13.

10 4 0
                                    

     Budzi mnie potworny ból głowy. Nie wiem, czy to wynik stresu, czy szklanki whisky, którą wypiłam jednym haustem przed snem. Patryk wrócił, kiedy już spałam. Obudziłam się, ale przykryta kołdrą po sam czubek głowy udałam mocny sen. Nie miałam ochoty nawet na niego spojrzeć. Zerkam na ekran telefonu, za piętnaście minut zadzwoni mój budzik. Dziś wracam do firmy. Na samą myśl ściska mnie w żołądku. Nie mam pojęcia, co wydarzyło się tam podczas mojej nieobecności. Ciekawe, czy moja posada nadal tam na mnie czeka. Nie zdziwiłabym się, gdyby mnie wyrzucili. Odganiam ponure myśli, w niczym mi teraz nie pomogą. Muszę wziąć się w garść i pokazać wszystkim, że nadal jestem wartościowym pracownikiem. Jak teraz stracę pracę, to chyba strzelę sobie w łeb...

Opanuj się, wszystko będzie dobrze! - mówię sobie w myślach. Ostatnio często mi się to zdarza. Lubię porozmawiać sama ze sobą. Czy to już oznaka szaleństwa? 

     Podnoszę się i stawiam stopy na miękkim dywanie. Mąż jeszcze śpi, chociaż zwykle wstawał przede mną. Zawsze wolał być wcześniej w warsztacie. Przez chwilę walczę sama ze sobą, rozum jednak wygrywa i trącam męża delikatnie za lewę ramię.

- Patryk, zaraz będzie siódma, wstawaj, spóźnisz się – niemalże szepczę. Mamrocze coś pod nosem i odwraca się na drugi bok. No pięknie. Czuję się, jakbym miała dobudzić do szkoły małego chłopczyka. Czy on musi być aż tak nieodpowiedzialny?

- Patryk! - mimowolnie unoszę głos. Czas płynie, a ja za chwilę muszę wychodzić. Teraz nie mogę sobie pozwolić na żadne podwinięcie nogi, na żadne spóźnienie. Odwraca się w moim kierunku.

- Nigdzie nie idę, możesz już dać mi spokój?

- Jak to nie idziesz?

- Ten stary chuj mnie wywalił. Zadowolona? Dobranoc. 

Robi mi się gorąco. Przecież zbliża się termin płatności raty. Jak on to sobie wyobraża? Siadam obok i wpatruję się w męża. Nie jestem w stanie wykrztusić słowa. Jestem przerażona.

- Co? - pyta i podnosi się na łokciach.

- Jak to cię wyrzucili? Dlaczego?! Co z twoją wypłatą? - Patrzę na zegarek, za dwadzieścia minut powinnam wyjść z domu. Przyjmuję do wiadomości, że nie wypiję kawy i nie zjem śniadania.

- Nie wiem, po prostu zakończył umowę. Wisi mi trochę hajsu, ale wątpię, czy uda mi się to odzyskać. - Dlaczego on jest taki spokojny? Dlaczego nie chce walczyć o swoje pieniądze? To do niego niepodobne.

- Jak my sobie poradzimy? Musisz odzyskać wypłatę, a rata?

- Kochanie, przecież ty świetnie zarabiasz. Trochę odpocznę, a potem poszukam czegoś innego. – Przytula mnie i całuje w czubek głowy. Za chwilę coś mnie trafi. Trochę odpocznie? Trochę przerodzi się w wieczność, a ja będę zapieprzała od rana do nocy. Chce mi się wyć.

- Wynajmiemy prawnika. Odzyskasz pieniądze.

- Daj spokój, nie chcę mieć z tym typem nic wspólnego. Za chwilę się spóźnisz, to moje sprawy. Poradzę sobie.

- Ja się spóźnię? A ty? Wstawaj, bierz laptopa i szukaj nowej roboty! - Podnoszę głos. Wstaję i odsuwam się od męża. Nie chcę iść do pracy z limem pod okiem. Jednak dziś jest aż nadto spokojny.

- Poszukam, poszukam. Leć już. 

Wzdycham, biorę ciuchy i wychodzę.

- A, pamiętaj, że dziś mamy wizytę u terapeuty. – Odwracam się w progu. – Tylko się nie spóźnij.

- Dobra, będę przed siedemnastą. – Ponownie się kładzie, nakrywa kołdrą i przekręca na drugi bok. Zbiegam po schodach i wpadam do łazienki jak tornado. Mam dziesięć minut do wyjścia.

Bez HamulcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz