Różane Ucho gdy tylko dotarła do siedliska dwunożnych rozejrzała się dookoła w panice. Cała okolica była pusta, nie licząc jednego spacerującego dwunożnego. Sierść kocicy była zjeżona, groźba pobratymca sprawiła, że naprawdę nie miała ochoty nikomu mówić o jego rozmowie z samotnikiem. Chciała zmusić się, aby o tym nie myśleć, ale było to chyba niemożliwe. Żeby chociaż trochę się uspokoić kocica postanowiła skupić się na zadaniu. Chodziła po siedlisku dwunożnych, szukając kocimiętki. W końcu wyczuła zapach kocimiętki, dobiegający z jednego z otoczonych płotem terenów dwunożnych. Powoli weszła na teren gniazda dwunożnych. Podeszła do krzaku kocimiętki i zaczęła zrywać liście, wtedy za sobą usłyszała syknięcie jakiegoś nieznajomego kota:
-Hej ty! Co tu robisz!
Wojowniczka odwróciła się i ujrzała dosyć drobną, brązową kocicę w ciemniejsze pręgi, na oko może trochę starszą od niej samej. Jej zielone oczy błyszczały lekko, a za nią kuliła się mała koteczka, w wieku co najwyżej 4 księżycy o brązowej sierści, pokrytej przez rude i czarne łaty.
-Witaj. - Różane Ucho zdecydowała nie odpowiadać agresją na zaczepkę nieznajomej, w końcu była to tylko nieszkodliwa pieszczoszka. - Zbieram kocimiętkę, za chwilę sobie pójdę.
-Już myślałam, że będziesz chciała skrzywdzić mnie, albo moją córeczkę. - Pieszczoszka zrobiła krok w stronę wojowniczki. - Jesteś z klanu prawda? Słyszałam o klanach kotów żyjących w lasach.
-Tak, jestem z klanu. - Odparła krótko wojowniczka, nadal zbierając liście. Gdy zebrała wystarczająco odwróciła się do kocicy. - Nazywam się Różane Ucho.
-Co to za dziwaczne imię? - Zdziwiła się pręgowana kocica, a za jej nogami nadal kuliła się koteczka. - Ja jestem Lajla. - Lajla ogonem pchnęła kryjącą się za nią szylkretkę do przodu. - A to moja córeczka Lawenda, jej siostra Antena śpi w domu naszych domowników.
-Miło mi was poznać. - Miauknęła czarna kocica lekko niewyraźnie z powodu trzymanej w pysku kocimiętki. - Powinnam już wracać do mojego klanu. Do zobaczenia. Być może.
-Do zobaczenia! - Odpowiedziała jej na pożegnanie Lajla, kiedy wojowniczka już wychodziła z jej terenu.
Wojowniczka szybko pobiegła do obozu, spotkanie z miłymi pieszczoszkami sprawiło, że na chwilę mogła zapomnieć o groźnie Ostrego Zęba. Po powrocie od razu zaniosła Zabliźnionej Skórze zioła, a ona podziękowała jej.
Gdy tylko wojowniczka wyszła z legowiska medyczki spotkała Żabiego Susa, kocur podszedł do niej.
-Hej Różane Ucho! - Powitał ją głosem o wiele milszym niż zwykle. - Masz ochotę na spacer? Może upolujemy coś przy okazji.
-Jasne, możemy się przejść. - Zgodziła się od razu czarna kocica, spacer z przyjacielem zawsze był dla niej przyjemną opcją.
-No to chodźmy od razu! - Postanowił kocur, wydawał się być lekko zestresowany, ale wojowniczka zignorowała to.
Koty wyszły z obozu, rozmawiając przy tym i dzieląc się nowinami z całego dnia. Skierowali się w stronę Słonecznych Skał. W pewnym momencie, kiedy zza drzew już przebijała się brązowa barwa kamieni leżących przy brzegu oraz było słychać miły dla uszu szum wody Różane Ucho zauważyła drozda, chciała go złapać, jednak wyprzedził ją Żabi Sus, złapał ptaka i wziął do pyska, niósł go aż nie wspięli się na jedną ze skał, na której usiedli.
-Dla ciebie. - Mruknął szary kocur i rzucił ptaka prosto pod łapy Różanego Ucho.
-Chyba chciałeś powiedzieć dla nas. - Wojowniczka zachichotała lekko. - Możemy się podzielić
Żabi Sus spojrzał na nią, jego oczy błysnęły, a czując jego wzrok czarna kocica nie chciała nic mówić, po prostu przystąpiła do jedzenia upolowanego przez przyjaciela ptaka.
-Hej Różane Ucho. - Zaczął kocur, gdy tylko zjedli drozda. Patrzał prosto w oczy kocicy, co ją lekko onieśmieliło. - wiesz, jesteś wspaniała.
-Ty też, mysi móżdżku! - Kocica zarumieniła się, jednak wymusiła lekki śmiech, żeby rozluźnić atmosferę.
-Chyba nie zrozumiałaś. - Stwierdził kocur, teraz on też się rumienił, a jego stres dało się wyczuć w powietrzu. - Jesteś dla mnie wspanialsza, niż jakakolwiek inna kotka na świecie. - Patrzył prosto w jej ciemnoniebieskie oczy. - Kocham cię. Chciałbym, żebyś została moją partnerką.
W pierwszej chwili Różane Ucho chciała się zgodzić, zostać jego partnerką i być z nim do końca swoich dni, potem jednak naszła ją myśl, która zmieniła jej zdanie. Rodzice, Palma, Burzowa Łapa - Wymieniła sobie w myślach. - Wszyscy, którzy byli dla mnie ważni przeze mnie umarli! Żabi Sus nie może umrzeć jak oni.
-Nie. - Odpowiedziała krótko, po części wbrew sobie. Starała się, by do jej oczu napłynęły łzy. - Nie będę twoją partnerką, Żabi Susie. Nie mogę!
-Ale dlaczego? - Zawołał za nią kocur.
Ona jednak już zeskoczyła ze skały na której siedzieli i zaczęła biec przed siebie, nie patrzyła gdzie, po prostu biegła, nie był to nawet kierunek, prowadzący do obozu. Teraz już nie próbowała powstrzymać łez, przez co płakała cały czas.
-Różane Ucho!
Gdy usłyszała za sobą krzyk przyjaciela oprzytomniała w końcu. Rozejrzała się panicznie do wokoło. Zorientowała się, że przed nią nie ma pięknego lasu liściastego klanu pioruna, a ponure terytorium klanu cienia. Ona sama stała na Drodze Grzmotu. W oddali słyszała warkot potwora, który chyba jednak dopiero się zbliżał. W paraliżu emocji kocica nie mogła, a może nie chciała - sama nie potrafiła tego określić - się ruszyć. Po czasie kolejnego serca zobaczyła w oddali światła potwora. A może tak będzie lepiej? - Pomyślała.
-Różane Ucho! - Zawołał ponownie kocur, tym razem jednak okrzyk był bliższy, a już po chwili wojownik był obok niej na Drodze Grzmotu. Musiał widzieć potwora, ale jednak wbiegł tam za nią, teraz pchnął ją lekko w stronę pobocza na terenie klanu pioruna. - Chodźmy, szybko.
Pobiegł za nią, a po chwili znaleźni się na bezpiecznym poboczu.
- Spójrz na mnie. - Mruknął do niej i liznął lekko jej ucho. Ona jednak nadal wlepiała wzrok pełnych łez oczu w ziemię. - Wszystko w porządku, jesteśmy bezpieczni. Będzie dobrze, obiecuję. - Otarł się o bok jej pysku, podnosząc go lekko. - Coś jest nie tak. Nawet, jeśli nie czujesz tego samego co ja, to pamiętaj, że się przyjaźnimy. Powiedz mi o tym. A jeśli nie chcesz, to powiedz chociaż, dlaczego nie możesz ze mną być. Chcę wiedzieć.
-Bo cię kocham. - Szepnęła przez łzy wojowniczka. - Każdy...każdy kogo kiedykolwiek kochałam umierał z mojej winy. Ty nie możesz umrzeć. Kocham cię. - Powtórzyła praktycznie dusząc się łzami. - Przepraszam, nie zasługuję na ciebie.
Żabi Sus nic nie mówił przez dłuższą chwilę. Po prostu wtulił się mocniej w pysk nadal płaczącej mocno wojowniczki, co dodało jej otuchy. Dopiero, kiedy Różane Ucho w miarę się uspokoiła mówił dalej.
-Przestań już z tymi bzdurami. - Mruknął. - Znam historię twojej rodziny, opowiadałaś mi o niej. A teraz spójrz mi w oczy. - Kotka wykonała jego prośbę, mimo tego, jak bardzo tego nie chciała. - To nie była twoja wina. - Stwierdził kocur, patrząc prosto w jej matowe, pełne łez oczy. - A nawet, gdyby to była prawda, to nie boję się umrzeć za ciebie. Kocham cię i nic tego nie zmieni.
-Dziękuję ci, Żabi Susie. - Powiedziała do niego wojowniczka, kiedy już skończył swoją wypowiedż.
-Za co?
-Za wszystko.
Rozmowa kotów trwała aż do wysokiego księżyca, kiedy to wrócili do obozu. Szli ramię w ramię, ocierając się o siebie. Słowa Żabiego Susa dały Różanemu Uchu chociaż chwilę wiary w to, że nie jest winna tym wszystkim śmiercią. Wiara ta jednak szybko zniknęła i zastąpiły ją dręczące ją w zasadzie całe życie wyrzuty sumienia. Wiedziała, że nigdy nie zmieni zdania o śmierci tych wszystkich kotów. Teraz jednak była partnerką szarego kocura i obiecała sobie, że chociaż spróbuje nie zrobić czegoś, co go skrzywdzi.
CZYTASZ
Wojownicy superedycja Życie Różanej Gwiazdy
Fiksi PenggemarAtak, który zmienił wszystko Róża to samotniczka urodzona na terenach Klanu Wiatru. Myśli, że jej życie będzie płynąć spokojnie, w końcu ma u boku matkę, ojca i starszą siostrę. Jest jednak nieświadoma, jaka przyszłość ją czeka, i że nadchodzą kłopo...