Legendy mówią, że Stwórca zszedł na Ziemię tylko raz, tysiące lat temu. Pod osłoną nocy zjawił się w jednej z najsłynniejszych tawern. Mówi się, że ma poczucie humoru, dlatego zamiast dać maleńki znak dla wybrańca, by tylko on wiedział o Jego egzystencji, wolał uderzyć piorunem w dach gospody, podpalając go, a błękitna iskra przeszła na wylot i trafiła w siedzącego w kącie pijaczynę. To z pewnością musiał być żart. Powinien wybrać kogoś godnego, silnego, odważnego. Kogoś, kto zasłużył na tak potężny dar. Dar pozwalający pokonać ludzkie koszmary pojawiające się nie tylko w snach, ale i na jawie.
Wybrał alkoholika, który tego dnia stracił pracę, dom i rodzinę. Właśnie kończył sączyć ostatnie krople wina zmieszanego z wodą w celu zaoszczędzenia trunku, bo choć tawerna była rozsławiona, to zapasów alkoholu miała niewiele. A wszystko przez gospodarza. Dawno temu ludzie naprawdę mieli problem z uzależnieniem od procentów (nic się w tej kwestii nie zmieniło) i to właśnie przez nie Wybraniec stracił wszystko, na czym mu zależało. Gdy czerwona kropla spłynęła po jego gardle, piorun strzelił w niego tak szybko, że tylko w oczach zapaliły się niebieskie płomyki. Mężczyzna przeżył, ucierpiał jedynie dach i jego włosy, które stanęły dęba. Nie miał czasu na reakcję, ludzie przestraszyli się ognia i zaczęli uciekać, a on wybiegł z nimi. Podobno Stwórca wyszedł bez pośpiechu, nie obawiając się żywiołu.
Tego dnia narodził się pierwszy na świecie Łowca. Nadane mu zostało imię Falco. Kiedy wreszcie przestał biec, wolnym krokiem skierował się w stronę rzeki. Usiadł na brzegu i rozejrzał się. Płonące pochodnie wprawdzie dawały nieco światła, ale i tak niewiele można było zobaczyć. Jednak on, Łowca, widział wszystko wyraźnie, niemal jak za dnia. Prócz krajobrazu starożytnego miasta, dostrzegł pełzające po ziemi istoty, czarne mary, koszmary. Wchodziły do domów, podążały za ludźmi, rozglądały się, jakby szukały odpowiedniej ofiary. Falco jedynie się im przyglądał, ale wiedział, co go czeka. Poznał swoje przeznaczenie.
Otrzymał wtedy wiadomość, która brzmiała następująco: „Falco, ptaku drapieżny o sokolim wzroku, obrońco ludzi, jam twój Stwórca, twój Pan. Twym zadaniem ochrona tych bezbronnych istot przed cholemami. Daję ci dar ich widzenia i moc walczenia z nimi. Daję ci broń i siłę. Nie zawiedź mnie".
Cholemy były istotami żyjącymi tylko po to, by zabijać i zabijały, żeby żyć. Stwórca nigdy nie wyjawił sekretu ich pochodzenia. Podobno były wśród ludzi od zawsze. Karmiły się ich żalem, bólem, rozpaczą. W desperacji same potrafiły wywołać u człowieka strach; wchodziły do jego głowy i tworzyły koszmary. Najsłabsi umierali po kilku dniach, godzinach, a cholemy zabierały ich wycieńczone dusze i karmiły się nimi. Zanim same zaczęły wzbudzać w ludziach lęk, ich formą był jedynie cień. Później, dzięki ludzkiej wyobraźni, otrzymały ciała. To, czego bali się najbardziej, pojawiało się w ich koszmarach. Mógł to być krwiożerczy wilk wielkości konia albo kąsająca żmija, której długości nie widać końca. Tyle wystarczyło, by cholemy przestały być zwykłymi cieniami i stały się okrutnym wilkiem i wężem.
CZYTASZ
Łza Koszmaru [BL]
FantasyVenatorzy sieją postrach wśród największych grzeszników tego świata, wykorzystując swoje wierne cholemy - kreatury, które żywią się negatywnymi emocjami i zmarnowanymi duszami. O ich istnieniu wiedzą jedynie Alchemicy, którzy przysięgli pokonanie wr...