Nagły wypadek wytrącił go z równowagi, nie zdjął z siebie płaszcza. Nie zwykł też chodzić w butach po domu. Moment realizacji trwał chwilę, bo zastanawiając się nad egzystencją ludzkiego gatunku, uderzył obcasem w czubek drugiego buta. Spojrzał na władcę i odwrócił wzrok, gdy zorientował się, że ten bacznie mu się przygląda. To było co najmniej niekomfortowe, ale podejrzewał, że mężczyzna oczekiwał od niego odpowiedzi.
— Tak... człowiek nie jest zbyt inteligentną istotą... — zaczął. Nie wiedział do końca, co powiedzieć, by przypadkiem nie palnąć czegoś głupiego albo, co gorsza, obrazić Bluejaya. Wprawdzie już raz przez sen zdarzyło mu się być nieco bezczelnym, ale nie spotkał się z jakimikolwiek konsekwencjami. Chyba że jedna z nich właśnie się działa. — Ale nie ma ludzi idealnych. Ani łowców.
— Ani venatorów — dodał Bluejay. — Zmierzasz w jakimś kierunku czy nie wiesz, co mi odpowiedzieć?
— Nie wiem. — Zaczął zdejmować płaszcz. — Nie mam pojęcia, co zrobiłbym na twoim miejscu. Nie wiem, co pchnęło cię do tej decyzji, ale jedno jest pewne. Jeśli nie pozbędziesz się nadmiaru cholemskiej energii, wszystkie twoje plany legną w gruzach.
Brunet zmarszczył brwi. Kal nie chciał patrzeć mu w oczy, a jednocześnie zastanawiał się, co siedzi w jego głowie.
Taktyczny odwrót, by powiesić płaszcz na oparciu i uciec od kontaktu wzrokowego.
W rzeczywistości Venator był ciekawy, czy Alchemik dalej knuje z Łowcami. Doskonale wiedział, że musi pozbyć się części demonicznej mocy i miał nadzieję, że wyjdzie z tego z tarczą.
— Rozmawiałeś z Tetrao. Jakieś postępy w mojej sprawie?
— Będzie szukał potomkini Ficarii.
— Myślałem, że wyraziłem się jasno.
— Jeśli nie będzie mogła usunąć tylko trochę energii, zrezygnujemy z tego pomysłu.
— Macie plan b?
— Nie — westchnął. — To jedyny pomysł, który ma jakąś szansę na sukces.
Bo pomysł z łzą już dawno wyeliminował z opcji.
Venator odepchnął się od blatu i podszedł do stołu, a Alchemik momentalnie spiął wszystkie mięśnie. Brunet prychnął. Najwyraźniej nadal tworzył wokół siebie aurę grozy.
— Czyli Tetra wyruszył na wschód? To kawał drogi. Da ci znać, kiedy ją znajdzie?
— Masz jego numer, sam się z nim skontaktujesz... Ja nie chcę już się w to mieszać. Blue na pewno będzie cię szukać.
— Tutaj szybko mnie znajdzie.
— Nie. — Stanowczy ton zaskoczył jego samego. — Nie możesz tu zostać.
— Muszę.
— Nie musisz. Patrz. — Wstał z krzesła i wyszedł na korytarz z Venatorem, który podążył za nim jak pies. Chwycił za klamkę do drzwi wejściowych. — Wystarczy otworzyć i...
Zdążył jedynie delikatnie uchylić drzwi, kiedy do środka wparował młodziutki cholem, taranując Alchemika. Mężczyzna poleciał na ziemię, a koszmar nabił się na przygotowaną rękę Venatora. W jego dłoni zostało niewielkie serce, a złoty proch spadł pod wpływem przeciągu na Kala, który na klęczkach trzasnął drzwiami, by przypadkiem nie wparował kolejny nieproszony potworek.
— Twoje mieszkanie jest chronione. — Bluejay wyciągnął do niego rękę. — A ja jestem na ich celowniku. Przez chwilę.
Kal zdecydował się skorzystać z pomocy, a władca strzepał pył z jego ramion.
— Bo zasłabłeś? — Spróbował udawać, że wcale nie był w szoku. Czy to była dobra chwila na zdjęcie butów?
— Ano. — Uśmiechnął się.
Alchemikowi przewrócił się żołądek od tego niewinnego uśmieszku.
— I co, i myślisz, że pozwolę ci zostać? Jakoś musiałeś sobie radzić, zanim trafiłeś do mnie.
— Walczyłem z cholemami — przyznał, krzyżując ręce na piersi. — Ale z każdym atakiem jest mi trudniej. Okaż trochę współczucia, alchemiku. Przecież nie zrobię ci krzywdy, nawet nie zauważysz, że tu jestem. Jak Tetrao się odezwie, zostawię cię w spokoju. To jak?
Blondyn przekalkulował sobie wszystko w głowie, a mianowicie spróbował określić prawdopodobieństwo przeżycia z Władcą Cholemów pod jednym dachem. Tyle złego nasłuchał się o tym człowieku, że bycie z nim w tym samym pomieszczeniu sam na sam przyprawiało go o dreszcze. Do tego odezwało się jego ramię, kiedy upadł na ziemię i przypomniał sobie pierwsze spotkanie z Venatorem.
— Zgoda — odparł w końcu. — Ale trzymaj się ode mnie z daleka.
Bluejay przytaknął, wysyłając kolejny uśmiech wprawiający Alchemika w zakłopotanie. Kallas bez słowa minął władcę i oczywiście upewnił się przy tym, że będzie dzielić ich odpowiednia odległość. A butów dalej nie zdjął.
CZYTASZ
Łza Koszmaru [BL]
FantasyVenatorzy sieją postrach wśród największych grzeszników tego świata, wykorzystując swoje wierne cholemy - kreatury, które żywią się negatywnymi emocjami i zmarnowanymi duszami. O ich istnieniu wiedzą jedynie Alchemicy, którzy przysięgli pokonanie wr...