Rozdział 5

105 10 3
                                    

Minął kolejny księżyc. Róża nadal nie odnalazła rodziców i pogodziła się już z myślą, że nie żyją. Przez niedożywienie, spowodowane brakiem umiejętności polowania oraz zbyt wczesne zaprzestanie picia mleka, które dawała jej matka - w końcu zanim kociaki będą mogły zjeść zwierzynę powinny skończyć trzy księżyce, a Róża przestała w wieku dwóch i pół - koteczka prawie w ogóle nie urosła, była nie tylko drobna, naprawdę była bardzo mała jak na swój wiek.

Wyszła z tunelu, aby po raz kolejny spróbować swych sił w polowaniu, mimo tego, że i tak nie spodziewała się, że cokolwiek złapie. Po kilku nieudanych próbach złapania zwierzyny z jednego z niewielu pobliskich drzew ktoś na nią skoczył. Koteczka wystraszyła się i już chciała wbić w napastnika swoje pazury, kiedy atakujący kocur, czy jak się okazało kotka ją puściła. Róża zorientowała się, że tak naprawdę nie ma żadnych ran, a kocica nie miała widocznie zamiaru jej zranić. Samotniczka obejrzała uważnie napastniczkę. Była to nawet spora, chociaż bez przesady, brązowa kocica, o krótkiej sierści i długim pysku. Jej zielone oczy patrzyły prosto w granatowo niebieskie oczy Róży, jednak nie było w nich wrogości.

-Hej maluszku. - Miauknęła ochrypłym, lecz i troskliwym i miłym głosem kocica, robiąc kilka kroków w stronę koteczki. - Gdzie twoi rodzice? Jesteś całkiem podobna do córki kotów, które kiedyś mieszkały w stodole. Jak ona się nazywała? Chyba Borówka, jesteś może ich drugą córką?

-Tak. - Odparła z lekką nieufnością Róża. - Ale mojej rodziny tu nie ma. Nie żyją.

-Oj, ty małe biedactwo! - Staruszka w końcu stanęła pysk w pysk z czarną samotniczką i liznęła ją na pocieszenie w ucho. - Jesteś taka malutka, chyba nic nie jadłaś. Zaraz pójdziemy do stodoły i...

-Nie! Tylko nie do stodoły, proszę! - Pisnęła łaciata koteczka. - Ja raz tam byłam i tak były psy, one były takie okropne! Nie mogę tam wrócić!

-Spokojnie, te psy nic ci nie zrobią. - Kocica przejechała ogonem po jej pysku. - Są na łańcuchach i wystarczy nie podchodzić, żeby nic ci nie zrobiły, a gdyby spróbowały, tak bym je podrapała, że już nigdy by nie odważyły się chociażby raz szczeknąć! Ale najpierw, może powinnam się przedstawić. Jestem Palma, mieszkam w stodole, prawie od zawsze, ale lubię podróżować i chodzę gdzie chcę.

-Ja jestem Róża. - Wychrypiała piskliwym, nadal pozbawionym przekonania co do bezpieczeństwa stodoły głosikiem. - Miło cię poznać Palmo.

-Ciebie również miło poznać kociaku. - Kocica strzepnęła ogonem i odwróciła się, zrobiła kilka korków w stronę pobliskiej Drogi Grzmotu, po czym rzuciła przez ramię: - Idziesz? 

Koteczka kiwnęła szybko głową i podreptała za kocicą.

Przekroczenie Drogi Grzmotu nie było dla niej problemem, nie czuła strachu biegnąc po twardej, ostrej w dotyku i zapachu, czarnej ziemi. O wiele bardziej bała się wkraczając na teren Klanu Wiatru. Momentalnie skuliła się u boku Palmy, próbując chować się przed mogącym nadejść w każdej chwili patrolem pełnych rządzy krwi, ogromnych i nieskończenie brutalnych kotów.

-Jest dobrze malutka. - Palma liznęła ją po uchu, po czym nosem pchnęła lekko do przodu. - Jesteśmy na samej granicy ich terenów, widać stąd farmę, a patrolów o tej porze tu nie ma. Zaufaj mi, doprowadzę cię bezpiecznie do stodoły, a tam się tobą zaopiekuję, musisz tylko mi zaufać.

-Ufam ci. - Pisnęła pod nosem nadal przestraszona czarna koteczka.

Gdy brązowa, stara kocica poszła dalej, Róża dreptała za nią na swoich krótkich łapkach.

Kotki weszły na otoczone płotem podwórze farmy dwunożnych. Psy od razu je zauważyły, wybiegły z budy i podbiegły tak blisko, na ile pozwalał im łańcuch. Ich ujadanie zabrzmiało echem w głowie Róży, jednak stojąca obok niej niewzruszona Palma wydawała się być skłonna do ignorowania psów. Brązowa staruszka na zachętę położyła na karku czarnej koteczki ogon i ruszyła w stronę wielkiej, czerwonej stodoły. Róża szła za nią.

Starsza z kotek zdążyła już wskoczyć na jeden z wypełniających stodołę stosów siana, kiedy koteczka dopiero co wchodziła do czerwonego budynku. Rozejrzała się po stodole swoimi granatowymi oczami. Może to dobre miejsce do życia. - Rozmyślała, uważnie obserwując wnętrze budynku. - Dobre miejsce na nowy początek.

Wojownicy superedycja Życie Różanej GwiazdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz