1.17. [METEORYT] Ślub.

175 24 215
                                    

Obudziła mnie poranna krzątanina i ból brzucha, który sobie zafundowałam, pijąc na noc Colę. Musiałam obiecać, że tego dnia nie będę myśleć o swoim życiu przez pryzmat prześladującego mnie CBC. Wiedziałam, że nie ucieknę przed pytaniami ciotek i wujków „Czy wszystko jest w porządku?", bo świetnie się bawię sama? Zresztą, co za różnica...

— Wstawaj, księżniczko! — Jolka złapała mnie za kosmyk włosów. — Dziwię się, że ci wszystkie nie wypadły, ale z błękitem na głowie naprawdę ci do twarzy.

— Jeszcze pięć minut mamusiu... — Przeciągnęłam się.

— Mama od rana stroi salę weselną, a tata pojechał po kwiaty! Za pięć minut przychodzi makijażystka, więc rusz się! — Poganiała mnie Jolka.

— To twoje święto, więc idź mi zrobić kawusię. A ja się zdrzemnę. Wiesz co, z resztą ja i tak nigdzie nie idę. Nie dostałam zaproszenia. — Odwróciłam się i nakryłam głowę kołdrą.

Jolka machnęła ręką i zbyła mnie śmiechem.

Miałam przygotowaną granatową kieckę ze studniówki i czułam się w niej jak "idź stąd". Patrzyłam na nią i zastanawiałam się, dlaczego właściwie nie kupiłam sobie czegokolwiek innego. Nie dość, że źle się w niej czułam, to jeszcze przypominała mi tamten koszmarny wieczór i wszystkie inne zawirowania, o których nie chciałam pamiętać.

Wtedy zapukała ona. Ubrana w luźne jasne jeansy i białą koszulę. Czarne włosy splotła w warkocz. Oparła się o framugę i wskazała mi drogę do łazienki. Nie śmiałam się przeciwstawiać Alicji.

— Wydawało mi się, że miała być makijażystka, a przyszła dobra wróżka — powiedziałam. — Będziesz z nami na weselu?

— Kochana, bawcie się w gronie najbliższych. Dzisiaj jestem tylko na chwilę, Jola mnie zaprosiła, ale nie mogę zostać. Pomogę wam trochę z makijażem i włosami. Kiedyś byłam charakteryzatorką w teatrze, a w Agencji czasami pomagam szpiegom zmienić wygląd.

— Czyli nadal tam pracujesz? — spytałam.

— Tak, to robota na całe życie. Nie można zrezygnować tak, jak z pracy w biurze Tymczasowego Naczelnika.

Kiedy malowała Jolkę, wzięłam szybki prysznic i zjadłam śniadanie. Nie będę ukrywać, że trochę to trwało, ale po zakończeniu działań magicznych wróżki Alicji, nasze twarze zdobił rozświetlający makijaż, a włosy zostały upięte w romantyczne węzły. Patrzyłam w lustro i nie wierzyłam własnym oczom.

Panna Młoda z lokami lekko zwiniętymi w kok z tyłu głowy promieniała szczęściem, a ja w odbiciu widziałam kogoś innego. Nawet jeśli byłam podobna do Elzy z bajki "Frozen", to do pełni szczęścia brakowało mi jeszcze stosownej balowej kiecki. Nie spodziewałam się jednak, że ją również wyczarowała dobra wróżka. A to błąd. Alicja odpięła zamek w pokrowcu na odzież, który przyniosła i zaprezentowała na wieszaku błękitną sukienkę. Choć, moja siostra była dzisiaj najważniejsza, to ja byłam Kopciuszkiem.

— To co, skusisz się jednak? Nie martw się na zapas. Cieszę się, że choć raz mogłam pomóc i zrobić niespodziankę. Będziesz w niej pięknie wyglądać...

Patrzyłam w lustro, próbując rozpoznać siebie, postać z innej bajki – elegancką, romantyczną, ale pod spodem wciąż byłam tą samą Martą. Martą, która nie lubi niespodzianek i jeszcze chwilę wcześniej nie chciała wstać z łóżka.

— Jest prześliczna. Dziękuję, ale chyba nie mogę jej przyjąć...

— To w ramach prezentu, chociaż tyle mogę dla was zrobić. Fajne z was dziewczyny.

Nie jestem z cukru - Chorobliwy Brak Chłopaka - tom 1 [seria CBC] [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz