1.Ostatnia klasa

6.8K 119 17
                                    

     Dziś jest pierwszy dzień szkoły, znów zaczynamy ten koszmar. Z jednej strony się cieszę bo wiem ze został już tylko rok i wyjadę z tego cholernego miasteczka. Za to z drugiej muszę znowu iść tam i patrzeć na tych wszystkich którzy myślą ze mam takie cudowne życie i ze jestem tylko dziewczyna z dobrego domu, po za moją przyjaciółką ona jest ze mną zawsze i wszędzie to jej zawdzięczam większość moich cudownych wspomnień. Gdyby nie ona już by mnie tu nie było, po prostu nie wytrzymałabym z tym wszystkim. Ze szkoła wiąże się też codzienne uczenie się, żeby być najlepsza uczennica bo nie chce znowu zawiedź moich rodziców i tak już jestem według nich jednym wielkim rozczarowaniem. W sumie przyzwyczaiłam się już do tego, słyszę to dosłownie codziennie.

Dziś wstałam 5.20 żeby zdążyć wszystko zrobić najpierw pielęgnacja i bardzo lekki makijaż bo rodzice by nie przeżyli wiedzące ze ich córka chodzi w ,,tapecie,, jak to oni mówią więc, nakładam tylko korektor i odżywkę do rzęs. Gdy już toaleta poranna ogarnięta poszłam wybrać jakieś ubranie. Stanęłam przed szafą, wybrałam luźna szarą bluzę i jeansy czarne a do tego jakiś naszyjniki. Niestety nie mogę ubierać nic obcisłego bo moi rodzice nie pozwalają. Zawsze wyglądam inaczej niż inni, wszyscy chodzą w obcisłych topach i jeansach, dużym makijażu. A ja? Lekki makijaż i luźna bluzka, bluza i jeansy ale to i tak najmniejszy problem.

Gdy już się ubrałam zeszłam na dół po wodę i wyszłam z domu bo jako ze rodzice nie pozwalają mi jeździć samochodem chociaż mam prawo jazdy ale boja się ze coś mi się stanie. Śmieszy mnie to bardzo bo pierwszy raz ich obchodzę. Muszę wyjść z domu o 7.00 żeby zdążyć na przystanek autobusowy, do mojej szkoły jeździe się 40 minut więc muszę wyjść z dużym nadmiarem czasu. Wiec jak najszybciej założyłam buty i chciałam wyjść z domu na autobus ale zatrzymała mnie moja mama.

-Już idziesz? Jadłaś coś?- Zapytała mama

-Tak, tak.- Powiedziałam szybko bo chciałam już wychodzić. Nic nie zjadałam ale w szkole mam obiad wiec coś tam zjem.

-Dobrze ale pamiętaj dziś przychodzą do nas goście taty wiec masz się ubrać ładnie nie tak jak zawsze i nie spóźnij się.- Powiedziała oczywiście musiała powiedzieć coś obraźliwego no nie była by sobą ale już się przyzwyczaiłam.

-Okej tylko o której to będzie.- Powiedziałam zakładając buty.

-Na 17.30 nie spóźnij się bo inaczej dostaniesz szlaban jasne?- Zapytała a ja szybko przytaknęłam głowa i wyszłam z domu.

Poszłam na przystanek autobusowy i czekałam na autobus po czym okazało się ze się spóźni. Super po prostu super. Czyli idziemy na piechotę. Szłam sobie chodnikiem słuchając muzyki gdy nagle czarny mustang zatrzymał się koło mnie. Przestraszyłam się i spojrzałam w stronę okna które było przyciemnione. Tyle myśli ile mi przeleciało po głowie. Gwałt, porwanie, uprowadzenie, zamordowanie, okup i wiele innych. Gdy nagle okno się powoli otworzyło i ujrzałam osobę która siedziała za kierownica przewróciłam oczami. Szczerze wolałam bym być uprowadzona niż widzieć ta osobę. Patrzył się na mnie sam Shey Walker. Wow co za zaszczyt. No nie wytrzymam musiałam akurat trafić pierwszego dnia z rana na niego. Ja i moje szczęście. Sama się z siebie zaśmiałam zawsze się musi się do mnie o coś przyczepić i się śmiać z tymi swoimi kolegami. Do już nawet nie jest irytujące czy wkurzające tylko po prostu nudne. Westchnęłam i spojrzałam na niego.

Typowy wysoki brunet z długimi włosami i lekko kręconymi. Styl miał różny raz skater raz drill więc sama nie wiem ale raczej dresy nike i koszulka oversize i bluza z jakimś napisem. To ten typ co bzyka się z 3 laskami na jednej imprezie. Totalny dupek. Ma dużo kolegów każdy się chce z nim zadawać a jak się nie zadaje to się go boi. Może i jest umięśniony ale czego się tu bać? Dobra wracając. Patrzył się na mnie z znudzeniem Boże jak ja go nienawidzę.

-Co nasza najlepsza uczennica robi sama tak rano a gdyby tak ktoś cię teraz porwał.- Zadrwił a ja przewróciłam oczami i powiedziałam:

-Szczerze wolałam bym być porwana niż rozmawiać z tobą lub chociażby cię widzieć.-Powiedziałam i odwróciłam głowę i poszłam dalej przed siebie chodnikiem. On nadal stał w miejscu i się mi przyglądał a ja się nie odwracałam. Mam go już dość.

Dziś w nocy padał deszcz wiec było mokro a ulice były w kałużach. Teraz za to kropił deszcz wiec nie ubolewałam nad ty ze będę mokra i szłam dalej słuchając muzyki. Gdy nagle usłyszałam samochód i pisk opon. Odwróciłam się i wtedy to się stało. Pieprzony Shey Walker wjechał specjalnie w kałuże i mnie ochlapał woda byłam cała mokra. No japierdole .Już mówiłam ze go nienawidzę? Tak. A to teraz jeszcze bardziej go znienawidziłam. Gdy przejeżdżał obok mnie krzyknął przez otwarte okno:
-Widzimy się w szkole skarbie!- Krzyknął Shey po czym mnie minął i odjechał. W dupe sobie wsadź to skarbie. Boże jak ja się pokaże jestem cała mokra przez tego kretyna i nie mam w co się przebrać! Ja mu tego nie daruje obiecuje.

Zostało mi jakieś dwadzieścia minut drogi a do lekcji zostało dziesięć minut. Nie dość ze się spóźnię się na lekcje to jeszcze jestem cała mokra. Już szykuje się na kłótnie i karę w domu. Westchnęłam i szłam szybszym krokiem żeby szybciej dojąc do tej szkoły.
                                            ***

Jak wam się podobał rozdział chcecie więcej?
Mam nadziej ze tak dziś 730 słów jutro postaram się zrobić 1000. Paa🫶❤️

Tylko jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz