13

15 2 149
                                    

Porozmawiałem po tym chwilę z Daphne. Wyjaśniłem całą sytuację i słyszałem jej ucieszony głos, gdy tylko powiedziałem, że mogę przyjechać po nią nawet zaraz.
Ale jak mówiłem.
Jedyną przeszkodą była jej jebana matka.


Ta kurwa.


Na początku słyszałem jej głos przez telefon, który mówił, że "tak, tak, możesz".
Natomiast gdy przyjechaliśmy z Donatello ona zaczęła się kłócić. Jak to ona.


- Idź stąd! - krzyczała, mocno trzymając małą za rękę.

- Przecież się zgodziłaś, jaki ty masz problem!? - nakrzyczałem na jej jebaną głupotę, czyli w sumie na całą jej osobę.

- Nic takiego nie powiedziałam! - przysięgam, nienawidzę jej głosu gdy krzyczy. Jeszcze jak normalnie mówi, to jest okej, ale gdy krzyczy brzmi jak chihuahua.

- Mamo! Przecież się zgodziłaś - mówiła Daphne, a Erica spojrzała na mnie wkurzona i zwróciła się po tym do Daphne.

- Kochanie, tata w tej chwili jest...niebezpieczy-

- ŻE CO SŁUCHAM? - oburzyłem się i czułem jak jeszcze bardziej się we mnie gotuje.

- Widzisz kotek? Odwiedzisz tatę, jak poczuje się lepiej - obdarzyła mnie zirytowanym i oceniającym wzrokiem. Jeszcze chwila a by oberwała patelnią.

Wtedy ktoś podszedł do mnie. Oczywiście że to był Donatello. Stanął obok mnie i  położył swoją dłoń na moim ramieniu.

- Erica, posłuchaj, Daphne będzie naprawdę bezpieczna. Ja tam będę, prawdopodobnie często też Darius. Nic się jej nie stanie - żeby tylko wiedział, że bezpieczeństwo Daphne jest tylko jej wymówką, bo nawet na samym początku nie chciała mi jej dawać nawet na dwie godziny.

- Nie ma nawet takiej opcji - ciągle i ciągle odmawiała. Naprawdę chciałem już wyjść z jej mieszkania, na który prawdopodobnie wzięła kredyt i będzie go spłacać do końca życia.

- Mamo, proszę, chociaż na jeden dzień. Będziesz mogła wreszcie odemnie odpocząć - tak bardzo chciałem aby te słowa były mówione jako żart. Czułem jak dłoń Donatello lekko zaciska się na moim ramieniu.

- Jeden dzień. - odpowiedziała i wyszła na balkon zapalić. Cała ona. Co ja w niej kiedyś widziałem?



Daphne spojrzała na nas z iskierkami w oczach i ekscytacją. Zabraliśmy ją z tego piekła, aka mieszkania Erici i pojechaliśmy do Donatello.

Daphne całą drogę pytała go o jakieś totalne głupoty.




- Masz ogród? - zadała już chyba setne pytanie, a nie jesteśmy nawet w połowie drogi.

- Mam - Donatello natomiast na każde pytanie odpowiadał z spokojnym uśmiechem i wydawał się być naprawdę cierpliwy.

- Jest duży? Co w nim jest? - dopytywała dalej.

- Jest dość spory. Są w nim różne krzaki w kształtach zwierząt.

- Jakie?

- Króliki, głównie.

- Masz coś jeszcze?

- Labirynt z krzewów róż prowadzący do basenu z jacuzzi - spojrzałem na szatyna z zaskoczeniem.

- Nie mówiłeś że masz basen...i labirynt - mówiłem, cały czas patrząc na niego.

- Nigdy nie pytałeś Mari - odpowiedział uśmiechając się delikatnie.


Heartless Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz