Róża poczuła lekki podmuch ciepłego wiatru. Mimo tego, że ona sama tego nie wiedziała - w końcu nie otworzyła jeszcze oczy - były to dopiero pierwsze dni pory nowych liści.
Czarna koteczka pisnęła kilka razy. Powoli i ostrożnie otworzyła oczka, słońce wpadające przez wyjście z nory oślepiło ją na chwilę, przez co na chwilę znów je zamknęła.
Poczuła na sobie dotyk miłego, ciepłego języka i usłyszała głos swojej matki.
-Witaj Różo. - Kocica nie przestawała lizać córki w jej łaciatą sierść. Między liźnięciami spojrzała prosto w jej granatowe oczy. - Masz piękne oczka malutka.
-Dziękuje. - Pisnęła kotaczka, uchylając się przed językiem matki. Stanęła na swoje drobne nóżki i zrobiła kilka chwiejnych kroków. - Patrz mamo! Jestem prawie gotowa do polowania!
-Tak, na pewno. - Mruknęła z rozbawieniem, ogonem blokując małej czarnej kotce drogę do wyjścia z norki. Róża pisnęła niezadowolona. - Widzę, że masz energię kochanie. Jesteś głodna?
Łaciata kotka skinęła lekko głową, a kiedy jej matka położyła się, od razu podbiegła do niej i zaczęła pić mleko, wydając z siebie ciche mruczenie.
-Już niedługo twój tata i Borówka wrócą z polowania. - Oznajmiła szylkreta radośnie. - Mam nadzieję, że żaden patrol ich nie złapał.
-Patrol?
-Grupa kotów z klanu, nie lubią nas, a zwłaszcza twojego ojca, od kiedy go wygnali. - Tłumaczyła kocica. - Wiesz, kiedy twój ojciec zakochał się we mnie, był medykiem w Klanie Wiatru. Medyk to w klanach kot, który leczy innych, ale musi przestrzegać kodeksu medyka. Jedną z zasad kodeksu jest, że medycy nie mogą mieć rodzin. Kiedy tylko twój tata dowiedział się, że jestem w ciąży z twoją siostrą, poszedł poprosić, aby przyjęli mnie do klanu. Zamiast tego jednak to on został wygnany za złamanie kodeksu medyka, jednak nie uciekliśmy daleko. Wcześniej trzymaliśmy się stodoły, ale nie podobało nam się tam. Od kilku dni mieszkamy tutaj.
-Ale ci klanowcy są niemili! - Pisnęła wrogo Róża, wysuwając swoje malutkie pazurki. Wstała i wykonała niewielki, niezgrabny skok, udając, że kogoś uderza. - Jak jakiegoś spotkam to od razu go przegonię!
-Kto, kogo przegoni? - Do nory wszedł postawny, ciemnoszary kocur, a za nim drobniejsza i zdecydowanie mniejsza czarna kotka w plamy. W pysku niósł mysz, jednak rzucił ją na ziemię, gdy tylko zobaczył Różę. Od razu do niej podbiegł i zetknął się z nią nosami. - Otworzyłaś oczka! Ale z ciebie ślicznotka Różo.
-Dziękuję. - Mruknęła koteczka, wiedziała, że tym wielkim kocurem jest jej ojciec. Chwilę później podeszła też do niej kotka, której czarne futro pokrywały rude i szarawo-niebieskie plamy.
-Hej mała. - Powiedziała kotka i ogonem pacnęła lekko ucho Róży. - Jestem Borówka, jestem twoją siostrą, mam osiem księżycy.
-Siostra! - Miauknęła z ogromną radością Róża, zaczęła skakać wokół siostry, omal się nie przewracając. - Będziemy się mogły razem bawić?
-Oczywiście, że tak! - Odparła Borówka podśmiechując się przyjaźnie. - Będziemy najlepszymi przyjaciółkami.
Róża otarła się o siostrę, po czym znów pognała w stronę mamy, widziała jak ona i jej ojciec ocierają się o siebie.
-Masz ochotę na mysz Łąko? - Zapytał ciemnoszary kocur, kładąc zwierzynę tuż obok szylkrety. - Musisz jeść, żeby mieć dużo mleka na Róży, nie miałem okazji pozbierać ogórecznika, więc musimy obejść się bez niego, ale chyba nic ci nie będzie.
-Oczywiście, że nie Gawronie Skrzydło! - Łąka lekko uderzyła partnera łapą, a jej granatowe oczy, mające ten sam odcień co obu jej córek błysnęły psotnie. - Już nie mogę się doczekać, kiedy Róża podrośnie, będziemy mogli całą rodziną polować i podróżować.
-Też nie mogę się doczekać. - Dawny medyk jeszcze raz otarł się o pysk partnerki, po czym spojrzał przelotnie na córki. - Mamy piękne i silne kociaki, jestem pewny, że kiedyś wyrosną na silne kotki. Będziemy z nich dumni.
CZYTASZ
Wojownicy superedycja Życie Różanej Gwiazdy
Fiksi PenggemarAtak, który zmienił wszystko Róża to samotniczka urodzona na terenach Klanu Wiatru. Myśli, że jej życie będzie płynąć spokojnie, w końcu ma u boku matkę, ojca i starszą siostrę. Jest jednak nieświadoma, jaka przyszłość ją czeka, i że nadchodzą kłopo...