12

12 2 85
                                    

Donatello nie męczył mnie dalej rozmową.
Można by powiedzieć, że w ogóle przestał się odzywać tego dnia.

Mi to absolutnie pasowało.


Głównie leżałem na łóżku, już w innej sypialni, w której materac był o wiele wiele wygodniejszy. Patrzyłem również na ogród. Akurat miałem widok na króliki z krzaków ustawione w koło. Dopiero teraz zauważyłem, że w środku jest mały królik, który nawet z daleka i bez wyrazu twarzy wygląda na przerażonego.
Taaaa to pasuje do Donatello.


- Hej - w progu drzwi pokazał się projektant z lekkim uśmiechem - Jadę do sklepu. Jeśli chcesz to jak pojedziesz ze mną to załatwimy ci jakiś telefon.

Zastanowiłem się chwilę i pokiwałem głową.

Donatello dał mi jeszcze wcześniej jakieś ciuchy na przebranie. W jednym z zestawów była czarna koszulka z jakimś dojebaną nazwą zespołu.
Nie była podobna do stylu Donatello, ale mi się nawet podobała.
Nie mam pojęcia co robiła w jego szafie.

Na początku jazdy oboje byliśmy cicho. Dopiero po jakimś czasie Donatello zaczął temat modelek i jak to niektóre są strasznie irytujące.

- No i jedna pinda zalała moje wszystkie projekty na tą kolekcję! Wyobrażasz to sobie? I do tego nie zwolnili jej, ale mnie! To był mój najkrótszy okres pracy w jakimś miejscu - mówił z dramatyczna złością. - Ale tu, jest inaczej. Modele są o wiele spokojniejsi i milsi. Ja też czuję o wiele mniejszą presję.

- Bardzo się cieszę, że ci się podoba - odpowiedziałem od niechcenia, bo naprawdę nie interesowała mnie ta rozmowa.

- Wyobrażasz sobie, że na następną kolekcję mam jeszcze trzy miesiące?

- Stary projektant strasznie długo pracował, ale jego projekty były, osobiście uważam, że świetne.

- Przeglądałem jego projekty nie jeden raz, są naprawdę dobre, ale wiem, że umiem zrobić lepsze.

- Jesteś pewny?

- Absolutnie pewny. - powiedział z rozbawieniem w głosie. Sam nawet się cicho zaśmiałem, chociaż nie uważałem tego za śmieszne.
Poprostu uśmiech Donatello sprawiał, że czułem się... lepiej. Sam uśmiech. Ten tekst nawet nie był śmieszny.
Zwyczajnie miło mi patrzeć na niego.

Rozmawialiśmy dalej o kolejnych problemach typowego projektanta.
Opowiedział mi o swoich bólach głowy, gdy nie może czegoś znaleźć lub gdy coś mu kolejny raz nie wychodzi.
Już to widzę.
Szczerze zbytnio w to nie uwierzyłem.
Wydaje mi się to nierealne, aby dostać migreny od tego, że nie może znaleźć czegoś albo zrobić.
Może poprostu ma regularne migreny, niekoniecznie są one od pracy.


Najpierw ogarnęliśmy mi nowy telefon.
Obiecałem Donnemu, że oddam mu pieniądze jak najszybciej tylko będę mógł. Projektant odpowiedział tylko, że nie mam się o co martwić.

Po tym Donatello zabrał mnie na zakupy do jakiegoś spożywczaka. Powiedział, że mogę wziąć co chcę, w miarę rozsądku. Nie wziąłem prawie nic, bo Donatello mówił, że on to już ma i mi da. Mógłbym powiedzieć, że projektant zachowuje się jak matka.

Przy kasie obsłużył nas jakiś rudy typ, od którego waliło papierosami. Donatello zapłacił i wrzucał wszystko z powrotem do koszyka. Pomogłem mu zawieźć go do auta i odstawiłem na miejsce.

- Co chcesz dzisiaj na obiad? - zapytał projektant gdy już wyjeżdżaliśmy z parkingu.

- Nie wiem, to twój dom, ty wybierz - odpowiedziałem zmieszany. Czemu on w ogóle mnie o to pytał?

Heartless Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz