Rozdział 8

603 24 16
                                    

Bella Moore

Wszyscy goście byli elegancko i bogato ubrani: damy miały wspaniałe suknie wieczorowe z dopasowaną do nich biżuterią, a panowie szyte na miarę garnitury. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, iż ci ludzie na co dzień opływają w luksusach. Idąc pomiędzy nimi czułam się nie na miejscu, choć moja rodzina nie należała do biednych.

Mężczyźni pochylali głowy na powitanie przed Hellsem, gdy ten tylko znalazł się w pobliżu. Natomiast kobiety rzucały mu gorące spojrzenia, a mnie obdarowywały zimnym zazdrosnym. Nie przejmowałam się tym zbytnio, lecz nie chcąc ich też tak całkowicie ignorować uśmiechałam się do nich niby przyjaźnie, dla lepszego efektu bardziej zaciskając palce na ramieniu bruneta i przyciągając je do swojej piersi. Spodobało mi się granie zaborczej narzeczonej.

W pewnej chwili drogę zagrodził nam wysoki, blondwłosy mężczyzna, na oko wyglądający trochę młodziej od mojego partnera. Chwilę zajęło mi przypomnienie sobie, że to ten sam, którego widziałyśmy z Aishą w Welcome to Hell, gdy rozmawiał z Satanem. Uniosłam brwi, przyglądając się jemu zdziwiona.

- Witaj, Christian! – Przywitał się entuzjastycznie zielonooki, wyciągając w jego stronę dłoń, którą po chwili Hells uścisnął.

- Nie spodziewałem się, że cię tu zobaczę, Adrienie.

Przewracając oczami, mruknął: - Jak zwykle w formie...

Zachichotałam cicho, za co oberwałam ostrym spojrzeniem od czarnowłosego. Blondyn za to zwrócił na mnie uwagę i uśmiechnął się niezwykle czarująco. Mimo, iż miałam na sobie szpilki, tak samo jak Christian, górował nade mną. Kłaniając się, ujął moją dłoń i szarmancko pocałował jej wierzch.

- Bonjour, belle dame! - Witam, piękną damę! Puścił mi oczko, na co Hells znacząco chrząknął. Nachylił się w jego stronę i ściszając głos, spytał: - Czy to ta słynna „Pani Moore", o której tak opowiadałeś?

Hells zakaszlał nagle, zerkając na mnie szeroko otwartymi oczami. Trwało to tylko kilka sekund, bo po chwili na jego twarzy znów zagościła chłodna powaga, a w oczach dostrzec można było ostrzeżenie.

- Adrienie Clarence jeste...

- Mówisz jak moja matka podczas kłótni – wtrącił, rozkładając ręce. – Ona dodatkowo wymawia moje drugie imię, którego tak bardzo nienawidzę! Kto normalny daje dziecku na imię Benedict? – Niezrażony piorunującym go wzrokiem bruneta, ciągnął dalej: - Przecież to tak sztywno brzmi! To imię bardziej pasuje do kamerdynerów! – Jego głos przybrał niższy ton, gdy naśladował: - „Benediccie, podaj proszę moją poranną herbatę Earl Grey, a i jeszcze ciasteczka na przekąskę.", „Benediccie, czy woda ma optymalną temperaturę do kąpieli?". Czy ja wyglądam wam na faceta z kijem w dupie?

- Jesteś niesubordynowany – warknął na niego Hells, ledwo nad sobą panując, by nie przyłożyć swojemu koledze.

Wzięłam głęboki oddech, by stłumić chęć roześmiania się. Jestem pewna, że Adrien polubiłby się z moją szaloną przyjaciółką. Charakterami pasowali do siebie jak ulał. Może nawet tworzyliby fajną parę? Trzeba by tu ich zapoznać przy najbliższej okazji...

- Właśnie, dlatego każdy mnie lubi! Tobie też radziłbym czasem spuścić trochę pary, bo wyłysiejesz jeszcze przed czterdziestką. – Klepnął przyjaciela w ramię, na co ten zmarszczył brwi. – A i jeszcze będziesz miał kupę zmarszczek od tej twojej miny.

Hells już otwierał usta, lecz zanim zdążył coś powiedzieć, Brytyjczyk już odwrócił się w moją stronę.

- Miło było poznać, pani Moore. – Uśmiechnął się szelmowsko, na pożegnanie znów składając pocałunek na mojej dłoni. – Do zobaczenia, Christian – rzucił do bruneta i czym prędzej odszedł, nie chcąc zapewne dostać ochrzanu.

Hells podążył za nim wzrokiem i pokręcił z politowaniem głową. Zerknęłam na niego zmartwiona.

- Christian? – Dotknęłam jego ramienia.

Odwrócił głowę w moją stronę, przyglądając mi się pytająco. Widać było, że był zmęczony tym długim dniem. Zresztą nie tylko on, marzyłam o tym, by wrócić do naszego pokoju i oddać się Morfeuszowi.

- Czy.. – zaczęłam, lecz nie dane mi było skończyć.

- Witam! Jak się bawicie podczas balu wydanego na cześć naszych dwóch fantastycznych sponsorów? – Kapitan stanął na scenie, przemawiając przez mikrofon do gości. Tłum zawył jak na początku rejsu, chętnie reagując. Ten pokiwał z uśmiechem głową, rozglądając się po uczestnikach. – To nie wszystko, co dla was przygotowaliśmy! Specjalnie na tą okazję zaprosiliśmy na statek znamienitą piosenkarkę, która będzie Państwu umilała czas podczas owego rejsu! – Odwrócił głowę w bok i kiwnął nią na młodą, piękną mulatkę. Ta stanęła u jego boku. – Przedstawiam wam Courtney!

Dziewczyna uśmiechnęła się, pokazując swoje perłowe zęby i dygnęła publiczności. Jej szmaragdowa sukienka opinała jej krągłości, doskonale ukazując jej atuty, a dzięki rozcięciu można było podziwiać jej zgrabne, długie nogi. Kasztanowe włosy miała spięte w eleganckiego koka, a odsłoniętą szyję przyozdabiał wspaniały naszyjnik z jadeitami.

Muszę przyznać, wyglądała zachwycająco. Spoglądnęłam z ciekawości na Christiana. Czy on także jest nią oczarowany? Na tą myśl, aż poczułam lekkie ukłucie zazdrości.

Lecz gdy nasze spojrzenia skrzyżowały się moje tętno mimowolnie przyspieszyło. Nie był zaciekawiony tym, co działo się na scenie, ani tym bardziej znajdującą się na niej kobietą. Obserwował mnie. Gdybym nie miała na sobie makijażu na pewno byłoby widać moje rumieńce.

- Panie Hells? – wyszeptałam onieśmielona.

Kąciki jego ust na moment zawędrowały w górę, a chwilę później nachylił się do mojego ucha.

- Wygląda pani pięknie, pani Moore. – Jego głęboki głos wywołał ciarki na mojej skórze. – Damy obecne na dzisiejszym wieczorze nie dorównują ani urodą, ani elegancją tobie, Bello.

Serce zabiło mocno, aż w głowie zaszumiała mi krew. Musiałam przytrzymać się jego ramienia, by złapać równowagę. Przetrawienie tych słów zajęło mi chwilę, lecz gdy to się stało poczułam się naprawdę cudownie. Jeśli on tak twierdzi to musi być prawda. On nigdy nie mówi czegoś, co nie jest zgodne z jego myślami.

Słowa kapitana wchodziły mi przez jedno ucho i drugim wylatywały. Nie mogłam się na nich skupić, bowiem woda kolońska mężczyzny totalnie namieszała mi w głowie, tak samo zresztą jak jego bliskość.

- Panie Hells, panie Crowman, prosiłbym panów o wystąpienie. W ramach podziękowania za państwa hojność przygotowaliśmy dla państwa małe upominki!

Brunet odsunął się ode mnie, uprzednio posyłając mi rozbrajający uśmiech, i ruszył w stronę sceny, gdzie czekał na niego rozweselony kapitan.

Wpatrując się w jego oddalające się plecy nie zauważyłam jak blondynka podeszła do mnie. Victoria złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła w przeciwnym kierunku od sceny.

- Co ty robisz?! – wysyczałam, próbując wyrwać ręką spod jej pazurów. – Christian nie będzie zadowolony, gdy się o tym dowie!

Obejrzałam się przez ramię modląc się w duchu, żeby to zobaczył i mi pomógł. On jednak zajęty był odbieraniem prezentów i podziękowań wraz z Alexandrem Crowmanem.

- Nie dowie się. – Wyszczerzyła zęby w złośliwym uśmiechu i pociągła w znanym tylko sobie kierunku.


D.K.H.

Beauty and Satan [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz