22. Cena zbyt wysoka

18 3 5
                                    

Dosłownie przez całą resztę tygodnia unikałam nie tylko przyjaciół, ale też innych ludzi. Byłam w kompletniej rozsypce psychicznej. Nie potrafiłam spojrzeć im w oczy, po tym co powiedział mi Diego. Z jednej strony byłam na niego wściekła tak że aż się we mnie gotowało, a z drugiej wiedziałam, że nawet jeżeli nie za wszystko, to w większości ja byłam odpowiedzialna za ten bajzel. Nie tylko ja nie mogłam na nich patrzeć, ale również oni unikali mnie jak ognia, jak tylko widzieli mnie na korytarzu. Czasem, tylko zanim zdarzyli odwrócić głowę mogłam dojrzeć w ich oczach jakiś rodzaj smutku. Jedynie Kieran i Stella potrafili minąć mnie na korytarzu nie spuszczając ze mnie wzroku, a chłopak nawet parę razy kiwnął do nie lekko głową jakby na przywitanie. Trochę niezręcznie, niepewny czy na pewno powinien to zrobić. Mel, gdy mnie widziała, uciekała trochę przerażona i udawała, że zapomniała czegoś wracając tam skąd przyszła. Za to Diego i Raven traktowali mnie jak powietrze. Za każdym razem, kiedy przechodziłam koło stolika na stołówce, przy którym zawsze siedzieliśmy, gdy pogoda nie dopisywała poza murami szkoły, słyszałam szepty właśnie tej dwójki. Dlatego też przestałam w ogóle tam chodzić, siedziałam tylko przez całą przerwę samotnie w pracowni, wpatrując się w kolejne płótno.

W tym miesiącu pracowałam nad obrazem olejnym, jedynie szarość, czerń i biel. Przedstawiał wielkie urwisko a o jego ostre kamieniste dno rozbijało się wzburzone przez panującą tam burze morze. Miało tam być tylko to, ale pewnego dnia, kiedy przyszłam do pracowni, zauważyłam, że ktoś ubrudził jego krawędź czerwoną farbą. Była to naprawdę mała kropelka i gdyby nie kolory i aura bijąca od obrazu, byłaby kompletnie niezauważalna. Mimo wszystko nie pozbyłam się jej a nawet rozmazałam, tworząc wrażenie pukli czerwonych włosów osoby, która nadziała się na jeden z kamieni na dnie.

Z rodzicami też nie było za ciekawie, nie chciałam nawet na nich patrzeć już nie wspominając o rozmowie. W stosunku do nich nie miałam żadnych mieszanych uczuć. Byłam po prostu wściekła i rozżalona. Jak mogli mnie sprzedać temu człowiekowi i nawet nie napomknąć o tej rodzinie nic więcej jak to, że matka kiedyś przyjaźniła się z Marin, a i tak musiałam to kiedyś wyciągnąć od niej siłą. Naprawdę myśleli, że się nie dowiem, że on nigdy się o mnie nie upomni?

Nie chciałam z nimi rozmawiać na żaden temat, a kiedy w środę wróciłam do domu dałam im jasno do zrozumienia, że nie jestem na nich w stanie patrzeć bez obrzydzenia i jak przez tyle lat śmiali nazywać się moimi rodzicami. Mimo to często próbowali nawiązać jakiś kontakt. Ostatnim razem, kiedy siedziałam w swoim pokoju i spróbowali, mając nadzieje, że się uspokoiłam, bardzo się zdziwili. Zanim którekolwiek z nich choć otworzyło swoje zakłamane jadaczki zaczęłam rzucać w nich wszystkim co miałam pod ręką z taką siłą i częstotliwością, że w pewnym momencie poleciała w ich stronę szklanka z zamoczonymi w niej pędzlami, rozbiła się o ścianę dosłownie o milimetry od głowy ojca. Stwierdzili w końcu, że zostawią mnie w spokoju, zaraz po tym jak pojechali na pogotowie by wyciągnąć odłamki szkła z jego ręki, które jak widziałam wbiły się dość głęboko, wyjechali pozostawiając mnie samą w domu. Nie wiem, gdzie zniknęli i na ile albo czy w ogóle zamierzają wrócić, nie obchodziło mnie to.

To było wczoraj, dzisiaj w ten sobotni zimny wieczór siedziałam sama przed telewizorem, oglądając jakąś parodię horroru, nie pamiętam nawet jakiego. W saloniku przy otwartych drzwiach na taras, wiatr przez nie wpadający ochładzał pokój do temperatury panującej w zamrażarce. Wiedziałam, że teraz trwa gruba impreza z okazji urodzi Aarona, na której pewnie wszyscy świetnie się bawią pijąc, tańcząc i śmiejąc się do rozpuku. Nie mogłam się tam pojawić, kolejnych urodzin bym nie przeżyła.

Równie mocno jak rodziców nie chciałam widzieć też samego chłopak. Gdyby tylko nie zabrał mnie na te cholerne przyjęcie, dalej żyłabym w tej słodkiej bajce i niewiedz. Nie przyszłabym do Diego i nic by się nie zjebało, żadna relacja, żadna prawda nie wyszłaby na jaw i żaden demon o zielonych oczach nie zatrułby mi życia, pojawiając się w każdym zakamarku mojego umysłu, jeszcze chociaż przez chwile żyłabym tak jak kiedyś. Dopóki by sobie o mnie nie przypomniał.

Queen of All Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz