Rozdział 6

808 37 5
                                    

Christian Hells

Po odebraniu z recepcji karty otwierającej nasz pokój, skierowaliśmy się do niego bez zbędnej zwłoki. Musiałem wyjaśnić pewne kwestie i być z nią szczery, zasługiwała na to. To prawda, że powinienem był ją uprzedzić o swoim prawdziwym imieniu. Miałem oczywiście ku temu dobre powody, ale nie mogłem jej tego powiedzieć, bynajmniej nie od razu. Była wściekła, że jej nic nie powiedziałem, ale mam nadzieję, że po wyjawieniu kilku rzeczy będzie spokojniejsza.

- Mamy pokój na 5 piętrze, pod numerkiem 696 - poinformowałem kobietę, wchodząc do windy.

- Czyżby pan wybrał specjalnie ten pokój ze względu na numerek? - zaśmiała się, unosząc brew z figlarnym uśmiechem.

Parsknąłem kręcąc głową. Udało mi się ją rozbawić - plus jeden dla mnie.

- Lubi pani tą liczbę? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, drocząc się z nią.

Kobieta spąsowiała i odwróciła głowę w drugą stronę.

- T-to nie tak! - usprawiedliwiała się. - Z resztą nie odpowiedział pan na moje pytanie!

- Nie wybrałem tego pokoju, słowo daję. To jest czysty zbieg okoliczności.

Prychnęła zapewne nie wierząc mi. Mam nadzieję, że nie zabije mnie za to, że wybrałem pokój małżeński z jednym, wielkim łożem. Musiałem zachować pozory, jako iż mamy udawać narzeczeństwo. Byłoby dziwnym gdyby para "zakochanych" wybrała pokój z dwoma łóżkami.

Drzwi windy otworzyły się, a ja gestem ręki przepuściłem milady przede mną. Wchodząc na korytarz złapałem ją za rękę na wszelki wypadek, jakby ktoś się pojawił. Zerknęła na mnie ukradkiem i wróciła do przyglądania się wnętrzu.

Na całej podłodze rozłożony był czerwony dywan. Ściany pokrywała biała farba, a na nich wisiały gdzieniegdzie obrazy. Mijaliśmy mnóstwo par drzwi, na których wisiały złote liczby, szukając odpowiedniego numerka.

Gdy stanęliśmy przed odpowiednimi drzwiami, przyłożyłem kartę do czytnika znajdującego się na zaraz obok na ścianie. Blokada ustąpiła i weszliśmy do środka. Nasza kajuta składała się z czterech pomieszczeń. Zaraz po wejściu wchodziło się do małego korytarza prowadzącego prosto do salonu, po lewej stronie znajdowały się drzwi prowadzące do garderoby, natomiast po prawej do sypialni. Z niej z kolei można było przejść do łazienki. Kuchnia nie była tu potrzebna, ponieważ wszystkie posiłki były serwowane w głównej jadalni na statku.

Nasze walizki stały pod ścianą w sypialni utrzymanej w czerni, tak jak sobie życzyłem. Kobieta otworzyła usta na widok ogromnego łóżka z satynową czarną pościelą. Jej poliki w mgnieniu oka przybrały szkarłatny odcień. Kąciki moich ust uniosły się w górę na ten widok.

- Już otwierasz buzię, piękna? - zapytałem z wyzywającym uśmieszkiem. - Jeszcze mi nie stanął.

Momentalnie zacisnęła usta, spoglądając na mnie wściekle.

- Jest pan bezwstydny, niemoralny i..! - Nie dałem jej dokończyć przerzucając sobie ją na ramię. Kobieta zaczęła piszczeć i wbiła palce w materiał mojej koszuli przytrzymując się jej, jakbym miał zamiar ją puścić. Podszedłem do łóżka i położyłem ją na materac. Przyglądała się moim poczynaniom szeroko otwartymi oczami z szoku. - C-Co pan robi?!

Uśmiechnąłem się do niej szelmowsko i zacząłem się rozbierać. Zsunąłem buty, pozostawiając je na podłodze i wszedłem na łóżko u jej nóg. Podpierając się na łokciach nie spuszczała wzroku z moich rąk, którymi rozpinałem guziki koszuli.

- Moje czyny są bardziej nieprzyzwoite niż słowa. Zresztą zaraz się pani przekona - wymruczałem zniżając głos.

Jej oddech przyspieszył, a palce zaciskała z siłą na pościeli. Cały czas patrząc jej w oczy zrzuciłem koszulę z ramion na podłogę, ukazując umięśniony brzuch, i skierowałem dłoń w stronę klamry od pasa spodni.

Beauty and Satan [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz