Rozdział 5

1.4K 75 30
                                    


Do końca zajęć nie odzywałem się już do Namjoona, który wcale nie wyglądał na przejętego tym faktem. Zajął się swoimi innymi znajomymi, rozmawiając z nimi oraz ciągle z czegoś żartując. Przy mnie nigdy nie wyglądał na aż tak szczęśliwego. Nie wiedziałem, czy on robił to specjalnie, że ciągle na nich wpadałem pomiędzy przerwami od wykładów? A może to ja intuicyjnie ciągle ich znajdowałem w różnych częściach uczelni. Uśmiechy nie schodziły im z ust. Więc tak wyglądał Namjoon, który zaspokoił swoje potrzeby. To dlatego po tym, jak wychodziłem od niego z domu, nie odzywał się, aż do kolejnego dnia. Zawsze tłumaczył się nauką, ale teraz wiedziałem, jaka jest prawda. Nie byłem mu do niczego potrzebny, prócz seksu. Zastanawiałem się, czy nie opowiada właśnie swoim znajomym o takim pewnym idiocie, który łatwo daje mu się wykorzystywać. Czułem się niezwykle upokorzony, jak i wściekły na siebie za swoją głupotę oraz ślepotę. Choć najlepszym słowem byłaby ignorancja, którą tak praktykowałem. Nawet ja nie mogłem być aż tak nieuważny, aby nie zorientować się, że coś jest na rzeczy. Po prostu skutecznie to ignorowałem, wmawiając sobie, że wszystko jest w porządku. Samotność i potrzeba drugiej osoby wygrała nade mną.

Miałem znajomych, ale w innym mieście. Przeprowadziłem się z Seulu do Busan, ponieważ miałem dość tamtejszego zgiełku oraz chciałem wyprowadzić się jak najdalej od swojej rodziny. W Busan była szkoła, która mnie interesowała oraz spokojne dzielnice. No i miasto to położone było aż cztery godziny od mojego rodzinnego miasta. Rodzicom nie chciało się jechać aż tak daleko, żeby zbyt często odwiedzać swojego jedynego syna. I bardzo dobrze. Jedyny minus był taki, że moi znajomi też nie byli w stanie odwiedzać mnie za często. Mieli na głowie własne sprawy i szkoły, dlatego ograniczaliśmy się do kontaktu internetowego. Brakowało mi ich, jednak nie wróciłbym do Seulu z powrotem.

Samotność doskwierała mi tu dość często, dlatego szybko nawiązałem znajomość z wielkodusznym Namjoonem, który jako jedyny raczył na mnie spojrzeć. Nie radziłem sobie dobrze w zatłoczonych miejscach, dlatego też miałem problem ze znajdowaniem nowych znajomych, a ludzie raczej nie lgnęli do mnie, gdy sam nie próbowałem do nich podchodzić. Nim się obejrzałem, stałem się cieniem. Dlatego też nie rozumiem, dlaczego spośród tak wielu studentów Hoseok wybrał akurat mnie. W dodatku tego, który już na początku sprawiał niemały kłopot.

Z westchnięciem kopnąłem kamień, który akurat leżał obok mojego buta. Czekałem godzinę na mrozie, bo nawet nie chciałem siedzieć w środku z obawy, że Namjoon i jego towarzystwo postanowi również jeszcze tam zostać. Nie chciałem dziś go już oglądać. Dlatego też wolałem stać na parkingu i tam właśnie czekać na mojego profesora. Jego auto mieściło się między dwoma dużymi pikapami, dlatego miałem też dobrą kryjówkę. Bezpieczny od spojrzeń innych czekałem, marznąc oraz czując, jak powoli odpadają mi nogi. Wciąż wolałem się tak torturować, niż wejść do ciepłego środka mojej uczelni, gdzie mogłem spokojnie usiąść.

Spojrzałem nerwowo na zegarek w telefonie, zauważając, że dochodzi już parę minut powyżej godziny. Miałem nadzieję, że Hoseok nie będzie się spóźniał, nie wiadomo ile. Poruszyłem nerwowo zastygłymi nogami, krzywiąc się lekko z bólu.

– Ty chyba naprawdę chcesz się w końcu przeziębić. – usłyszałem za sobą, przez co od razu się odwróciłem. Moim oczom ukazał się Hoseok, ubrany w szary płaszcz oraz czarny szalik. Pogoda z dnia na dzień stawała się coraz chłodniejsza. Wszyscy ubierali się cieplej, tylko nie ja nadal chodząc w trampkach oraz skórzanej kurtce, która dawała marne ocieplenie.

– Nie jest mi zimno. – skłamałem, odwracając wzrok, gdy Hoseok podszedł blisko mnie.

– Dlaczego siedzisz tutaj, a nie na uczelni? Tam byłoby ci o wiele cieplej. – zdziwił się, zdejmując z siebie szalik, następnie owijając go wokół mojej szyi. Nie zdążyłem nawet zaprotestować.

To demon, nie profesor! │SopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz