☼17

18 4 0
                                    

        Alchemik wrócił do domu po niezbyt przyjemnej rozmowie z Isą; kobiecie nie spodobał się jego plan i próbowała go od tego odwieść, przekonać, że to zły pomysł, a miejsce Venatora jest pod ziemią i właściwie nawet na pochówek nie zasługuje

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

        Alchemik wrócił do domu po niezbyt przyjemnej rozmowie z Isą; kobiecie nie spodobał się jego plan i próbowała go od tego odwieść, przekonać, że to zły pomysł, a miejsce Venatora jest pod ziemią i właściwie nawet na pochówek nie zasługuje. Kal wreszcie stracił cierpliwość i zakończył temat, chociaż Isa nadal na niego naciskała. Mówiła, co Władca Cholemów zrobił za czasów swojego buntu, by postawić go w jak najgorszym świetle, pokazać, że mężczyzna jest okrutnym człowiekiem, mordercą. Kal słyszał o niektórych jego występkach, nie usprawiedliwiał ich i doskonale wiedział, że Jay ma swoje za uszami, ale jednocześnie gdzieś bardzo głęboko miał nadzieję na odkucie się Łowcy, gdy straci cholemską energię. O ile naprawdę była szansa na jakiekolwiek wyrzuty sumienia z jego strony.

        Ułożył się wygodnie na kanapie, był psychicznie zmęczony i zasnął dosyć szybko. W tym czasie kot wyczuł idealną okazję do kolejnej drzemki i skulił się na piersi właściciela. Ich drzemka dobijała dwóch godzin, kiedy coś uderzyło z impetem w drzwi do mieszkania. Zlękniony kot uciekł do najbliższej kryjówki w drapaku, a Kal gwałtownie podniósł się do siadu. Chwilę musiał się zastanowić, zanim ruszył sprawdzić, co to było. Najpierw niepewnie zajrzał przez wizjer, a gdy nikogo nie dostrzegł, wziął głęboki oddech i uchylił drzwi. Na ziemi leżał pokiereszowany mężczyzna — Jay — nie ruszał się, prawdopodobnie był nieprzytomny. Nie miał czasu mu się przyjrzeć, bo w tym samym momencie z trzecich drzwi po prawej dobiegł go dźwięk otwieranego zamka. Wyszedł szybko na korytarz i uklęknął przy Łowcy, zasłaniając go przed sąsiadką, która właśnie otworzyła drzwi.
        — Dzień dobry, pani Dorothy — odezwał się pierwszy Kal. Był nerwowy, ale liczył, że kobieta nie wyczuje tego w jego głosie.
         Dorothy była panią w podeszłym wieku, mieszkała sama i czasem odwiedzały ją dzieci z wnukami. Kiedy ich nie było, to Alchemik grał rolę wnuczka i pomagał jej w trudniejszych domowych obowiązkach: robił zakupy, czasem posprzątał mieszkanie albo grzebał w komputerze; pani Dorothy była obeznana w technologii (na tyle, na ile obeznana może być osoba z siódemką z przodu), ale czasem coś jej się kliknęło. Była zwykłą śmiertelniczką, więc nie był pewien, czy w ogóle widzi nieprzytomnego mężczyznę. Choć podejrzewał, że ten nie pomyślał o tym, by stać się niewidzialnym w zaistniałej sytuacji.
        Jej wzrok jednak nie pozostawiał żadnych złudzeń. Patrzyła znad okularów idealnie na nogi, których nie zdołał zasłonić.
        — Wszystko w porządku? — zapytała miękkim głosem, który w każdej innej sytuacji byłby miodem na jego uszy; Dorothy śpiewała niegdyś w barze jazzowym, a jedyne, co pozostało po tych pięknych czasach, to głos i gęste, brązowe włosy, które bardzo późno zaczęły siwieć i teraz gdzieniegdzie przebijały się pojedyncze kosmyki. Skóra straciła swoją elastyczność, ale nawet teraz można było podejrzewać, że w młodości była piękną kobietą i wciąż miała to coś; nawet ubierała się elegancko, w koszule i spódnice, i wygodne czółenka.
        — Jak najbardziej — odpowiedział szybko. — Wie pani, jak to jest. Wypije się za dużo, źle rzuci okiem... — Zamilknął na chwilę, zdając sobie sprawę, że pora była dosyć wczesna, jak na upojenie alkoholem. — Teraz na ulicy można dostać za nic.
        — Kal...
        — Tak, pani Dorothy? — Wymuszony uśmiech mówił więcej niż tysiąc słów, ale raczej sąsiadka nie przeczytała ich aż tak dokładnie.
        — Zasługujesz na kogoś lepszego — skwitowała.
        Alchemik wypuścił powietrze i zaśmiał się tak sztucznie i nienaturalnie głośno, że przestał w połowie.
        — Ma pani całkowitą rację.
        Kobieta cmoknęła z dezaprobatą i wyszła z budynku, ciągnąc za sobą ulubiony wózek, który zabierała z sobą, kiedy szła na popołudniowo-wieczorny targ.
        Kal odetchnął z ulgą i wciągnął mężczyznę do mieszkania. Ułożył go pod ścianą, sprawdził, czy na korytarzu nie zostawił żadnych śladów, zmył rękawem krew z ziemi, która nie zdążyła zaschnąć, i wrócił do Jaya. Drzwi trzasnęły, gdy oparł się o nie plecami, by je zamknąć, przekręcił zamek i usiadł przy Łowcy. Złapał go za ramiona i potrząsnął delikatnie. To była sekunda — Jay otworzył oczy i chwycił Alchemika za gardło. Ten zachłysnął się i spróbował wydostać z jego uścisku, na próżno.
        — Nasłałeś na mnie Albę — warknął Jay. Był słaby, a ostatnie resztki siły postanowił wykorzystać na Kalu.
        — O czym ty... — Nie zdołał dokończyć, bo dłoń zacisnęła się bardziej. Wbił palce w jego rękę i starał się uwolnić, brakowało mu tchu, a krtań zaczęła boleć.
        — Suka czekała na mnie ze swoimi psami. Rzuciły się na mnie. Nie pierdol, że nic o tym nie wiesz! — Rzucił Alchemikiem w ziemię.
        Kal szybko łapał powietrze, które zaczęło wypełniać jego płuca. Kasłał, a jego szyja zaczęła czerwienieć.
        — Kurwa, Jay — wykaszlał — nie zrobiłbym... ci tego. Fakt... rozmawiałem z Isą... — przełknął boleśnie ślinę — ale powiedziała... że nie będzie się wtrącać.
        — I uwierzyłeś jej?
        Alchemik uchylił się, jakby samym głosem miał go skrzywdzić. Nie patrzył mu w oczy, wpatrywał się w podłogę, w swoje dłonie, na których się opierał.
        — Przepraszam.
        — Co mi po twoich przeprosinach. Zabiję ją. Pożałuje, że... — Nagle zaczął kaszleć, a za chwilę wypluł na ziemię krew, co nie umknęło Kalowi. Mimowolnie spojrzał na Łowcę, a ten spojrzał na plamę i zaczął się śmiać coraz głośniej, aż znowu zakrztusił się krwią. Wytarł usta i brodę i znów zaczął rechotać, ukazując szereg zaszkarłaconych zębów.
        Kal jeszcze chwilę mu się przyglądał, ale ani myślał do niego podejść. Wstał i otrzepał kolana z kurzu, zostawił mężczyznę samego sobie i zamknął się w swoim pokoju, gdy upewnił się, że kot jest przy nim.
        Chodził z kąta do kąta, a Leo wodził za nim wzrokiem, aż w końcu zmęczył się od tego i zasnął. Kal usiadł przy nim i zaczął głaskać. Kot przeciągnął się, mruknął i spojrzał na właściciela żółto-zielonymi oczami. Leo był wyjątkowym kotem, choć wyglądał jak co drugi biało-czarny kot — biały pyszczek, uszka i brzuszek, czarna główka, dwie czarne plamy na grzbiecie i jedna większa połączona z ogonem. Ktoś inny powiedziałby, że był przeciętny, ale dla Kala był najpiękniejszym stworzeniem na ziemi, niezastąpionym. Obawiał się, że coś może mu się stać, skoro mieszkali pod jednym dachem z Władcą Cholemów. Dotknął jeszcze raz swojej szyi i spojrzał na drzwi, za którymi nie tak daleko znajdował się człowiek, który mógł zabić go w każdej chwili. Miał tylko nadzieję, że nie potrafił przechodzić przez ściany.

        Siedział w pokoju godzinę, zanim głośne stukanie do drzwi i dźwięk dzwonka wyrwał go na korytarz. Po Jayu została plama krwi rozmazana w kierunku łazienki. Urwany w połowie ślad wskazywał na to, że wykorzystał resztki siły, by użyć nadludzkiej prędkości.
        Alchemik spojrzał przez wizjer — to Isa czerwona ze złości rozwalała mu drzwi pięściami. Wpuścił ją do środka, a ta wparowała do jego mieszkania i pociągnęła go za koszulę.
        — Mówiłeś, że jest słaby!
        — Co? — Złapał dłoń, która go trzymała, i spróbował uwolnić materiał z uścisku.
        — Skłamałeś, że Bluejay osłabł! — Jej oczy płonęły gniewem, była wściekła. W przeciwieństwie do Kala, który był spokojny, ale rozczarowany.
        — Powiedziałem, że jest słaby. — Wyrwał koszulę z jej dłoni. — Nie ledwo żywy.
        — Mogłam zginąć! Zabił jedną z moich wiedźm! Jak możesz być po jego stronie!
        — Nie jestem po niczyjej stronie! — podniósł głos i wziął głęboki oddech, by się uspokoić. Zaczął mówić ciszej, ale dosadnie: — Prosiłem. Prosiłem, byś się nie wtrącała. To moja wina, że straciłaś człowieka? To ty podjęłaś decyzję, by zaatakować władcę cholemów. Myślałaś, że się podda? Musiał się bronić.
        Isa zaczęła kręcić głową z niedowierzania. Zaśmiała się przez łzy, które spłynęły po jej policzkach.
        — To morderca, a ty go bronisz? Jesteś aż tak głupi? — Dopiero teraz dostrzegła ślad krwi. Przełknęła ślinę i wróciła wzrokiem do Kala. — On tu jest? Wpuściłeś go do środka? Był ranny i poszedł prosto do ciebie, i próbujesz mi wmówić, że nie jesteś po jego stronie?!
        — Mówiłem, że mam plan. Isa, do cholery, byłaś bezpieczna, póki się nie wtrąciłaś. Wyjdź stąd. Jeszcze masz szansę się uratować.
        — Nie byłbym tego taki pewien — odezwał się głos za jego plecami. Władca Cholemów stał oparty o ścianę na końcu korytarza. Przebrany w ubrania Alchemika, z rozpuszczonymi, wilgotnymi włosami.
        Kal odwrócił się, zasłaniając Isę. Jay w mgnieniu oka pojawił się tuż przed nim. Zmył z siebie krew i teraz widoczne były wszystkie rysy na jego twarzy i szyi. Wiedźmy próbowały atakować wszędzie, przy dobrych wiatrach może by się wykrwawił. Na to musiały liczyć. Na oczach Alchemika rany zasklepiały się i znikały.
        — Zostaw ją — powiedział, ale już nie był tak stanowczy, jak wcześniej.
        Jay przechylił głowę i zmierzył go wzrokiem. Isa wpatrywała się w ziemię, nie chcąc zwrócić na siebie uwagi.
        — Lojalny nawet w obliczu niebezpieczeństwa. — Podszedł bliżej, kładąc dłoń na talii mężczyzny i spojrzał przez jego ramię na wiedźmę. Ich policzki niemal stykały się ze sobą. Alchemik drgnął nieznacznie, wstrzymując oddech. — Pytałaś, po czyjej jest stronie. — Położył dłoń na jego głowie i wtulił do siebie, patrząc prosto w oczy Isy. — Jest po stronie sprawiedliwości. — Pogładził ciemne włosy. — A ja jestem sprawiedliwością.
        Kal poczuł nieodpartą senność, mimowolnie oparł brodę na ramieniu władcy i zasnął głębokim snem. Isa zaniepokoiła się.
        — Co... ty mu zrobiłeś?
        — Nieświadomy będzie spokojniejszy — odpowiedział i z fałszywą czułością musnął policzkiem jego głowę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 13 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Łza Koszmaru [BL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz