Dzisiejszego ranka obudziłam się pierwsza, także miałam chwilkę na wyswobodzenie się z ramion chłopaka. Lekko się poruszyłam, ale dało mi to tylko do zrozumienia, że i tak się nie wydostanę, ponieważ jego ramiona były za mocno zaciśnięte. I nie, nie bolało mnie to, ale denerwowało, że nic nie mogę z tym zrobić. Po chwili i on się obudził. Popatrzył na mnie swoimi zasypanymi oczami i powiedział.— Chce jeszcze spać więc uszanuj to
Otworzyłam usta na jego słowa i przekręciłam głowę w bok.
— To mnie wypuść — chłopak westchnął j przetarł twarz wolną ręką. Drugiej jeszcze nie uwolnił, bo ta była zaplątana wokoło mojej talii.
— Nie — Prychnęłam. Nie? To nie. Sama się podniosę. Chciałam podeprzeć się rękami o jego tors, ale kiedy to zrobiłam, ciemno włosy chwycił moje ręce i przywrócił do poprzedniej pozycji. Zaparł się ręką i przewrócił nas tak, że to ja leżałam pod nim a on na de mną. Zrobiłam naburmuszoną minę a on jedynie co zaśmiał się.
— Wiesz co? — zapytałam. A on patrzył się wyczekując odpowiedzi.
— Pierdol się — pokazałam mu język a on zrobił urażoną minę. Szybko się nachylił i złapał za niego. Przekręciłam głowę w bok aby się wyrwać. Chłopak na mój odruch zaśmiał się i mnie puścił.
— Jezu smaria co tu sie dzieje! — wrzasnął kolejny nieznajomy chłopak, który stał w framudze drzwi.
— Wyluzuj Will, nic nie robiliśmy — stwierdził.
— Bezmyślne krokodyle! — Wrzasnął.
****
Minęły już dwie godziny, odkąd wstałam. A bardziej wstaliśmy. Nie miałam największej ochoty, iść do szkoły także w spokoju pozostałam w domu. Nie przeszkadzało mi to, że muszę opuścić zajęcia. Wręcz przeciwnie. Dzisiejszy dzień uważałam za najlepszy z możliwych. Zeszłam po schodach, a następnie poszłam do kuchni aby wziąść butelkę wody. Nie byłam tam sama, bo kiedy weszłam ujrzałam bruneta, z którym dzisiaj się obudziłam.
Przeszłam obok niego, i chwyciłam za butelkę. Odkręciłam i zakropliłam do niej sok z cytryny.
— Nadal boli? — Zapytał.
— Nie, już nie. — odpowiedziałam.
— Co robisz? — Spojżał na mnie opierając się o blat.
— Zakraplam cytrynę, a bardziej sok z niej do wody — Również na kiego Spojżałam. Chłopak miał mokre włosy, czyli musiał niedawno wyjść spod prysznica.
— Może ujawniasz swoje imię? Fajnie by było wiedzieć - przerwałam, bo cytryna opryskała mi koszulkę. — Mieszkamy pod jednym dachem.
— Po co ci to? Nie będzie ci do niczego potrzebne.
— Okej — Prychnęłam. Puściłam butelkę i wyminęłam chłopaka, który bacznie mnie obserwował. Otworzyłam kosz i wrzuciłam wyciśnięta cytrynę .
****
— Dziękuję, miłego dnia — Odebrałam swoje zamôwienie z pobliskiej restauracji. Wyminęłam pozostałe osoby w lokalu a następnie skierowałam się do wyjścia. Pokonywałam długie korytarze galerii w której znajdował się lokal. Kiedy wyszłam, skierowałam się do mojego auta. Otworzyłam go kluczykiem, a następnie otworzywam drzwii od strony kierowcy. Wsiadłam, a następnie położyłam swoje rzeczy na miejsce pasażera. Sięgnęłam po telefon, aby włączyć apke, która pokaże mi gdzie dalej jechać. Niespodziewanie przyszła mi wiadomość.
Nadawca: nieznany
19 TH AVE za 30 minut. Piętro II sala 21Nie wiedziałam kto to jest, ale chęć odgadnięcia była o wiele większa ode mnie. Nie czekając ustawiłam nawigację i podążałam w danym kierunku.
Przemieżałam dzielnice NY, obserwując tutejszą okolicę. Raz zdarzały się wypadki, raz taśmy policyjne a innym radiowozy policyjne przy wybitej szybie okna sklepowego. Chociaż było też normalnie, cicho i spokojnie. A przejeżdżające samochodu na ulicy przestrzegające ruchu ulicznego dodawały tylko klimat. W zasadzie to wszystkie wykroczenia robiły te osoby, które musiały kraść aby się utrzymać, albo poproszę szukające wrażeń. Niestety ta I opcja, była tą częściej spotykaną, bo jednak życie potrafi być okrutne.
****
Dotarłam. Zaparkowałam auto w małej dzielniczce, obok ceglanych domów. Otworzyłam drzwi i wysiadłam.
Kierowałam się po schodach, na II piętro, uważając przy tym, aby nie narobić zbędnego hałasu. Kiedy usłyszałam dźwięk, gwałtownie odwróciłam głowę i zobaczyłam psa. Znajomego psa. Za nim otworzyły się drzwi do pokoju.Razem z psem, weszliśmy tam, a naszym oczom ukazał się nikt inny, jak dawny przyjaciel i pracodawca z poprzedniego miasta.
— Witaj, Makaylo
Ogółem to brak weny :,(
YOU ARE READING
Fake Day Real Night
RomanceNie byłeś księciem na białym koniu. Byłeś czymś znacznie gorszym. Byłeś moim najgorszym koszmarem. 🥀24.12.2022🥀 Najwyższe notowanie #2 w romans #4 w love #5 w romans #6 w romans #9 w romans