1.9. [METEORYT] Koty.

167 25 145
                                    

Dochodziła północ, gdy samotny jak cień Darek przemierzał centrum handlowe. Jolka została w szpitalu, a on planował zaszyć się w księgarni, by pomyśleć w spokoju. To było miejsce, gdzie najczęściej widywał się z Martą. Różnica była taka, że książki przynajmniej nie zadręczały go pytaniami. Gdy szarpał się z roletą antywłamaniową, usłyszał ciche miauczenie.

— Dariuszu! Ej, tu na dole, halo! — Kocur ocierał się o jego gołą łydkę.

— Czarny, co ty tu robisz?! — zdziwił się Darek, bo nie znał żadnych gadających kotów, poza Rademenesem z serialu dla dzieci.

— Głodny! Daj parówkę!

— Nie no, co ty, nie mam przy sobie parówek — roześmiał się Darek.

— A co ty tu robisz?! — drążył Czarnuszek.

— Mógłbym spytać o to samo — wyszeptał chłopak. — Chciałem pobyć sam.

— Kiepska kryjówka. Powinieneś iść do domu, tam przynajmniej masz łóżko — wymądrzał się kot.

— Tam mnie od razu znajdzie mama i zrobi mi pranie mózgu: gdzie byłem, co robiłem, z kim, po co i dlaczego?

— A nie będzie się martwiła?

— Nie będzie zadowolona, ale nie zawsze wracam na noc. Tylko tym razem nie mam jak jej powiadomić, więc może jednak... spróbuję być odpowiedzialny.

— Aha — mruknął Czarnuszek i gdyby nie był kotem, to pewnie wzruszyłby ramionami.

— Do domu mam jeszcze kawał drogi, a rower zostawiłem u was w piwnicy — westchnął Darek.

— No właśnie, ja w tej sprawie. Odprowadzisz mnie do domu i weźmiesz rower — wymyślił na poczekaniu.

— Sam przyszedłeś, sam wracaj, leniwy kocurze.

— Głodny jestem, nie mam siły.

— Karmiłem was wieczorem. Ale uciec miałeś siłę?

— Tak, to logiczne. Wyszedłem, ale nie mogę wrócić. Ten nowy cieć mnie przegania spod bloku. Pomożesz? — spojrzał błagalnie na Darka.

Szli pomiędzy domami, omijając place zabaw i wewnętrzne ogródki. Co chwilę kocur zatrzymywał się, wąchając trawę lub obserwując poruszające się cienie. Czarne koty są jednak mało widoczne po zmroku, a ten ciągle plątał się Darkowi pod nogami. W końcu chłopak zaczął się złościć, bo co chwilę się potykał. Po kilkudziesięciu metrach Czarnuszek położył się na trawniku i zaczął przeciągać.

— Weź mnie na ręce, łapki mnie bolą.

Chłopak podniósł ciężkiego jak worek ziemniaków kocura, ale nie wiedział, jak go trzymać. Kot wyślizgiwał mu się z rąk i wczepiał pazurami w skórę.

— Asystent! Przypomnij mi, żebym nigdy nie brał kotów na ręce w koszulce bez rękawów — zażartował Darek. — Czarny, mam do ciebie pytanie, skoro już tu jesteś. Jak facet do faceta. Albo jak facet do kota.

— No, wal — odparł zaciekawiony Czarnuszek. Widywał wysokiego chłopaka przez okno, czasami bawił się z nim u Marty, ale nie było możliwości lepiej go poznać.

— Jak wy się dogadujecie, ty i Śnieżynka?

— Zwykle mamy wspólny cel. Na przykład: ukraść kanapki. Dobrze się przy tym bawimy.

— A czy wy... no wiesz... Ona jest przecież dziewczyną — dopytywał Darek.

— No co ty, nie gadaj. Biała?! Faktycznie jest trochę inna. I te humory. Podejrzewałem, że jest coś na rzeczy.

Nie jestem z cukru - Chorobliwy Brak Chłopaka - tom 1 [seria CBC] [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz