Rozdział 3

789 40 2
                                    

Satan Hells

Dzisiaj miałem napięty grafik, zresztą jak co dzień. Na siódmą zaplanowane było spotkanie z przedstawicielem z Europy, na ósmą musiałem być już w swoim biurze w Hells Company, by na dziewiątą trzydzieści przyjść na zebranie w sali konferencyjnej, które odbywa się pod koniec każdego miesiąca.

Następnie w porze obiadowej idę na posiłek do restauracji z państwem McCarde. Zaprosili mnie bym w jego trakcie przedyskutował z panem McCarde kilka propozycji odnoście współpracy. Jest właścicielem banków rozmieszczonych w całych Stanach Zjednoczonych. Mieć udziały w takim biznesie byłoby niezwykle korzystne.

Po południu planuję polecieć prywatnym samolotem do San Diego obejrzeć nowy lokal, gdzie będzie otwarcie nowego klubu Welcome to Hell. Obecnie jest ich dwanaście w całych Stanach, lecz zmierzam do tego by było ich znacznie więcej. Są popularne przez ludzi wyższej sfery, co dla mnie jest bardzo opłacalne.

Wstałem przed wybiciem piątej, by zrobić poranny trening na siłowni. Mam obsesję na punkcie swojego ciała. Jestem perfekcjonistą i wszystko w moim otoczeniu musi być idealne, włącznie ze mną. Potem wziąłem długi odprężający prysznic, przygotowując się mentalnie do dzisiejszego dnia.

Ubrałem się w przyszykowane, wyprasowane przez gosposię ubrania z najwyższej półki, dobierając z szufladki złote mankiety, a także zakładając sygnet z wygrawerowanymi inicjałami C.H.. Psiknąłem się wodą kolońską od Prady i patrząc w lusterko zaczesałem włosy do tyłu, układając je żelem dla większej trwałości. Wyszykowany pogładziłem materiał koszuli i puściłem oczko do swojego odbicia w lustrze.

Wygląd jest naszą wizytówką, a siebie zawsze chcemy zaprezentować z jak najlepszej strony. W kontaktach biznesowych okazuje się niezwykle istotny, ponieważ ludzie oceniają nas najczęściej i najszybciej po nim. Gdy prezentujemy się schludnie, elegancko i szykownie, postrzegają nas poważniej i z szacunkiem.

Kierując się do kuchni już od progu poczułem aromat kawy, która jak co dzień, czekała na mnie na wyspie kuchennej wraz z lekkostrawnym śniadaniem. Zasiadając na jednym z krzeseł upiłem łyk czarnej kawy z porcelanowej, ozdobionej złotymi wzorkami filiżanki, znad której unosiła się jeszcze para.

Kończąc posiłek odłożyłem brudne naczynia do zlewu i oblizując usta, zerknąłem na zegarek na lewym nadgarstku. Wskazywał w pół do siódmej, czyli czas by wyjść z domu.

Wszedłem do windy wciskając guzik na najniższy poziom. Po chwili znalazłem się w podziemnym garażu, gdzie stały moje auta, a także mój najnowszy nabytek - złote Lamborghini. Ściągnąłem z wieszaka właściwe kluczyki i kliknąłem odpowiedni guziczek. Drzwi auta uniosły się w górę, ukazując mi luksusowe wnętrze.

Stając przed autem podparłem się pod boki i podziwiałem je z uśmiechem. Niewiele było takich na świecie i tylko jeden egzemplarz będzie jeździć w Los Angeles. I właścicielem tego cudeńka od niedawna jestem właśnie ja.

Zająłem miejsce kierowcy i zamknąłem z powrotem drzwi, łapiąc pewniej za kierownicę. Odpaliłem samochód i przygazowałem w miejscu, by posłuchać ryk silnika, który uwielbiałem odkąd pamiętam. Pilotem otworzyłem bramę garażową i wyjechałem na dwór specjalnie gazując. Testowanie nowych zabawek i kolekcjonowanie ich było moim hobby.

Wyjeżdżając na główną drogę wcale nie zwolniłem, wręcz przeciwnie, wymijałem auto za autem i jedynie czerwone światło zmusiło mnie do zatrzymania się. Do miejsca spotkania z Olivierem zostało mi niecałe osiem minut, a w moim tempie może nawet z cztery. Mam nadzieję, że uda mi się wynegocjować jak najlepszą cenę.

***

Wchodząc do sali konferencyjnej znajdującej się w Hells Company skierowałem się na swoje stałe miejsce. Powitałem obecnych skinieniem głowy i obdarowałem każdego z osobna krótkim spojrzeniem, od razu sprawdzając obecność na zebraniu. Z zadowoleniem mogłem stwierdzić, iż pojawili się na nim wszyscy, również pani Moore, która poprzedniego wieczora imprezowała z swoją koleżanką w moim klubie.

Zauważyłem ją po raz pierwszy, gdy razem z kobietą siedziały przy barze rozmawiając o czymś i popijając drinki. Nie ominęła mnie również sytuacja, w której barman podrywał jej koleżankę zamiast obsługiwać gości, co było nieodpowiedzialne z jego strony i strasznie "cringe'owe" – jak to mówią nastolatki w dzisiejszych czasach. Na jego szczęście nie była to pani Moore, gdyby tak się stało od razu zostałby zwolniony ze swojego stanowiska. Jednakże i tak poniesie on karę za swój dziecinny wybryk.

Nie umknęły mi jej ukradkowe spojrzenia w moją stronę, a także scena gdzie ona przytulała się do swojej koleżanki, a ta głaskała ją miarowo po włosach. Zdekoncentrowany zakończyłem spotkanie z blondwłosym Brytyjczykiem i wstałem odwracając głowę w stronę kobiet. Pani Moore prosto przyglądała się mi z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Mierzyłem ją wzrokiem przez chwilę, po czym wyszedłem ze swojego lokalu jak gdyby nigdy nic.

Teraz, jako jedyna spośród uczestników spotkania miała wzrok utkwiony w dół i bawiła się pierścionkami, co zwróciło moją uwagę. A pomyśleć, że wczoraj tak bezczelnie się na mnie gapiła...

- Pani Moore, czy mogłaby pani przedstawić wykresy, które ostatnio dostałem od pani na e-maila?

Podniosła głowę zaskoczona, z lekkimi rumieńcami na policzkach, które zdradzały jej zawstydzenie. Wyraźnie była speszona... Mną?

- Oczywiście, panie Hells – wydukała, zakładając jedno pasemko za ucho.

Podczas gdy ona zaczęła omawiać przygotowane przez nią wykresy, ja w tym czasie skupiłem się na lustrowaniu jej wzrokiem, całkowicie ignorując przedstawiany temat.

Miała na sobie kremowy garnitur, którego górną część - marynarkę rozpięła, ukazując beżowy top, który miała pod nim, i opadający na niego złoty łańcuszek z literką B z kryształkami. Spodnie od garnituru miały wysoki stan i posiadały błyszczące guziczki, które, jak zauważyłem, były jedynie ozdobą.

Blond włosy, zwykle rozpuszczone, dzisiaj miała spięte w wysokiego kucyka i wyjątkiem były dwa pasemka pozostawione luźno z przodu. Usta świeciły się drobinkami brokatu dzięki jasno różowemu błyszczykowi, który leciutko powiększał jej usta i nadawał im blasku. Z uszu zwisały jej długie, złote kolczyki, natomiast na nadgarstkach założone miała bransoletki w tym samym kolorze i oczywiście, wcześniej wspomniane, pierścionki.

Wyglądała jednocześnie słodko i seksownie. Uroczo i kusząco.

Miałem ogromną ochotę zakończyć to spotkanie, zaciągnąć ją do mojego gabinetu, zerwać z niej ubrania i zerżnąć ostro na biurku, aż krzyczałaby z rozkoszy.

Z wiadomych powodów, niestety, nie mogłem tego zrobić, więc zacisnąłem tylko mocniej szczękę i zamknąłem na chwilę oczy, by choć trochę ostudzić pożądanie. Głos kobiety wcale nie ułatwiał tego i tak trudnego zadania.

Wciąż była widoczna spora górka w moich garniturowych spodniach, którą stworzył wciąż pulsujący i stojący penis. Przekląłem w myślach, ściskając dłonie w pięści, aż paznokcie wbijały mi się w wewnętrzną ich stronę.

Podnosząc powieki spojrzałem na winną z lekko pociemniałymi tęczówkami, przez którą znajduję się w tak żenującej sytuacji, która nigdy nie powinna była się zdarzyć. Wróciła już na swoje miejsce i niepewnie spoglądała na mnie swoimi zielonymi oczami.

Wziąłem głęboki wdech i powoli wypuściłem powietrze. Ty tu rządzisz chłopie, weź się w garść. Odchrząknąłem i przebiegłem wzrokiem po zebranych.

- Proponuję na tym zakończyć spotkanie.

Wszyscy zaczęli zbierać się do wyjścia, rzucając krótkie „Do widzenia.", lecz zanim kobieta zdążyła wyjść z sali, rzuciłem:

- Pani Moore, proszę zaczekać na mnie w moim gabinecie. Mam pewną sprawę, którą chciałbym z panią przedyskutować.


D.K.H.

Beauty and Satan [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz