Dzwonek windy wybudził mnie z rozmyślań, potrząsnęłam głowa i pewnym krokiem ruszyłam przez hall w stronę recepcji.
-Jak możesz mnie nie poznawać? Jak wyśle ci papiery w sprawię alimentów też będziesz udawać, że mnie nie znasz? - Głos Mel niósł się po całym pomieszczeniu. Kłóciła się z mężczyzną niewiele starszym od nas. Był mocno zdezorientowany zaistniałą sytuacją, a niska blondynka stojąca przy jego boku wyglądała jakby zaraz miała wydrapać oczy mojej przyjaciółce. Nigdzie nie było widać gościa z recepcji. Nie dziwię mu się, też bym zwiewała stąd jak najszybciej.
-Co tu się dzieje? - Stanęłam obok przyjaciółki i ledwo zauważalnie kiwnęłam do niej głową, dając znać, że ma kończyć przedstawienie.
-Ten gość rżnie głupa, że nigdy mnie nie widział a zrobił mi dziecko!!!- Wrzasnęła Mel wyrzucając ręce przed siebie.
-Ale ja naprawdę cię nie znam- warknął z taką samą mocą i spojrzał na mnie błagalnie, mając nadzieje, że może jakoś wyciągnę go z tej abstrakcyjnej sytuacji.
-Kochanie, ale to nie ten. - Odpowiedziałam spokojnie łapiąc moją aktoreczkę za rękę. Chłopka ma szczęście, że to tylko przedstawienie, bo mogłam wysłać do niego prawdziwą przyszłą matkę jego prawdziwego przyszłego dziecka.
-Jak to niby nie ten? - Zawahała się, a jej broda lekko zadrżała. Odwróciła się w jego stronę i przyjrzała się mężczyźnie uważniej. – Racja, tamten miał niebieskie oczy, ten ma jakieś sraczkowato zielone. - Odparła ze spokojem i wzruszyła ramionami, po czym uśmiechnęła się uroczo i ruszyła jakby nigdy nic w stronę wyjścia. - Sorry za kłopot. - Zawołała jeszcze do nich przez ramię zostawiając parę w totalnym osłupieniu i mało brakowało a zaczęłaby biec do drzwi.
-Napisz do dziewczyn, żeby się zbierały, zaraz zrobi się gorąco- szepnęłam do niej, kiedy stałyśmy już przed budynkiem. - Za ile będą? - Zapytałam mamy opartej o drzwi od strony kierowcy naszego czarnego SUV-a.
-Za jakieś trzy minuty- odparła zerkając na swój delikatny srebrny zegarek na nadgarstku. Jedynej rzeczy, prócz listu, od swojej biologicznej matki, z którymi została znaleziona jako niemowlę.
-Poczekaj na dziewczyny i uciekajcie stąd jak najszybciej- wydałam polecenie zabierając przy okazji papiery z tylnego siedzenia, które miały mi pomóc wyciągnąć z aresztu chłopaków.
-A co z tobą? - Mel właśnie chowała telefon do kieszeni kurtki.
-Poczekam aż ich wyprowadzą, potem pojadę za nimi. Trzeba jakoś wyciągnąć naszych kryminalistów. Taki był plan.
-Akta pomogą tylko z jednym- wtrąciła mama wsiadając do samochodu na miejsce kierowcy.
-Diego wyjdzie z godnie z planem- spojrzałam na Mel i ścisnęłam jej dłoń. - Aaron natomiast...- Westchnęłam- przy nim będę improwizować.
Z ulicy obok docierały już do nas dźwięki syren radiowozów i karetek, a światła odbijające się w szklanych ścianach rozjaśniły całą dzielnicę. W ostatniej chwili przez obrotowe drzwi wypadły Raven i Stella, i bez zatrzymania ruszyły w stronę otwartych tylnych drzwi samochodu. Mel ruszyła w ich ślady i obiegając samochód wskoczyła na miejsce pasażera z przodu. Jednocześnie zatrzasnęłyśmy drzwi a mama odpaliła wóz, ja biegiem ruszyłam do auta Aarona zaparkowanego o drugiej stronie ulicy. W ostatnim momencie zanim radiowozy wyjechały zza rogu mama wykręciła i wjechała w najbliższą uliczkę by ominąć konwój.
Pierwsi policjanci wyskoczyli z radiowozów jeszcze zanim te zdążyły się zatrzymać i ruszyli pędem do budynku. Reszta rozglądała się za anonimowym informatorem, lecz nikogo nie znaleźli. Chwilę później dojechały do nich karetki i z jednej z nich wyskoczyli ratownicy, rozmawiali przez chwilę z szeryfem po czym rośniesz wkroczyli do budynku w eskorcie policjantów. Cała akcja trwała naprawdę krótko, bo po jakiś dwudziestu minutach pierwsi funkcjonariusze wyszli prowadząc Diego i Aarona skutych kajdankami za plecami i wsadzili ich do dwóch osobnych radiowozów. Zaraz za nimi wyszli ratownicy niosąc na noszach ciało przykryte białą płachtą i zanim zapakowali je do karetki zakrzyknęli coś do ludzi z drugiego wozu i ruszyli przed siebie.
CZYTASZ
Queen of All
ActionDorośli pytają kiedy zamieniliśmy napoje gazowane na alkohol, lizaki na papierosy a cukierki na narkotyki. Ja chyba znam odpowiedź. Jest to dokładnie ten sam moment kiedy coś co powinno być piękne staje się toksyczne. Na przykład miłość. ~~~~ Wiem ż...