1.7. [METEORYT] Rewelacje.

181 27 196
                                    

Darek siedział w domu i choć teoretycznie nie miał żadnych obowiązków, mógłby spokojnie odpoczywać, ale jego myśli wciąż krążyły wokół Marty. Bywał w ich mieszkaniu jako dzieciak, biegał z Martą i Jolką po podwórku, a mama robiła im naleśniki. W szkole traktował Martę jak siostrę, droczył się z nią i przedrzeźniał. Teraz gdy zemdlała, poczuł, że się martwi.

Kiedy Jolka poprosiła go, by zajął się kotami Poniatowskich, zyskał wymówkę, by tam wrócić. Mógł udawać, że to tylko obowiązek. Bez telefonu i internetu, odcięty od normalnego kontaktu, miał nadzieję dowiedzieć się czegoś więcej na miejscu. Była to też okazja, by przypomnieć sobie stare, dobre czasy — Przekopać Marty pamiętnik, szufladę z bielizną, albo zobaczyć co aktualnie czyta — żartował w myślach, ale przecież tego by nie zrobił.

Pod mieszkaniem Poniatowskich stawił się dokładnie o godzinie dziewiętnastej. Pomimo późnej godziny na dworze było nadal dwadzieścia sześć stopni. Rower musiał zostawić w piwnicy, bo doczepił się do niego jakiś wymuskany cieć.

Prawdę mówiąc, trochę się obawiał, że nie odróżni kocich chrupek od żwiru, o ile w ogóle je znajdzie, więc na wszelki wypadek zabrał z domu paczkę parówek.

W progu przywitały go głośnym wyciem dwa głodne, zdesperowane koty, ale on najpierw skierował się do kuchni, gdzie na stole nadal leżał mały srebrny kamień i schował go do kieszeni.

— Daaaj żryć, daaaj! — miauczał czarny kocur.

— Głodne kotki, głodne, biedne kotki. Daj nam jeść... — płakała biała kotka. — Od śniadania nic nie mieliśmy w pyszczkach.

— Jak mi pokażecie, gdzie jest wasze jedzenie, to wam dam — odpowiedział Darek.

Koty bezbłędnie zaprowadziły go do szuflady w szafce pod oknem, gdzie zazwyczaj znajdowała się karma. Niestety, została tylko jedna, samotna saszetka. Czarnuszek aż pobladł ze strachu.

— Umrzemy tu z głodu, i to rychło — jęknął.

Darek zlokalizował kubki i talerze, ale gdzie były kocie miski — nie miał pojęcia. Nalał więc wody do filiżanek, a do spodków rozłożył zawartość saszetki i pokroił parówkę. Zadowolony z siebie patrzył, jak koty rzuciły się na posiłek.

— Wyborne! Pyszne paróweczki — mruczał czarny kot z pełnym pyszczkiem.

— Rozkosz dla podniebienia! — mlaskała biała kotka.

Darek znał te koty od ich kocięcych lat, a nawet był ojcem chrzestnym Śnieżynki.

Wtem kotka nastroszyła ogon i wygięła grzbiet w pałąk.

— Intruz — syknęła i dała susa pod drzwi wejściowe, gdzie ktoś majstrował przy zamku. To na pewno nie była Jolka.

— Grzegorz? Co ty tu robisz?! — zdziwił się Darek, widząc mężczyznę w progu.

— Darek? Mógłbym spytać o to samo — odparł wąsacz, chowając uniwersalny zestaw wytrychów do kieszeni.

— Ja karmię koty. A ty przyszedłeś w odwiedziny? To dziwne, bo nie tak dawno o tobie rozmawialiśmy!

— Chciałem odebrać przesyłkę od Joli — skłamał Grzegorz, wzruszając ramionami. — Koty? Nigdy nie wiedziałem, że mają kota, a co dopiero dwa.

— Poszukamy tej twojej przesyłki — zdecydował Darek. — Przy okazji pomożesz mi znaleźć żwirek. Twoje zdolności detektywistyczne się przydadzą.

Grzegorz, wyraźnie zadowolony z łatwowierności młodszego kolegi, zaczął przeszukiwać mieszkanie. Jego uwagę przyciągnął stary termos na stole w kuchni, ten sam, który widział na zdjęciach satelitarnych z opuszczonego poligonu.

Nie jestem z cukru - Chorobliwy Brak Chłopaka - tom 1 [seria CBC] [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz