zęby jakby z wysiłku, ale udaje mu się przygasić blask.
- Dobrze, a teraz znów podkręć ogień - sam się nakręcam jego postępem.
Blask na powrót się zwiększa, ale nie bucha z jego rąk. Widzę jak na czoło chłopaka występują krople potu.
Nakazuję mu oczyścić umysł i głęboko oddychać. Blask sam powoli słabnie, aż w końcu znika całkowicie.
- Udało mi się - mówi z widoczną radością.
- Widzisz, powoli razem się nauczymy wszystkiego - odwzajemniam jego uśmiech.
Patrzymy na siebie. Nie mam ochoty odwracać wzroku, a po nim widzę, że też się do tego nie pali. Czuję jak coś ciepłego ogarnia moje ciało, a na barki wstępuje przyjemny ciężar, jakbym nosił na plecach plecak ze swoimi podręcznikami.
Nagle Bill porusza się. Podchodzi bliżej i wyciąga do mnie dłoń. Zgaduję, że chce mnie objąć. Również wyciągam do niego rękę. Jednak ta jego nie spoczywa na moich plecach, a na policzku. Nim zdążę się zorientować, Bill przybliża do mnie swoją twarz i bez zawahania przylega ustami do tych moich. O boże! Bill Cipher właśnie mnie całuje!
CZYTASZ
SOSNY W PEŁNI | [Billdip]
FanficPo siedmiu latach od pamiętnych wakacji Dipper Pines wraca do Wodogrzmotow, by pod opieką wujka Forda wykonać studencki projekt naukowy. Niefortunne zdarzenie doprowadza do tego, że staje się wilkołakiem. Teraz musi nauczyć się żyć z tym brzemienie...