8

16 4 123
                                    

Nadal nie wierzę w swoją głupotę.

Kto normalny zgadza się na takie coś?


- Już jesteśmy na miejscu - powiedział Archer parkując, prawdopodobnie przy budynku, w którym znajduje się ten apartament. To było jakieś osiedle strzeżone, pełno beżowych budynków z dużymi balkonami, jakiś plac zabaw i żabka.


Archer wziął odemnie torbę z rzeczami, które wziąłem z swojgo domu. Dość dziwnie się wtedy zachowywał, cały czas się rozglądał i próbował zajrzeć w miejsca, które w tamtym momencie nie powinny go interesować. Nie odpowiadało mi to ani trochę.



Wjechaliśmy windą na trzecie piętro. Brunet chwilę szukał odpowiedniego klucza, a ja zdążyłem się już zniecierpliwić. W końcu weszliśmy do środka.


Wydawał się normalny, znaczy apartament, nie Archer. Kuchnia połączona z salonem, drzwi do średniej wielkości łazienki, drzwi do sypialni z dużym oknem.


Położyłem telefon na blacie i zacząłem się rozglądać, aby chociaż udać, że coś mnie to obchodzi.



- Co myślisz? - zapytał brunet uśmiechając się do mnie.

- Jest okej - powiedziałem niewiele myśląc, a Archer podszedł do mnie i położył swoją dłoń na moim policzku.

- Cieszę się, że się zgodziłeś Marcus - i znowu pocałował mnie w czoło. I znowu zamarłem.
Czy ten typ jest nie wiem jakimś gwałcicielem?

- Taaa załóżmy że ja tez - mówiłem od niechcenia.

- Nie podoba ci się? - zapytał widocznie zmartwiony.

- Jest lepiej niż w szpitalu.

- Miło mi to słyszeć - zaczął głaskać kciukiem mój policzek. Sięgnąłem po jego nadgarstek i zabrałem jego dłoń ze swojej twarzy.
Moja biedna twarz.

- Przestaniesz w końcu?

- Oh, wybacz, nie wiedziałem, że ci to przeszkadza - odsunął się krok - To ja już pójdę. Nie będę ci przeszkadzał.

- To sobie już idź i najlepiej nie wracaj - brunet spojrzał na mnie z uśmiechem ostatni raz i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Chwilę później usłyszałem klucz przekręcany dwa razy w drzwiach.
Po kilku minutach patrzenia się przez okno bez celu, zauważyłem, że obok mnie, na blacie są klucze, prawdopodobnie do tego domu.

Usiadłem na kanapie z telefonem i chciałem zobaczyć, czy Darius odpisał lub próbował oddzwonić.
Nic.
Kompletnie nic.

No cóż, pewnie ma coś na głowie, to nie pierwszy raz. Za niedługo się pewnie odezwie.

Mógłbym powiedzieć że to były najciekawsze godziny mojego życia i działo się wtedy tak dużo, że nie wystarczyło by dni aby to wszystko opowiedzieć. Lecz to by było kłamstwo.

Pierwszy dzień, a w sumie to jego drugą połowę, spędziłem na kompletnym lenistwie i szczerze cieszyłem się brakiem obecności ludzi.
Martwiło mnie tylko to, że Darius nadal nie dawał znaku życia. Ale jak już mówiłem, ma prawdopodobnie dużo pracy, to normalne.

Łóżko na którym spałem było absolutnym przeciwieństwem tego w szpitalu. Było miękkie i przytulne, a poduszka nie śmierdziała zgnilizną.




Rano, nawet nie słyszałem jak Archer wszedł do środka. Obudził mnie i podał śniadanie.
Cały czas się uśmiechał.
Co jest nie tak z tym typem?


Heartless Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz