2.

27 7 8
                                    

    Otwieram oczy, na dworze jest podejrzanie jasno i słonecznie. Zerkam na zegarek.
- O kurwa! - Wyrywa mi się na głos. Zaspałam. Wczoraj tak się upiłam, że zapomniałam nastawić budzik. Nie pamiętam nawet, jak i o której dotarłam do sypialni. Powinnam właśnie parkować auto na parkingu przed biurem. Biegnę do łazienki, biorę prysznic w błyskawicznym tempie.
- Cholera! - Uderzam głową o szafkę i czuję przeszywający ból. Świetnie, wspaniały początek dnia. Nakładam maskę na twarz, dosłownie mam na niej tonę tapety. Muszę jakoś zakryć rozcięte usta i wory pod oczami. Wyglądam okropnie, jestem blada i jest mi niedobrze. Biegnę do kuchni, chwytam słodkiego rogala i napój energetyczny. To na razie musi mi wystarczyć. Przed wyjściem obchodzę jeszcze cały dom, może Patryk wrócił, jak spałam? Niestety, nie ma go. W telefonie nie mam też żadnej wiadomości ani połączenia. Nie mam zamiaru do niego dzwonić, wczoraj i tak przesadziłam. Ma ode mnie pewnie z trzydzieści nieodebranych połączeń. Zdążyłam już wyjść na totalną idiotkę.
     Wychodzę przed dom i uderza mnie żar lejący się z nieba. Zdecydowałam się założyć dżinsy i koszulkę. Już tego żałuję, bo jest za gorąco, a pot leje mi się po plecach. Mogłam założyć sukienkę. Nie mam jednak czasu się cofać. Wsiadam do samochodu i włączam tryb głośnomówiący.
- Cześć Inez, co tam słychać siostra? - Dawno nie rozmawiałam z Mają. Postanawiam wykorzystać drogę do pracy i to nadrobić.
- Cześć, kiepsko. Wczoraj wszystko się powtórzyło. Naprawdę już nie mam na to siły.
- Słabo, spróbujcie porozmawiać. – Dla Mai wszystko wydaje się takie proste. Zlał cię facet? Porozmawiaj z nim! Ktoś cię zgwałcił? Porozmawiaj z nim! Moja młodsza siostra jest jeszcze taka naiwna. Nie wszystko da się załatwić rozmową.
- Majka, rozmowa tu w niczym nie pomoże.
Gadamy jeszcze chwilę, a ja docieram na parking. Jestem spóźniona okrągłą godzinę. Rozłączam się i kieruję w stronę drzwi. Pędzę do swojego biura, miałam dziś przygotować ważne dokumenty dla szefa. Siadam za biurkiem i od razu zabieram się do pracy.
- Witam panią, czy wie pani, która jest godzina? - Cholera, miałam nadzieję, że szef nie zauważył mojej nieobecności.
- Dzień dobry szefie, przepraszam. Mały problem od rana. Kiepsko zaczęłam dzień, za chwilę będzie pan miał na biurku potrzebne raporty.
Ta praca to najlepsze co mi się przytrafiło. Po wysłaniu tysiąca CV straciłam już nadzieję na etat w agencji reklamowej i zaczęłam rozglądać się za czymś innym. Zadzwonił jednak telefon i zaproszono mnie na rozmowę. I zostałam, pracuję tu już ponad trzy lata. Nie mogę tego stracić, zarobki są naprawdę niezłe i nie muszę się martwić, z czego zapłacę kolejną ratę kredytu.
    Szef kiwa głową i wychodzi z pomieszczenia. Muszę wziąć się w garść, staram się odłożyć problemy na bok i całą swoją uwagę skupić na pracy. Do głowy jednak co chwilę wpadają mi inne myśli. Zastanawiam się, gdzie Patryk spędził noc, czy będzie w domu, jak wrócę z pracy, czy znów kupi mi ogromny bukiet kwiatów w ramach przeprosin. Potrząsam głową i karcę się w duchu.
Skup się na pracy!
     Po południu raporty w końcu są skończone. Nie wyszłam nawet na przerwę na lunch. Czuję, jak burczy mi w brzuchu, najważniejsze jednak, że sprawnie uporałam się z pracą. Kładę je na biurku szefa i kieruję się w stronę wyjścia na zewnątrz. Muszę zapalić. Po drodze wrzucam drobniaki do automatu i chwytam kubek z kawą. Niebo lekko się zachmurzyło i chyba zanosi się nie deszcz. Cieszę się, że chociaż trochę się schłodzi, bo mówiąc szczerze, mam już dość tych upałów. W nocy nie da się spać, a w dzień zaraz po wyjściu z domu człowiek jest momentalnie cały mokry od potu. Zaciągam się dymem, czuję lekkie skołowanie i odprężenie.
- Inez, szef cię szuka. – Odwracam się, słysząc głos koleżanki. No może użyłam tu za dużego słowa, powinnam nazwać ją współpracownicą. Do koleżanki jej daleko. Przyszła tu w tym samym celu co ja. Wkłada papierosa do swoich nienaturalnie wielkich ust. Ma tam chyba z kilogram botoksu.
- Dzięki – rzucam szybko i gaszę peta. Czego on znowu ode mnie chce? Błagam, niech ten dzień się już skończy. Niemalże biegnę do jego gabinetu.
- Podobno szef mnie szuka.
- Tak Inez, szukam cię. I jak na złość dzisiaj nie mogę cię nigdzie namierzyć. Nie dość, że się spóźniłaś, to jeszcze nawaliłaś w raportach takich byków, że głowa mała. Co się dzieje? - Cholera, przecież sprawdzałam to trzy razy. Od kiedy my jesteśmy na „ty"? Chyba naprawdę się zdenerwował.
- Przepraszam, jestem ostatnio trochę... przemęczona.
- Szczęście w nieszczęściu, że zdecydowałem się przejrzeć te papiery przed dzisiejszą prezentacją. Gdybym tego nie zrobił, najedlibyśmy się wstydu i stracili klienta. Co ty masz na policzku? - Przygląda mi się podejrzliwie. Zapomniałam rano nałożyć puder, a podkład najwidoczniej się starł. Czuję, jak robi mi się gorąco.
- Eee, rano wstałam spóźniona, podczas szybkiego prysznica uderzyłam się w szafkę. Naprawdę mam dziś kiepski dzień. - W sumie nie jest to do końca kłamstwo. Uderzyłam się dziś w szafkę, nabiłam sobie potężnego guza na czubku głowy.
- W porządku, wracaj do pracy.
Widzę, jak na mnie patrzy, raczej nie do końca mi wierzy. Mam ochotę wyjść i zapalić, wcześniej zgasiłam niemalże całą fajkę. Kieruję się jednak prosto do swojego biurka, nie mogę się już narażać. Siadam na krześle i skupiam uwagę na ekranie monitora. Z rozmyślań nad nową kampanią wyrywa mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Na ekranie widzę imię swojego męża:
,,Zrób zakupy"
Odchylam się na krześle i biorę głęboki wdech. Co za idiota! W tej chwili nienawidzę nie tylko jego, nienawidzę także siebie. Jestem słaba, daję się poniżać własnemu mężowi. On najwyraźniej nie widzi w tym nic złego. Przynajmniej ma darmową siłę roboczą i żywą dmuchaną lalkę. Nic nie odpisuję, odkładam telefon i wracam do pracy. Trudno mi się na czymkolwiek skupić. Już nic dziś nie zrobię, nie ma szans. Czekam do szesnastej, a czas niemiłosiernie się dłuży.
     Gdy wybija upragniona godzina, jestem już przy drzwiach i wychodzę na rześkie powietrze. Ostatnie dwie godziny lał potężny deszcz, a z oddali słychać było grzmoty. Zaciągam się przyjemnym zapachem, następnie papierosowym dymem.
- O rany, co ci się stało? - Upierdliwa Pani Botoks chyba się dziś na mnie uwzięła. Z tego wszystkiego zapomniałam użyć fluidu i zatuszować siniaka.
- Nic takiego, w porannym zamieszaniu nie zauważyłam szafki w łazience – silę się na lekki ton głosu. Jeszcze brakuje mi tego, żeby ta plotkara naopowiadała jakichś głupot wszystkim w firmie.
Gaszę peta i wsiadam do samochodu, chcę stąd jak najszybciej odjechać, żeby nie musieć patrzeć dłużej na jej parszywą gębę. Włączam radio i kieruję się w stronę supermarketu. Nie mam siły myśleć, pakuję artykuły do koszyka zupełnie bez ładu. Nie wiem, czy uda się z tego sklecić jakiś obiad, ale mało mnie to obchodzi. Ważne, żeby Patryk miał co zjeść, jak wróci. Jeśli o mnie chodzi, to mogę nie jeść całymi dniami.
- Halo? - Na ekranie telefonu widzę zdjęcie Mai.
- Tak sobie pomyślałam, może wpadniesz dzisiaj do mnie? Zrobimy sobie babski wieczór, zamówimy sushi. Odstresujesz się trochę, zresetujesz.
Ta propozycja brzmi idealnie, wizja wieczoru z siostrą, winem i sushi brzmi świetnie. Umawiam się i kieruję w stronę kas.
    Podjeżdżam pod dom, auto Patryka stoi na podjeździe. A więc już wrócił, ciekawe gdzie był tyle czasu. Pewnie u któregoś ze swoich kumpli. Wzdycham ciężko i przekręcam klucz w drzwiach.
- Inez! W końcu jesteś kochanie. – Tak jak się spodziewałam, mój mąż na chwilę wejdzie w rolę troskliwego mężczyzny. A ja znowu będę się łudzić, że tak zostanie już na zawsze. A potem znowu coś wyprowadzi go z równowagi i historia zatoczy błędne koło.
Bierze ode mnie zakupy i idziemy do kuchni. Na blacie stoi ogromny bukiet czerwonych róż. Chciałabym powiedzieć, że nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia, ale wtedy bym skłamała. Zawsze czuję ciepło w sercu, gdy dostaję od niego prezenty, nawet te rekompensujące jego agresję. Staram się jednak nie dać po sobie tego poznać i udaję obrażoną.
- Umówiłam się z Mają, zostanę pewnie u niej na noc.
- Skarbie, no coś ty! Myślałem, że spędzimy ten wieczór razem. Kupiłem twoje ulubione winko. Myślałem, że się pogodzimy. – Patryk jak zwykle potrafi postawić na swoim. Mimo woli moja mina zmienia się i na twarzy pojawia się cień uśmiechu. Nienawidzę tego, jak ten człowiek nadal na mnie działa. Wiem, że bez względu na moją decyzję i tak nigdzie dzisiaj nie wyjdę, więc nie próbuję nawet protestować. Skończyłoby się to kolejną awanturą i powtórką z wczoraj. Mam do wyboru względnie miły wieczór albo furię męża. Wynik jest prosty.
    Zadzwoniłam do Mai i odwołałam spotkanie. Nie była zadowolona, ale musiały jej wystarczyć moje przeprosiny. W końcu jest moją siostrą, a rodzinie wiele się wybacza. Muszę przyznać, że nie żałuję mojej, a raczej Patryka decyzji. Reszta wieczoru upłynęła nam w naprawdę cudownej atmosferze. Upiekłam zapiekankę, bo ze składników, które kupiłam, nie dało się zrobić nic innego. Zjedliśmy ją na tarasie, popijając moim ulubionym winem. Patryk włączył naszą płytę, której słuchaliśmy na początku naszej wspólnej drogi. Na chwilę wrócił ten mężczyzna, którego pokochałam pięć lat temu. Gdy zaszło słońce, rozpaliliśmy w kominku i długo się kochaliśmy. Leżąc wtulona w męża, próbowałam wyrzucać z głowy myśli o jutrze. Co ono przyniesie? W jakim humorze wstanie Patryk? Czy tym razem zmienił się na zawsze?

Bez HamulcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz