Rozdział 28

881 70 40
                                        


– Yoongi... Yoongi... – Cichy, dziewczęcy głosik rozbudzał mnie ze snu. Z mruknięciem otworzyłem oczy, choć nadal czułem się okropnie śpiący. Zaspanym wzrokiem spojrzałem na stojącą przede mną Siyun. Kręciła się niespokojnie w miejscu, unikając mojego wzroku.

– Siyun? Co ty tutaj robisz? – spytałem równie cicho, ze względu na śpiącego obok Hoseoka.

– Nie chce już spać... – powiedziała twardo, a po chwili dodała – Nudzi mi się.

– Twoi rodzice wiedzą, że wyszłaś bez ich wiedzy z pokoju? – spytałem niepewnie, zerkając na godzinę w telefonie. Dochodziła 08:00.

– Mama i tata śpią, a nie pozwalają mi ich budzić bez powodu. – mruknęła, markotniejąc. – Mówią, że mama musi teraz dużo wypoczywać, a tata musi zbierać siły, aby się nią opiekować.

– W takim razie ty też idź i zbieraj siły na dzisiejszą zabawę... – przetarłem zmęczony oczy. – Jest dopiero ósma godzina!

– Ale ja już nie chce spać! – jej głos stał się bardziej piskliwy, jednak szybko się opanowała, gdy Hoseok mruknął coś przez sen. – Yoongi, proszę... Chce się bawić...

Spojrzałem jej w oczy i wiedziałem, że właśnie przegrałem. Po prostu nie potrafiłem jej odmówić, gdy tak bardzo prosiła. Z westchnięciem odsunąłem z siebie kołdrę, czym wywołałem niepohamowane zadowolenie u dziewczynki, która ledwo powstrzymywała się, aby nie skakać w miejscu. Zaśmiałem się cicho na ten widok.

– Najpierw idziemy się przebrać i trochę ogarnąć, a dopiero później możemy iść się bawić. – postawiłem warunek, na który od razu otrzymałem zgodę.

Całe szczęście walizka Siyun nadal była na dole, a w niej wszystkie jej rzeczy, których potrzebowałem. Nie sądziłem, że tak dobrze sobie poradzę z tym zadaniem. Przebrałem ją, umyłem twarz, pomogłem w umyciu zębów, a na końcu nawet uczesałem jej włosy w dwie kitki. Siyun przez ten cały czas słuchała każdego mojego polecenia. Była niezwykle grzeczna, czym cały czas mnie zaskakiwała. Nie tak wyobrażałem sobie dzieci i ich zachowania. W mojej wyobraźni były to rozwrzeszczane bachory nie do opanowania. Siyun nawet cierpliwie czekała, aż ja sam się uporządkuję.

– W co chcesz się bawić? – spytałem, gdy już w pełni gotowi weszliśmy do salonu.

– Chce na śnieg! – powiedziała od razu. Spojrzałem przez okno, pogoda wydawała się dość przyjemna.

– Masz tyle sił na zabawę w śniegu? Nie jedliśmy jeszcze śniadania. – zauważyłem lekko zmartwiony.

– Nie jestem głodna. – zaprzeczyła od razu dziewczynka.

– W takim razie masz mi powiedzieć, jeśli poczujesz się gorzej, dobra? – zaznaczyłem już twardszym tonem. Wraz z jej zgodą poszliśmy ubierać się w ciepłe kurtki, aby po chwili znaleźć się na świeżym powietrzu.

Nie było wiatru, a spomiędzy chmur wychodziło słońce. Pogoda była idealna, dlatego zaraz zapomniałem o wszelkich zmartwieniach. Tym razem to ja słuchałem poleceń Siyun i jej pomysłów, co do zabawy. Najpierw według jej instrukcji zbudowaliśmy bałwana, którego nie dokończyliśmy wczoraj, a później, Siyun wymarzyła sobie zbudowanie fortecy. To było już dużo trudniejszym zadaniem, jednak nie mogłem się poddać, gdy patrzyłem na jej radość w oczach. Przyłapałem się na tym, że choć znam Siyun dopiero drugi dzień, to przywiązywałem się do niej. Ciężko mi było określić, czy to mądre z mojej strony.

Siyun bardzo poważnie brała nasze zadanie zbudowania wieży, ponieważ goniła mnie za każdą chwilę oddechu, gdy przestawałem dokładać śniegu do tej wielkiej góry. Telefon zostawiłem w domu, dlatego nie mogłem sprawdzić godziny, jednak ślęczeliśmy nad tą fortecą już pewien czas. Ręce bolały mnie od wykopywania wymyślonego przez dziewczynkę tunelu w naszej budowli, podczas gdy ona z każdej strony budowała wieże strażnicze. Nie mogłem mimo to narzekać, ponieważ choć bolały mnie ręce, a kolana miałem całkowicie mokre od klęczenia w śniegu, to niesamowicie dobrze się bawiłem. Wyobraźnia Siyun była tak nieograniczona, że znajdowałem w tym pewną inspirację. Jej ambicja i zapał do pozornie głupiej zabawy mnie zadziwiała. Próbowałem dorównać tej dziecięcej pasji, co otwierało w mojej głowie kompletnie nowe ścieżki. Miałem wrażenie, że to ja się uczę od niej, a nie ona ode mnie.

To demon, nie profesor! │SopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz