Tego tylko mi brakowało do listy powodów do skończenia z okna.
- Hej Donatello - odezwałem się po chwili siadając z nogami zwiniętymi w "kokardkę", chyba jakiś idiotą wymyślał tą nazwę.
Mężczyzna usiadł na drugim końcu łóżka, nie na krześle jak każdy inny. Zauważyłem jak jego niebieskie pasemka błyszczały w słońcu, które wpadało przez okno z którego chciałem wyskoczyć.
Trwaliśmy chwilę w ciszy, Donny rozglądał się po sali, a ja patrzyłem centralnie na niego.- Po co tu przyszedłeś? - zapytałem "miło".
- Aby cię zobaczyć - odpowiedział zakładając nogę na nogę. Opierał się jedną ręką na materacu ,a obok uda miał jakąś lnianą torbę z przypinkami. Nie skupiłem się jakie to były przypinki, poprostu były. Pasowały mi do niego.
- Zobaczyłeś, możesz wyjść.
- I porozmawiać.
- Właśnie rozmawiamy, porozmawialiśmy. Możesz już iść.
- Mogę ci zadać pytanie?
- Właśnie zadałeś możesz wyjść.
- Marcus! - krzyknął szatyn, a ja patrzyłem na niego swoim zmęczonym i wkurzony wzrokiem. Przez chwilę też na mnie patrzył w ciszy. Za każdym razem jak się wkurza, jego brwi ściągają się w specyficzny sposób.- Marcus, posłuchaj mnie, proszę. Chcę tylko chwilę porozmawiać.
- A co powiesz na to abyś opuścił to pomieszczenie? - Earl Grey spojrzał na mnie już zniecierpliwiony.
- Twoje niedoczekanie - prychnął.Rozglądnął się znowu po sali - Dlaczego to zrobiłeś?
- To to znaczy co?
- Marcus, nie udawaj większego idioty niż jesteś.
- Mam wziąć to jako komplement?
- Marcus! - Donatello przetarł twarz dłonią. Patrzył na mnie już błagalnie - Proszę. Powiedz mi. Nikomu nic nie powiem
- Dlaczego niby miałbym ci mówić?
- Bo byłem tam...i...taki widok nie należał do najprzyjemniejszych. Szczerze był przerażający.
- Domyślam się.
- Poprostu chciałbym wiedzieć, czemu. To tyle. Później sobie pójdę i nie będę ci przeszkadzał.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
- Wiesz, że to nie takie proste? - parsknąłem śmiechem.
- Wiem, ale mam czas. Mam dużo czasu na wysłuchanie cię. I nie przejmuj się jak nie będziesz wiedział jak coś powiedzieć.
- Donatello czy ty kiedykolwiek widziałeś żebym się czymś przejmował? - szatyn pokręcił głową.
- To...możesz zacząć.
- Nie pospieszaj mnie - warknąłem na niego - Dobra od czego by tu zacząć. - zastanawiałem się czy nie wciasnąć mu tego kitu z baletnicą. Po chwili jednak zdecydowałem powiedzieć mu prawdę z jednego powodu. - Nienawidzę swojego życia. Nie mam chęci do życia. Jedyne co trzyma mnie w tej pracy to pieniądze - mówiłem to uśmiechając się pod nosem, a szatyn cały czas patrzył centralnie na mnie - Nigdy nie planowałem czegokolwiek takiego. To poprostu samo wyszło. Możliwe, że też przez alkohol i zmęczenie. - Donatello pokiwał głową ze zrozumieniem - Nie chcę umrzeć, jakby...nie. Poprostu nie.
CZYTASZ
Heartless
RomanceMarcus Satan, dyrektor od spraw finansów pracuje w firmie, w której każdy go denerwuje i przez to ma wypalenie zawodowe. Czasami sam nawet nie wie co robi na tym stanowisku. Myśli o zrezygnowaniu z pracy, lecz jego zdanie może jednak zmienić pewien...