☼15

39 4 0
                                    

       Krótka pogawędka pod drzwiami biblioteki nie przyniosła żadnych efektów

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

       Krótka pogawędka pod drzwiami biblioteki nie przyniosła żadnych efektów. Kal bezskutecznie próbował przekonać Venatora, by wrócił do domu i już nigdy więcej nie pojawiał się w jego miejscu pracy. Skończyło się na tym, że kiedy Alchemik zarabiał na prąd, układając sterty książek, Bluejay w najlepsze gawędził sobie z Isą. Kal zerkał ciągle w ich stronę, podczas gdy ci śmiali się i najwyraźniej świetnie razem bawili, jakby wspominali najlepsze lata swojego życia. A może Venator podrywał mu przyjaciółkę i wychodziło mu to perfekcyjnie, sądząc po jej szerokim uśmiechu.

        Bluejay czekał na niego, aż ten odbębni godziny pracy, ale w drodze do domu nie zamienili słowa. Kal bił się z myślami, co widać było gołym okiem, jednak Venator nie zagadał ani razu, by choć na chwilę wyciszyć umysł mężczyzny, choć zastanawiał się nad tym wielokrotnie podczas wspólnego spaceru. Jednocześnie podejrzewał, co Alchemikowi chodzi po głowie i wejście w tę — ciekawą zdecydowanie — rozmowę mogłoby się nieciekawie skończyć. Weszli do mieszkania w ciszy; żaden cholem nie przeszkodził im w dotarciu na miejsce. Alchemik podejrzewał, że skoro ich pan powrócił do zdrowia, a przynajmniej na chwilę odzyskał siły, to kreatury nie ośmielą się go tknąć. Nie wiedział jednak, jak długo będzie działało jego lekarstwo i co się wydarzy, gdy przestanie płynąć w żyłach władcy, ale jednego był pewien — musiał przygotować zielarskiego naparu na zapas, gdy Łowcy wyruszą w podróż na wschód.

         Ostatnie godziny przed zaśnięciem chciał spędzić w pracowni. Musiał sporządzić listę ziół potrzebnych na lek, a których mu brakowało. Wszystko zapisywał na kartce papieru, choć telefon miał tuż pod ręką, w dobie telefonów i klawiatur i tak było mu znacznie wygodniej korzystać z długopisu. Wtedy też znacznie lepiej mu się zapamiętywało, na wypadek gdyby karteczki zapomniał, choć nieczęsto mu się to zdarzało, a przynajmniej nie teraz, bo w młodości zdarzało mu się zapominać o wielu rzeczach.

        Kiedy do pokoju wszedł Venator, na początku udawał, że go nie zauważył. Nie chciał wdawać się z nim w pogawędkę, mając nadzieję, że zostawi go w spokoju, ale ku jego rozczarowaniu, mężczyzna podszedł do biurka i usiadł obok. Wyglądało na to, że coś ewidentnie ciążyło mu na sercu. Zanim przemówił, zaczął bawić się fiolkami, które pod naciskiem palca wskazującego przechylały się na boki; były puste, więc nie obawiał się, że narobi bałaganu. Prawdopodobnie i tak nie musiałby sprzątać, a wręcz zostałby wygoniony z pracowni, ale nie chciał podnosić ciśnienia Alchemikowi, kiedy zdawał się...
       — Jesteś na mnie zły? — zagadał Venator, ale nawet okiem nie rzucił na Kala, skupił się na delikatnym szkle; tak łatwo poddawało się jego ruchom to w lewą, to w prawą stronę.
       — Czemu miałbym być na ciebie zły? — Spojrzał na niego i spróbował cokolwiek wyczytać z jego twarzy, ale prócz paru bruzd na czole, nie dostrzegł nic, co mogłoby mu chociaż odrobinę podpowiedzieć, czy mężczyzna jest smutny, czy zły; patrzył na małą buteleczkę obojętnie, jakby odpowiedź Alchemika i tak nie zrobiłaby mu różnicy.
       — Ty mi powiedz. Złościsz się na mnie, bo przyszedłem do twojej pracy? A może dlatego, że rozmawiałem z twoją przyjaciółeczką?
       — Po prostu nie chcę, żeby stała jej się krzywda — odpowiedział szybko.
        Fiolka przewróciła się.
        — A kto miałby ją skrzywdzić, ja? — Prychnął. — Uwierz mi, alchemiku, ona potrafi o siebie zadbać.
        — Skąd się znacie? — Spojrzał na Venatora podejrzliwie.
        — Jej się zapytaj. Ja idę wziąć prysznic. — Wstał z krzesła i pomknął ku wyjściu.
        — Hej! — krzyknął za nim, ale ten ani myślał zawrócić.

        Kal oparł się na krześle i spojrzał na sufit, licząc, że właśnie tam znajdzie odpowiedź na nurtujące go pytania: Czy Bluejay i Isa znali się wcześniej? Jak daleko sięga ich znajomość? Kim jest Isa?
        Isabelę poznał pięć lat temu, przyczepiła się do niego pierwszego dnia pracy na stacji benzynowej (nie była to robota marzeń żadnego z nich). Isa wprowadziła go w szczegóły, bo była jakimś tam menedżerem, który właściwie wyróżniał się tylko tym, że uczył świeżaków obsługiwania maszyny do parówek i mikrofalówki. Kal był pojętnym człowiekiem, a mimo to kobieta nie opuszczała go na krok. Chciała rozmawiać, plotkować, nie miała przy nim żadnych zahamowań; potrafiła obgadywać klientów, kiedy tylko zamknęły się za nimi ruchome drzwi. Najczęściej skupiała się na mężczyznach przyciągających wzrok, co wzbudziło w Alchemiku podejrzenie, że Isa jakimś cudem odkryła jego preferencje na długo zanim do tej rozmowy w ogóle doszło. Nie uważał, że jego wygląd krzyczał o tym, że woli płeć męską; właściwie w tamtym czasie ubierał się... zwyczajnie (i nic się w tej kwestii nie zmieniło), jego ubiór nie krzyczał, że jest gejem, a wtedy były popularne konkretne ciuszki, które otrzymały łatkę gejowych, a jednak Isabela wyczuła w nim pociąg do mężczyzn i mógłby przysiąść, że już wtedy wiedziała, jaki jest jego typ. Podejrzewał, że wychwyciła to po jego reakcjach na przystojnego klienta. Rumieńce były niczym przy nagłym zająknięciu się na widok człowieka, którego krew musiała być zmieszana z jakimś bóstwem piękności.
        Zaprzyjaźnili się dosyć szybko dzięki zaangażowaniu Isabeli, a później Kala, który zaczął czuć się przy niej swobodniej. Może nie była nigdy powierniczką jego największych sekretów, ale co mógł, to jej powiedział, dlatego też był przekonany, że kobieta jest najzwyklejszą śmiertelniczką, ale jeśli zastanowić się nad jej reakcjami na nietypowe sytuacje, które spotykały Alchemika, to albo Isa miała niebywały dar do ignorowania wszystkiego, co nie zmieściłoby się w umyśle prostego śmiertelnika, albo Łowcy nie byli jej wcale obcy.
        „To by wyjaśniało, czemu nie wypytywała mnie o Tetrao" pomyślał.
        Mogłaby zrobić mu na złość, bo w końcu wiedziała, że ten nie potrafi kłamać, a może wolała żyć jak człowiek bez żadnych nadnaturalnych darów.
        Nie była Łowczynią, tego mógł być pewien, ale reszta była dla niego niewiadomą. Miał nadzieję, że dzisiaj wyciągnie z Bluejaya jakieś przydatne informacje, a póki co zostawił swoje alchemiczne receptury w spokoju, przeszedł do salonu i cierpliwie czekał, aż Venator zakończy kąpiel. W dłoniach bawił się czarną gumką; przewracał ją na drugą stronę i rozciągał.

Łza Koszmaru [BL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz