Księżyce mijały. Żabi Sus już od dawna wiedział o tym, że nigdy nie będą mieli kociąt. Różane Ucho nawet próbowała się z tym pogodzić, co nawet trochę się udało. Jej partner spał jak zabity, podczas gdy ona niedawno się obudziła. Różane Ucho jako zastępczyni specjalnie nie wybierała siebie i partnera na patrol, wolała polować tylko z nim, lub w pojedynkę. Była późna pora nagich drzew, a klan musiał się z czegoś wyżywić, zwłaszcza, że Kameleonowy Język spodziewała się kolejnego miotu kociąt.
-Szkoda ci go budzić? - Różane Ucho odwróciła się i ujrzała Akacjową Gałązkę, była ona obecnie najmłodszą z wojowników.
-Dam mu jeszcze trochę pospać, zobaczę jak mają się kocięta Wilczej Przepaści. - Stwierdziła czarna kocica.
-Serio lubisz kociaki! - Szylkreta zaśmiała się ciepło. - Szkoda, że nie możesz mieć swoich własnych.
Różane Ucho nic nie odpowiedziała, pochyliła lekko głowę i wyszła z legowiska wojowników, kierując się do żłobka. Nie musiała tam nawet wchodzić, już przed żłobkiem na jej ogon skoczył rudy, pręgowany kociak.
-Hej Lisku! - Przywitała go ciepło, podnosząc przy tym. - Przyszłam zobaczyć jak się macie.
-Jest super! - Miauknął kocurek. - Ja i Borsuczek niedługo zostaniemy uczniami!
-Chciałbym być najlepszym uczniem w historii! - Dodał łaciaty kocur, powalając przy okazji brata.
-Ja chciałabym w ogóle móc zostać uczennicą. - Ze żłobka wyjrzała lekko trzeci kociak Wilczej Przepaści, pręgowana koteczka. Przez ślepotę nie mogła zostać wojowniczką.
-Nie martw się Zacienko, kiedyś też będziesz uczennicą. - Wojowniczka polizała koteczkę między uszami na pocieszenie.
-Nie kłam. - Odparła niepasującym do tak młodego kota chłodnym tonem. - Nie jestem już mała, wiem, że to nie prawda.
Czarnej kocicy było naprawdę szkoda koteczki, dobrze orientowała się w terenie obozu, może mogłaby nauczyć się chociaż podstaw walki, żeby nie trzeba było jej bronić. Albo otrzymać imię jak kiedyś Hiacyntowe Marzenie.
-Hej, Różane Ucho! - Z legowiska wojowników w końcu wyszedł szary wojownik, od razu podszedł do partnerki i otarł się o nią pyskiem.
-Witaj, Żabi Susie. - Na jego gest kocica odpowiedziała mu mruczeniem.
-Ohyda. - Mruknął pod nosem Lisek.
-Zobaczymy co powiesz, kiedy ty się zakochasz szkrabie. - Zaśmiał się szary kocur.
-Idziemy na polowanie? - Zaproponowała w końcu Różane Ucho. - Jest sporo śniegu, ale może coś złapiemy.
-Jasne. - Kocur od razu odwrócił się i skierował w stronę wyjścia z obozu. Kocica szła u jego boku. - Chodźmy w okolice Drogi Grzmotu, ostatnio patrol wyczuł tam samotnika, a jakiś wyliniały włóczęga, wyjadający zwierzynę to ostatnie czego nam trzeba. Zwłaszcza jak okaże się być tak podstępny jak ci, którzy zaatakowali nas kilka księżycy temu.
-Brzmisz jak Patykowa Gwiazda! - Wojowniczka zaśmiała się i trzepnęła partnera w ucho.
Koty wyruszyły na polowanie, nieopodal Drogi Grzmotu usłyszeli dwa głosy, nie znali ich, jeden z pewnością należał do kociaka. Od razu schowali się w krzakach.
-Klanowcy! - Krzyknęła jedna z nich - Uciekaj!
Kiedy mniejsza z kotek, w wieku co najwyżej dopiero mianowanego ucznia odbiegła Żabi Sus odbiegł za nią. Różane Ucho nie chciała patrzeć na to, co się dzieje.
Słyszała kłótnie partnera z nieznajomymi, musiała więc wyjść z ukrycia. Stanęła obok partnera i zobaczyła dwie podobne do siebie kocice. Starsza z nich była brązowa, miała różnorakie czarne i rude plamy, kocicy wydawało się, że ją zna, ale nie miała pojęcia skąd. Mniejsza z nich wyglądała prawie tak samo jak starsza, z tym, że na jej futrze były tylko rude plamki.
-Żabi Susie, co się dzieje? - Zapytała w końcu. - Samotnicy atakują?!
-Nie atakujemy. - Broniła się starsza samotniczka. - On chciał zaatakować moją córkę!
-To niemożliwe samotniczko, wojownicy nie atakują bez powodu. - Odpowiedziała zastępczyni, chciała się wydawać groźna i niewzruszona, jednak tak naprawdę było jej szkoda samotniczek.
-Mama mówi prawdę. - Pisnęła młodsza z nich, jej morsko niebieskie oczy były pełne strachu - On mnie chwycił za kark i chciał zabrać.
Biedna malutka. - Pomyślała wojowniczka.
-Na pewno nie chciał ci nic zrobić malutka. - Próbowała wytłumaczyć czarna kocica. - Nie to jest teraz najważniejsze, kim jesteście i co robicie na naszym terenie?
-Jestem Lawenda, a to moja córka Szyszka. - Zaczęła samotniczka. - Mieszkamy nieopodal w opuszczonej lisiej norze, ale proszę nie wyganiajcie nas, nam też jest trudno.
Lawenda... Lawenda. - To imię odbiło się echem w głowie Różanego Ucha, była jeszcze bardziej pewna, że ją zna.
-Dobrze, ja jestem Różane Ucho zastępczyni przywódcy, a to Żabi Sus, jesteśmy z klanu pioruna. - Rzekła kocica. - Rozumiem jak wam trudno, ale nie możemy tego zignorować, zaprowadzimy was to naszego przywódcy on zadecyduje co w wami zrobić.
Poszli do obozu, gdzie Żabi Sus powiadomił przywódcę o przybyszach. Różane Ucho pożałowała tej decyzji gdy tylko Patykowa Gwiazda zaczął krzyczeć na biedne samotniczki. To nie był już ten sam przywódca, który kiedyś przyjął Różę do klanu i uczynił Różaną Łapą, potem Różanym Uchem i swoją zastępczynią. Na rozkaz przywódcy zaprowadziła samotniczki do legowiska więźniów, jednak było jej ich szkoda. Po odprowadzeniu ich od razu poszła do Patykowej Gwiazdy.
-Czy naprawdę musimy je tak traktować? - Spytała go z lekkim wyrzutem. - Są nieszkodliwe.
-Są bardzo szkodliwe! - Wściekł się od razu przywódca. - To samotniczki, jakieś sterty pcheł, na pewno już planują jak wymordować nasz klan! Tej małej użyją jako przynętę, to kociak, wszyscy jej zaufają, a w tym czasie ta stara zacznie zabijać innych! Jej córka pewnie zabije kocięta, albo ukradnie zwierzynę! To samotniczki, nie można im ufać!
-Ale spójrz tylko na nie! - Upierała się dalej zastępczyni. - Są niedożywione, takie chude, a ta starsza wygląda na chorą. Musimy zrobić coś więcej niż tylko je tu trzymać!
-Nic nie zrobimy! - Syknął szary, pręgowany kocur. - Wiesz, że cię kocham Różane Ucho. I uwierz, że robię to tylko dla dobra klanu. Dla twojego dobra ukochana! Zostań moją partnerką, będziemy mieli kocięta, które wychowamy na wojowników. Będziemy szczęśliwi!
-Pomyślę o tym. - Mruknęła niepewnie kocica. - Powinnam chyba już iść.
Oddaliła się szybko. Oczywiście nie miała zamiaru o tym myśleć, nigdy by się na to nie zgodziła. W końcu miała już partnera, a do tego przywódca klanu był od niej o ponad pięćdziesiąt księżycy starszy! Z resztą nawet, gdyby pominąć dwa pierwsze powody miał wcześniej partnerkę, a po jej śmierci zdaniem Różanego Ucha stał się świrem.
CZYTASZ
Wojownicy superedycja Życie Różanej Gwiazdy
FanfictionAtak, który zmienił wszystko Róża to samotniczka urodzona na terenach Klanu Wiatru. Myśli, że jej życie będzie płynąć spokojnie, w końcu ma u boku matkę, ojca i starszą siostrę. Jest jednak nieświadoma, jaka przyszłość ją czeka, i że nadchodzą kłopo...