3

14 2 17
                                    

Następnego dnia rano zawiozłem już Daphne do szkoły, z której miała ją odebrać Erica.

W pewnym momencie, przyznam, miałem dość tego, że prawie bez przerwy Daphne mówiła o Ruby. Naprawdę cieszę się jej szczęściem, ale nie potrzebuję słychać o Ruby co pół minuty.

Gdy siedziałem spokojnie w biurze i pisałem maila, jednocześnie wypełniając fakturę, ktoś agresywnie zapukał do drzwi.

- Proszę! - krzyknąłem, myślę, że od tej pracy dostanę kurwicy.

- Satan! Ten przelew miał być na jutro abym dziś mógł zamówić materiały! A. Go. Nie. Ma!!! - krzyczał projektant, wchodząc agresywnie do mojego biura - Gdzie on jest Satan!? Gdzie są moje pieniądze na projekty!? Czemu ich nie ma!?

Czyli o tym zapomniałem.

- Panie Tea, proszę się uspokoić - siedziałem w fotelu rozluźniony, wydawać by się mogło że mam w to wyjabane... pewnie dlatego, że mam- Przelewu nie mogłem zrobić wczoraj.

- Dlaczego? - zapytał wściekłe projektant.

- Nie Pana kurwa interes - warknąłem na szatyna.

- A właśnie, że mój interes! Te pieniądze powinny być już dawno przelane abym mógł zamówić potrzebne materiały! A bez materiałów nie mogę pracować! Wie Pan jakie to ważne dla artysty!? Wie pan jak ważna jest moja praca tutaj!? Miał Pan wczoraj całe 9 godzin na to! - darł mordę jakbym mu alimentów co najmniej nie przelał, a miał chore dziecko i potrzebował świerzaka z biedronki.

Mam dość tych ludzi.

- Po pierwsze, wczoraj przez co najmniej godzinę oglądałem Auta 2, z kim? O co za niespodzianka, z Panem! I to Pan na to pozwolił! I wie Pan jak bardzo moja praca jest ważna? Beze mnie nie może pan pracować. Więc. - podszedłem do projektanta, dzielił nas jakiś metr - Proszę grzecznie wyjść, czekać na przelew, bo proszę uwierzyć, mam ważniejsze rzeczy do roboty i rysować swoje bazgroły w swojej pracowni. Bo to chyba może pan robić bez tego przelewu, prawda?

Projektant się speszył. Cel osiągnięty.

- Do widzenia - pożegnał się i wyszedł.

Marcus, jesteś coraz bliżej emerytury, spokojnie.

Przerwę na kawę w barze, spędziłem z Dariusem. Omawialiśmy typowe sprawy, takie jak: statystyki, finanse, trochę obgadywałem projektanta, planowane deadliny oraz pokazy.

Do końca dnia działo się tyle co nic, oczywiście, przelałem Earl Greyowi kasę na projekty, ale to nie było nic specjalnego.
I jak zwykle wróciłem do domu i od razu położyłem się na łóżku, co było magicznym uczuciem.
Łóżko, to była moja oaza, moje bezpieczne miejsce, którego nikt nie mógł mi zabrać. Oprócz komornika.
Leżąc na nim mogłem poprostu się wyłączyć i nie myśleć o większości poważnych spraw, jakie miałem wcześniej na głowie.
Kochałem to.

Minęło kilka dni, mógłbym powiedzieć, że takich samych dni, lecz data, maile, raporty i przelewy się zmieniały.
Nadal się czasem łapie na tym, że pytam samego siebie: "Człowieku, co ty kurwa robisz w tej pracy".

Po tych kilku dniach miałem mieć dwudniowy urlop. Po zapierdalaniu prawie dzień w dzień przez cztery miesiące, przyda się.

Na początku nie wiedziałem, co chciałem zrobić w tym wolnym czasie. Więc chodziłem po apartamencie szukając sobie zajęcia.

W końcu skończyłem na kanapie, wpierdalając kubełek kfc i oglądając po raz któryś od początku Teorię Wielkiego Podrywu.
To były najlepsze 48h w moim całym życiu.

Heartless Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz