☼11

42 5 0
                                    

        Wybiegł za Tetrao i omal nie wyrwał drzwi z zawiasów, bo mógłby przysiąść, że te należało pociągnąć, by otworzyć

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

        Wybiegł za Tetrao i omal nie wyrwał drzwi z zawiasów, bo mógłby przysiąść, że te należało pociągnąć, by otworzyć. Wielki napis „PCHAĆ" najwyraźniej umknął mu, kiedy chciał dogonić Łowcę, który w głowie mężczyzny nie tylko opuścił kawiarnie, ale też zaczął uciekać z nieznanych dla obojga powodów. Tymczasem Tetra przyglądał się młodemu Alchemikowi jak ten siłuje się z drzwiami. Kiedy blondyn już wydostał się z budynku, od razu pognał w kierunku Tetry, który stał jak gdyby nigdy nic i czekał na niego.
        — Dlaczego tak szybko wyszedłeś? — zapytał brunet, gdy stanął tuż przed nim.
        Tetrao obejrzał go z góry na dół. Dostrzegł, że mężczyzna jest nieco nerwowy.
        — Mieliśmy rozmawiać przy wszystkich?
        — Masz rację, ale skąd wiedziałeś, że tu jestem?
        — Zabawa w alchemika zabija wam szare komórki? Wysłałeś mi smsa, że chcesz się tu ze mną spotkać. — By upewnić się, że na pewno Kal przypomni sobie swoją wiadomość, pokazał mu ją na telefonie.
        Kal przyjrzał się jej dokładnie i zamarł, widząc obcy mu numer. Znał swój na pamięć i ten, na który patrzył z niedowierzaniem, do niego nie należał.
        — Nie ja go wysłałem. Mój telefon jest w serwisie, a wizytówkę zeżarł cholem... — Zastanowił się chwilę, patrząc w ziemię, po czym skierował wzrok na Tetrę. — Wiesz, czego potrzeba, żeby odebrać moc Bluejayowi, tak?
        — No tak.
        — Powiedz to, ale po cichu. — Sam ściszył głos.
        — Co się dzieje? — szepnął. Na początku sądził, że dzieciakowi do reszty odbiło, ale wydawał się zbyt poważny.
        — Albo ten sukinsyn znowu miesza mi głowie, albo jest gdzieś tutaj i nas podsłuchuje. Rób, co każę. — Gdyby był pewien, że to nie sen i prawdziwy Łowca stoi tuż przed nim, zachowywałby się wobec niego z większym szacunkiem, ale w tym momencie wszystko mogło być możliwe.
        Tetrao ściągnął brwi i wyciągnął przed siebie rękę.
        — Daj mi swoją dłoń.
        Bez dyskusji Alchemik wykonał polecenie. Mężczyzna palcem wskazującym zaczął pisać na wewnętrznej stronie jego dłoni. ŁZA. Kal odetchnął z ulgą, ale tylko na moment, bo przypomniał sobie, że ich spotkanie nie było przypadkowe. Jednocześnie naprawdę potrzebował porozmawiać z Łowcami, więc było to szczęściem w nieszczęściu.
        Tetrao rozejrzał się po okolicy. Nie widział żadnych cholemów ani teraz, ani po drodze. Właściwie już parę lat temu zauważył, że ich liczebność znacznie zmalała.
        — Jay zaglądał ci do snów?
        — I wyjadał jedzenie z lodówki — odparł nieco żartobliwe. Niezrozumienie na twarzy Łowcy dało do zrozumienia, że potrzebuje wyjaśnień, więc kontynuował: — Przyszedł do mojego mieszkania. Chciał, żebym powiedział mu, co planujecie, jak chcecie go załatwić. Zaczęliśmy walczyć, użyłem proszku kaeka, ale zamiast otruć, tylko go oślepiłem. Myślałem, że uda mi się go przetrzymać ślepego do odbioru mojego telefonu, ale odzyskał wzrok szybciej, niż sądziłem.
        — Jest silniejszy, niż myślałem.
        Kal przytaknął.
        — Nie wiem, dlaczego chciał, żebyśmy się spotkali, ale naprawdę potrzebowałem z którymś z was pilnie porozmawiać. Odkryłem inne rozwiązanie naszego problemu.
        Nie wiedział, dlaczego powiedział naszego, skoro nie chciał mieć z tym już nic wspólnego, ale już nie mógł cofnąć swoich słów.
        — Oby było łatwiejsze — mruknął Tetra. — Próbowaliśmy znaleźć jakichś starych przyjaciół Jaya, ale widocznie nikogo nie miał, a na widok mój i Blue ucieka, zamiast płakać.
        — Ficaria.
        — O nie, zapomnij.
        — Przecież to dobry pomysł. Znajdziecie jej potomkinię, może będzie miała jej moce. Odbierze Bluejayowi moc i po sprawie.
        — Łowcy i wiedźmy wschodu należą do wschodu. Przyjmują do siebie gości, ale niewielu opuściło swój teren.
        — No to chyba ułatwi wam robotę, nie? — Nie bardzo rozumiał w czym tkwił problem.
        — Jeśli zaciągniesz Jaya do pociągu i przetrzymasz go w nim dwadzieścia godzin, nie niszcząc przy tym wagonu, w którym się znajdzie, to oczywiście. Łatwizna. Drzwi otwarte, działaj śmiało.
        — A. To czekaj. — Położył ręce na biodrach. Musiał się zastanowić, bo z jakiegoś powodu wcześniej brzmiało to jak najlepszy pomysł. — Bluejay przedobrzył z ilością demonicznej energii, ale za nic w świecie nie da sobie odebrać całej. Za to na odebranie tylko części powinien się zgodzić.
        — Ficaria zabierała wszystko — zauważył Tetra.
        — A łowcy nie potrafią kłamać? — szepnął.
        Tetrao westchnął.
        — Masz rację. Ruszę na wschód, resztą zajmie się Blue. — Mężczyzna złożył ukłon, trzymając dłoń na wysokości mostka. Kal nerwowo rozejrzał się, czy nikt nie patrzy. — Dziękujemy za twoją pomoc i przepraszamy, że cię w to wmieszaliśmy.
        — Luz... — Alchemik podrapał się po szyi. — A mógłbyś zostawić mi swoją wizytówkę? Cholem... mi ją zjadł. Miałem się z wami skontaktować, kiedy będzie rodzinne spotkanie. Pamiętam.
        — Cholem zjadł wizytówkę? — Zaczął grzebać w przewieszonej przez ramię torbie i wyciągnął białą kartkę. — To niemożliwe.
        — Ten jeden potrafi. Dzięki.
        — Musisz mi o nim kiedyś opowiedzieć. Teraz mamy większe zmartwienia, ale chętnie posłucham o tym wynaturzeniu.

Łza Koszmaru [BL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz