Poszłyśmy na przystanek autobusowy,
usiadłyśmy na ławce i czekaliśmy na autobus. Był trochę spóźniony wiec musiałyśmy czekać 15 minut dłuższej. Gdy już wsiadłyśmy do autobusu zajęliśmy miejsca. Przez cała podróż gadałyśmy o totalnych głupotach. Chyba pierwszy raz ktoś chciał tyle ze mną rozmawiać, oczywiście oprócz Nicole i Trevora. Nicole już od początku była trochę dziwna ale nie zwracałam na to uwagi. Na przykład często prosiła mnie o pieniądze kiedy gdzieś wychodziliśmy a wcale nie miała z nimi problemów bo jest w dość dobrej rodzinie, albo dużo wypytywała mnie o moich kompleksach i mojej rodzinie uznawałam to po prostu za ciekawość ale jak widać nie słusznie. Ciekawi mnie tez kiedy użyje tego wszystkiego przeciwko mnie. Bo bardzo dużo o mnie wie a jeszcze tego nie użyła, pewnie czeka na odpowiedni czas. No a Trevor, to inna bajka. Był dla mnie nie tyko przyjacielem ale nawet bratem. Ale moje życie nie da mi osoby która zapewni mi bezpieczeństwo i zabawę. Zerwał ze mną przyjaźni bo jego dziewczyna zrobiła mu kłótnie o nas.Wróciłam do rzeczywistości. Bo nagle zatrzymaliśmy się na przystanku obok mojego domu. Gdy wysiadłyśmy już obok mojego domu było słuchać głośna muzykę i dużo ludzi gdy już stanęłyśmy pod moja bramka zobaczyłam jaka jest kolejka do wejścia ale ze ja będę czekać żeby wejść do własnego domu? Oczywiście ze nie kurwa. Idziemy.
-Gdzie ty idziesz!?-Zapytała trochę głośniej Lizzy żebym ja usłyszała,
-No do MOJEGO domu!-Odkrzyknęłam i ruszyłam w stronę ochroniarza. Oczywiście musiał być ochroniarz. Widać kto robi imprezę. Westchnęłam i pociągnęła Lizzy za rękę widząc że nie idzie za mną. Stanęłam przed ochroniarzem i przecisnęłam się koło ludzi o chciałam przejść ale oczywiście musiał mnie ten obcy typ zatrzymać.
-A pani gdzie?-Zapytał ochroniarz i zlustrował mnie i moja przyjaciółkę od góry do dołu do góry. Uśmiechnął się aż się skrzywiłam.
-Do SWOJEGO domu.-Odpowiedziałam pewna siebie. Co on sobie wyobraża ja chce tylko to mojego domu.
-Pan Green nic nie mówił o swojej siostrze i to ze jest taka ładna.-Powiedział i pościł do mnie oczko. Jak on mi działa na nerwy.
-A ty obleśny, jestem od ciebie o jakieś 10 lat młodsza idioto.-Czy ja to powiedziałam na głos? Proszę powiedzcie mi ze nie. Spojrzałam na ochroniarza i jego zdziwiona minę. Chciał już coś powiedzieć ale nagle zobaczyłam Shey. Dobra wole chyba go od tego ochroniarza, albo nie?
-Shey!!-Krzyknęłam szybko i głośno. Shey spojrzał się na mnie i zaczął iść w moja stronę. Spojrzałam kątem oka na Lizzy i jej zdziwiona i przerażona minę.
-Co jest Lizzy?-Zapytałam bo zrobiła się cała blada.
-s.. skąd znasz mojego brata?-Zapytała przerażona bo szedł w nasz stronę. Ze co. Shey i Lizzy to rodzeństwo?! Jak ale... jak on.. ona i rodzeństwo ona przecież jest taka miła a on? Nie to nie możliwe. Teraz gdy już Shey do nas podszedł zobaczyłam ze maja ten sam naszyjnik z znakiem nieskończoności. I są całkiem podobni. Gdy połączyłam wszystkie fakty aż mną wstrząsnęło. Czy ja właśnie zaprzyjaźniłam się z siostra mojego największego wroga? Nieee. O nie.. to nie może się dobrze skoczyć.
Shey spojrzał na Lizzy i tez jakby przez chwile zdjął maskę z twarzy i wyrażał jakieś emocje. Był zdziwiony i trochę przestraszony ale z powrotem wrzucił na twarz obojętna minę.
-Co?-Zapytał mnie. Na Lizzy nawet nie patrzył widziałam ze ja to boli.
-Ten ochroniarz nie chce wpuścić mnie i mojej przyjaciółki do mojego domu.-Odpowiedziałam pewna siebie i spojrzałam na niego po czym dodałam:- i mówi ohydne rzeczy do mnie.-Gdy skoczyłam mówić skrzywiłam się.
-Ah tak?-Zapytał ochroniarza.
-Ja...yyy ja-Nie wiedział co odpowiedzieć.
-Ty co kurwa? Wiesz ze to jest siostra Thomasa i będziesz miał przejebane?-Zapytał go Shey.
-Ja nie wiedziałem.-Odpowiedział i zaczął patrzeć się na swoje buty. Shey westchnął.
-Dobra chodźcie ze mną-Powiedział do nas Shey.
Zaczęłyśmy iść za nim. Lizzy była przerażona. Przynajmniej tak wywnioskowałam z jej miny.-Po pierwsze uważacie bo jest tu dużo takich typów jak tamten tylko ze ten był trzeźwy wiec wyobraźcie sobie jak będą do was mówić ci schlani i zatajani.-Powiedział do nas Shey Lizzy tylko skinęła głowa.
-Czyli taki mój brat?-Zapytałam na co Shey delikatnie się zaśmiał.
-Tak-Odpowiedział ze śmiechem.
-a druga sprawa od kiedy w się kurwa znacie?-Zapytał zdziwiony.
-Od wczoraj.-Odpowiedziałam po chwili ciszy bo widocznie Lizzy się bała.
-A tobie mama pozwoliła przyjąć tu?-Zapytał się I wskazał na Lizzy.
-A od kiedy ty się nami interesujesz? Co?-Zapytała zła Lizzy.
-Co ty pierdolisz?-Odpowiedział Shey. Chyba nie powinno mnie tu być.
-To ze jak mama zachorowała to ty znikłeś i mówiłyśmy radzić sobie same przez to tez nie chodziłam do szkoły tylko zarabiałam na nasza rodzine bo ciebie nie było i nigdy cię nie ma jak ktoś cię potrzebuje.-Wysyczała Lizzy.
-Nie mogłem być wtedy w mieście.-Odpowiedział poważnie Shey.
-Niby czemu!-Krzyknęła Lizzy.
-Nie mogę ci powiedzieć nikomu nie mogę.-Odpowiedział nadal spokojny Shey.
A ja stałam pomiędzy nimi i musiałam tego słuchać. Cóż bywa.-Możesz tylko nie chcesz-Powiedziała Lizzy i się zaśmiała. Boze ona ma taki sam śmiech jak Shey. Po czym dodała-Przez ciebie nie mogłam żyć normalnie i się bawiąc ze znajomymi tylko ciężko pracować.-Odwiedziła Lizzy ze łzami w oczach.
-Dobra przepraszam ale naprawdę nie mogłem wam pomoc.-Powiedział Shey.
-Ty nie jesteś już moim bratem ty od trzech lat nawet się nie zająknąłeś o nasza rodzine, o mnie o mamę. Nie chce cię znać.-Odpowiedziała już bliska płaczu Lizzy. Shey stanął nie ruchomo i się w nią wyganiał chyba go zamurowało.
-Przepraszam naprawdę ale to nie moja wina.-Odpowiedział Shey i odszedł. Ja natychmiast przytuliłam Lizzy i zaprowadziłam ja do mojego pokój żeby odetchnęła zamknęłam na klucz. Usiadłam z nią na łóżku. Chwile siedziałyśmy przytulone.
-To moja wina nie powinnam była cię tu przyprowadzać.-Wypaliłam nagle i dodałam:- Przepraszam.-Patrzyłam na nią i czekam aż coś powie.
-To nie twoja wina sama chciałam tu być i chce ale nie wiedziałam się z nim od trzech lat i to jest mój brat i wiesz...-Powiedziała.
-Wiem rozumiem. Chcesz wrócić do domu?-Zapytałam.
-Nieee chodźmy się się bawić walić go.-Odpowiedziała Lizzy już uśmiechnięta.
-Jego strata ma najlepsza siostrę jaka można mieć.-Powiedziałam na co Lizzy mnie przytuliła.
Wstaliśmy i miałyśmy już wychodzić się bawić gdy przyszła mi wiadomość...***
Hej kochani witam po długiej przerwie ale powracam nie miałam czasu i weny na pisanie ale wracam z poprawnymi rozdziałami i trochę dopisałam wiec możecie jeszcze raz przeczytać i ocenić w komentarzu i piszcie czy chcecie więcej! Paaa!❤️🫶( i dziękuje za 20k wyświetleń jesteście niesamowici!)
CZYTASZ
Tylko ja
Fiksi RemajaZawsze wierzyłam w to że każdy spotka prawdziwa miłość swojego życia i będzie szczęśliwy, ale nigdy bym nie przypuszczała że prawdziwa miłość potrafi aż tak zaboleć i tak zranić a może to nie była prawdziwa miłość, albo po prostu mi to nie jest pisa...