13. Musisz walczyć

107 6 0
                                    

- Czy z Camilą wszystko w porządku? - zapytałam pierwsza.

- Tak, ale... - zaczął lekarz.

- Ale?- przerwał zniecierpliwiony Leon.

- Obrażenia były dość poważne. Pacjentka jest teraz w śpiączce i dwie najbliższe doby będą decydujące. Proszę się nie martwić na zapas, już na sali operacyjnej udowodniła, że jest silna, ale nie wolno teraz do niej wchodzić. - oznajmił lekarz po czym wyminął nas i ruszył sobie znanym kierunku.

Odprowadziłam wzrokiem oddalającą się sylwetkę lekarza, a następnie odetchnęłam z ulgą. Teraz zostaje nam tylko czekać. Choć wiem, że każda sekunda, minuta i godzina będzie dla mnie udręką.

Nie tak to wszystko miało wyglądać. Nie chciałam wplątać się w problemy. Chciałam spokojnego, poukładanego życia, ale nie wszystko poszło po mojej myśli.

Wszystko zepsuło pojawienie się Ethana cholernego White'a...

***
Mijały dni, a co z Camilą nie było wiadome. Nadal była w śpiączce, a ja każdego dnia po skończonych zajęciach na uczelni przychodziłam, aby pobyć z nią. By być przy niej, kiedy się obudzi. Zresztą nie tylko ja czuwałam przy niej. Cały swój wolny czas spędzał tu Leon, który obwiniał się o jej wypadek oraz jej rodzice, których powiadomiłam. Zjawili się dość szybko i przyjeżdżali, kiedy tylko mogli, lecz żadne z nich do końca nie wie jaka była przyczyna wypadku.
Bo co miałam im powiedzieć? Sama miałam wielki mętlik w głowie. Żaden z nich nie wyjaśnił mi o co tu chodzi, a ja nie nalegałam, bo teraz ważniejszy jest stan Camili. Jednak przyrzekłam sobie, że jak tylko wyjdzie z tego to zażądam wyjaśnień.

Po skończonych zajęciach na uczelni Usiadłam na małym taborecie obok łóżka i wzięłam jej chłodną dłoń w moją. Zamknęłam powieki, przełknęłam gulę śliny i potarłam lekko jej dłoń.

- Cześć to znowu ja twoja szurnięta przyjaciółka - zaśmiałam się przez łzy - leżysz już tu pięć dni. Musisz do mnie wrócić słyszysz?- mój głos z każdym wypowiedzianym słowem łamał się coraz bardziej.

Ścisnęłam mocniej jej rękę. Patrzyłam na te wszystkie maszyny monitorujące jej stan. Serce mi się łamało, gdy patrzyłam na nią otoczoną tym wszystkim. Jeden z najgorszych widoków.

- Musisz walczyć - dodałam szeptem - twoi rodzice Cię potrzebują, ja Cię potrzebuję i nawet ten głupek Leon - zaśmiałam się przez łzy, które nawet nie wiem, kiedy zaczęły spływać po moich policzkach.

Patrzyłam w skupieniu na jej twarz, pogrążoną w śpiączce. Wyglądała jakby spała, a ja czekałam jak tylko usłyszę jej głos oraz jakąś randomową anegdotę na temat związków, prawa czy jej ulubionego jedzenia.

Nagle z zamyślenia wyrwał mnie dotyk na ramieniu. Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam Leona z dwoma kawami w ręku. Uśmiechnęłam się na ten widok.

- Cześć - powiedziałam sięgając po kawę która trzymał brunet - dzięki za kawę, z nieba mi spadasz.

- Jasne żaden problem. Wiedziałem, że tu będziesz to pomyślałem o Tobie.

- Dzięki Ci - upiłam łyk. Może nie była tak dobra, jaką pije, ale ujdzie.

Może jakoś pobudzi mnie do życia po nieprzespanej nocy.
Zerknęłam ukradkiem na chłopaka, który również jak ja wyglądał jakby nie spał. Podkrążone oczy, worki pod oczami. Wpatrywał się smutnym wzrokiem w Camile.

Siedzieliśmy w ciszy, popijając swoje kawy w plastikowych kubkach, czekając i wpatrując się w oblicze Camili. Czekaliśmy na jakichkolwiek ruch lub znak z jej strony.

***
Stałam przed lustrem w szpitalnej toalecie wpatrując się tępo w swoją zmęczoną twarz. Oparłam się obiema rękami o zlew i westchnęłam. Odkręciłam kran, aby przemyć twarz licząc w duchu, że zimna woda ukryje moje zmęczenie.

Nagle usłyszałam podniesione głosy na korytarzu. Jeszcze raz spojrzałam w lustro i wybiegłam z toalety.
Zatrzymałam się przed salą przyjaciółki i widok, który zobaczyłam zmroził mi krew w żyłach.

Zobaczyłam Leona awanturacego się z straszą pielęgniarką, a obok Ethana próbującego go uspokoić. Nie zdołałam wychwycić z jego słów o co chodzi więc
spojrzałam w okno sali pokoju Camili. Scena, jaką zobaczyłam złamała mi serce.

Lekarze zawzięcie walczyli o jej życie. Dyfiblurując ją, aby pobudzić jej serce do życia.

Dlaczego ona? Nie zabieraj mi jej. Mam tylko ją - szeptałam sama do siebie.

Osunęłam się na podłogę i zaczęłam płakać. Tak bardzo płakać. Ostatni raz tak ryczałam, gdy moi rodzice zmarli, a ja przeżyłam. Było to trzy lata temu. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś będę tak płakać...

Dlaczego moje życie tak bardzo daje mi w kość? Przez łzy zobaczyłam, że drzwi otworzyły się i wyszła z niej grupka osób.

Zerwałam się szybko do pozycji stojącej przez co trochę zakręciło mi się w głowie. Podparłam się o ścianę i odczekałam chwilę. Ruszyłam w stronę lekarza, którego już zatrzymali chłopcy.

- Przykro mi robiliśmy co w naszej mocy - odparł - najprawdopodobniej przyczyną były urazy wewnętrzne, których doznała Pani Watson - dodał ze współczuciem i odszedł.

Krzyk, jaki z siebie wydałam słyszało chyba pół szpitala. Z letargu, w jakim trwałam rozbudził mnie dopiero czyjś pogodny i przejmujący głos.

- Alice obudź się - wolał potrząsając lekko moje ramię.

Otworzyłam ociężałe powieki. Rozglądając się na boki. Pierwsze, o czym pomyślałam to Camila. Tak strasznie się o nią bałam.

- Leon powiedz, że z nią wszystko w porządku - powiedziałam ze ściśniętym gardłem i paniką w głosie.

Patrzyłam na niego, a on głupio się uśmiechał. Zasłaniając mi łóżko Camili
No idiota - pomyślałam.

-Wróciłam do żywych - odezwał się inny głos tak bardzo mi znany.

Spojrzałam w kierunku łóżka przyjaciółki.
Leżała tam i patrzyła na mnie uśmiechając się.

Obudziła się. Tak cholernie się cieszyłam. Chciałam ją wyściskać po wsze czasy.

- O Boże obudziłaś się - wyjąkałam.

- W piekle mi powiedzieli, że taka ładna kobieta jak ja byłaby konkurencja dla samego diabła więc wygonili mnie i o to jestem - oznajmiła poważnym tonem, lecz po chwili wybuchła śmiechem.

- Camila ty głupku nie zostawiaj mnie tak więcej - powiedziałam podchodząc do jej łóżka.
Usiadłam, a następnie lekko przytuliłam.

Te kilka dni były dla mnie prawdziwą udręką.

Jednak ten dzień zakończył się pozytywnie.

Nasza kochana Camila wróciła do nas.

I mam nadzieję, że teraz już wszystko będzie dobrze.

Dlaczego to robisz? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz