4.

11 5 0
                                    

    Stoję przed drzwiami mieszkania mojej siostry. Zżera mnie ciekawość, zastanawiam się, co tym razem odwaliła. Może to znowu jakiś cudowny pomysł na biznes i potrzebuje pieniędzy? Już kilka razy wybijałam jej z głowy podobne rzeczy. Mama zawsze powtarzała, że to mi lepiej ułożyło się w życiu, że to ja mam więcej szczęścia. Ja wiem, że to nie chodzi o szczęście. Uważam, że wszystko to, co mamy w życiu jest po prostu wynikiem naszych działań. Gdybym nie walczyła o pracę w agencji, to na pewno nie byłabym teraz w tym miejscu, w którym jestem obecnie. Gdybym nie poślubiła Patryka... No właśnie, może teraz moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej, lepiej.
- Siema! - Drzwi od mieszkania otwierają się i Maja gestem ręki zaprasza mnie do środka. Dawno tu nie byłam, w porównaniu z moim domem siostra mieszka w totalnej klitce. Jeden pokój połączony z kuchnią, malutka łazienka z prysznicem i brak przedpokoju. Nie potrafiłabym tak żyć, chyba bym się tu udusiła.
- Cześć, przyniosłam prowiant tak, jak obiecałam! – Uśmiecham się i macham jej przed nosem butelkami z winem. Wzięłam dwie na wszelki wypadek. Zawsze lepiej jak zostanie, niż miałoby zabraknąć. Poza tym jutro jest niedziela. – Co to za tajemnica ? Umieram z ciekawości od wczoraj!
Siostra patrzy na mnie beznamiętnym wzrokiem. Mam wrażenie, że gapi się gdzieś daleko poza mną zamiast na mnie.
- Jak z Patrykiem?
Wygląda na to, że mnie nie słuchała. Albo nie chciała słyszeć.
- Kiepsko, co mam ci powiedzieć. Coraz częściej myślę o rozstaniu. Wydaje mi się, że to jedyne sensowne wyjście z tej sytuacji. Nie będzie już między nami dobrze, dawno straciłam już na to nadzieję. – W oczach czuję łzy, to niewiarygodne jak dużo uczuć wywołuje we mnie ten człowiek. Chyba tylko dlatego nadal z nim jestem.
- Przykro mi Inez, naprawdę. Ale zastanów się jeszcze. Dopiero co się pobraliście, oboje dopiero co weszliście w nowe role, męża i żony. Może jeszcze wszystko się ułoży, co?
Powoli przestaję rozumieć własną siostrę. Powinna walczyć o mnie i sama namawiać mnie na rozstanie. A ona jeszcze zachęca mnie, żebym dalej tkwiła w tej chorej relacji. Dotykam obolałego policzka i dochodzę do wniosku, że ta rozmowa nie ma sensu. Otwieram wino i idę po dwa kieliszki.
- Może lepiej się napijmy. – Podaję Mai pełny kieliszek. Sama też sobie nie żałuję. Pociągam spory łyk i patrzę pytająco na siostrę. Odstawiła kieliszek na stół, nie mocząc nawet ust.
- Jestem w ciąży. - Co?! Chyba się przesłyszałam. Przecież ona nie ma nawet chłopaka, przynajmniej nic o tym nie wiem. Dopijam swój kieliszek i sięgam po ten ze stołu. Przechylam i zeruję go jednym haustem.
- Ale z kim? Jak?
- Nie wiesz, jak się robi dzieci? - prycha. Hormony ciążowe zaczęły już chyba działać.
- Po co ta złośliwość? Pytam, bo nie wiedziałam nawet, że się z kimś spotykasz. – Silę się na spokojny ton głosu. Widzę, że Maja jest zdenerwowana i podminowana. Jeśli i ja zacznę się denerwować, to niczego się nie dowiem.
- Przepraszam, nie, nie spotykam się z nikim. Byłam na imprezie i po prostu tak wyszło.
Wstaję i dolewam sobie wina. Za dużo wiadomości naraz. Moja siostra jest w ciąży i do tego nie wie, kto jest ojcem.
- Nie spodziewałabym się tego... - To jedyne co udaje mi się wykrztusić.
    Panuje niezręczna cisza, którą przerywa dźwięk przychodzącej wiadomości:
,,Wracaj do domu."
Nie ma szans, nie dam się znowu zmanipulować. Nie wrócę. Ciekawe czy to zasługa szumiącego w głowie alkoholu, czy nabrałam odwagi, ale wyciszam telefon i odkładam go na szafkę. Patryk nie lubi Mai, nie stara się nawet tego ukrywać. Moja siostra też za nim nie przepada. Nienawidzę świąt ani innych rodzinnych spotkań. Siedzę wtedy jak na szpilkach gotowa na złagodzenie kolejnej wymiany zdań, która może doprowadzić do wielkiej awantury.
- Ja też się tego nie spodziewałam. Ale jak to się mówi, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, jakoś dam radę. – Ton głosu Mai jest zdecydowanie zbyt wyluzowany. Jakoś da radę? Jakoś? Niby jak? Nie potrafię tego pojąć. Mała kawalerka, praca na kasie w supermarkecie. Nie ma nawet umowy, jest na śmieciówce, nie pójdzie na macierzyński. Nie mówię jednak tego wszystkiego na głos, nie chcę jej dobijać. To i tak w niczym nie pomoże.
    Dolewam sobie wina i schodzimy na lżejsze tematy, opowiadam jej o spotkaniu z Wojtkiem, jest zdziwiona, że wrócił, tak samo, jak ja wzdychała do niego w młodszych latach. Patryk nie daje za wygraną, żałuję, że nie wyłączyłam wibracji. Teraz co chwilę przypominają mi o tym, że wieczorem czeka mnie awantura. Maja wychodzi do toalety, wstaję, chwytam telefon i wychodzę na balkon zapalić. To jest właśnie ewenement tego mieszkania i jego jedyny plus. Całkiem spory jak na taką klitkę balkon, spokojnie zmieszczą się tu dwie osoby. Majka posadziła na nim kwiaty, wygląda to naprawdę przytulnie i przyzwoicie. Zapalam papierosa i wybieram numer do męża.
- W końcu. – Słyszę, że mówi przez zaciśnięte zęby. Jest wściekły. Zaciągam się fajką i opieram o barierki balkonu. Robi mi się słabo. Biorę głęboki wdech, tym razem rześkiego, wieczornego powietrza.
- Zaraz wracam.
- Czekam – ucina krótko. Nienawidzę tego, nie krzyczy, nie powie nic, co zdradzi jego nastrój. Wiem tylko, że jest wściekły. Nienawidzę także siebie. Jestem słaba i znów robię wszystko pod jego dyktando. Niepotrzebnie oddzwoniłam, pisząc, łatwiej jest mu odmówić, niż kiedy słyszy się jego głos.
- Dzwonił? - Podskakuję i widzę Majkę. Nawet nie słyszałam, kiedy tu weszła. Chyba totalnie mnie odcięło.
- Tak. Wracam do domu, zamówisz mi taksówkę?
- Jasne, jeśli tak chcesz... – Siostra wchodzi do domu i posłusznie robi to, o co proszę.
Oczywiście, że tego nie chcę. Najchętniej zostałabym u Mai na noc, tu czuję się bezpiecznie. Na samą myśl o tym, że za kilkanaście minut będę wchodzić do domu, robi mi się niedobrze. Czuję, że zaraz zwymiotuję. Wyrzucam peta za balkon i biorę kilka głębokich wdechów.
- Za trzy minuty będzie. – Gdy Maja komunikuje mi, że czas wychodzić sytuacja jest opanowana. Dotrę do domu bez puszczenia pawia. Chociaż jeden sukces dzisiejszego dnia. Zakładam buty, narzucam bluzę i wychodzę na letni, przyjemny chłód. Uwielbiam wieczory o tej porze roku. Nie jest już tak gorąco, jak za dnia, nie jest też zimno. A powietrze ma taki cudowny zapach. Nie potrafię się jednak tym nacieszyć. Kulę się w sobie na myśl, co czeka mnie na miejscu.
- Dobry wieczór. – Wsiadam do taksówki i podaję kierowcy adres. Na szczęście nie jest skory do rozmowy. Jestem mu za to bardzo wdzięczna, bo to ostatnia czynność, na jaką mam ochotę. Cały czas mam w głowie ponure myśli. Może nie będzie aż tak źle?
    Płacę i kieruję się w stronę domu, światła w kuchni są zapalone. Tak jak zapowiedział, czeka. Przekręcam klucz w zamku i staram się być jak najciszej. Nie wiem dlaczego, przecież i tak nic mi to nie da. Na pewno wpatruje się w drzwi i tylko czeka, kiedy się w nich pojawię.
- Nie, proszę... – Trzymam jego rękę, która ściska moje włosy. Czuję, że wyrywają się pojedyncze pasma. Puszcza mnie i ląduję z impetem na podłodze. Uderzam się w kość ogonową, przez chwilę nie mogę złapać tchu. To chyba z nerwów i bólu. Patryk wychodzi do kuchni, wstaję z podłogi i idę za nim. Nalewam sobie wody, wypijam całą szklankę.
- Jest jedenasta w nocy – cedzi przez zęby.
- Zasiedziałam się u Mai, gadałyśmy o pracy, dopinam ważny projekt. – Ta wymówka jest dobra na wszystko. Rodzina i znajomi mają mnie za pracoholiczkę, co chwilę dopinam ważne projekty. Nie interesuje ich jednak branża reklamy i nie drążą dalej tematu.
    Patryk odwraca się do okna i opiera ręce na kuchennym blacie. Widzę, że stara się powoli uspokoić. To dobrze, odwracam się i idę na górę do łazienki. Odkręcam kurki z wodą i ogarnia mnie przyjemne ciepło. Gdy widzę, jak pasma moich włosów lądują w odpływie, po twarzy ciurkiem lecą mi łzy. Uwielbiam swoje włosy i bardzo o nie dbam. Dziś to one oberwały. Zarzucam ciepły szlafrok, w lustrze oceniam straty i idę do sypialni. Mój prysznic musiał naprawdę długo trwać. Mąż śpi odwrócony plecami. Zdejmuję szlafrok i wskakuję pod kołdrę, mimo lata jest mi strasznie zimno. Nie mam jednak odwagi wstać, żeby się cieplej ubrać. Nie chcę go obudzić. Odwracam się, zwijam w kulkę i zamykam oczy. Myślę o Mai, o jej nienarodzonym dziecku, o swoim życiu, o mamie. Czy aby na pewno to ja mam większe szczęście? Oczy mi się kleją i robi się błogo, zegarek wskazuje północ. Jak dobrze, że jutro niedziela.

Bez HamulcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz