Rozdział 7

125 5 2
                                    

Z łóżka wstałam dosyć niechętnie. Budzik mi nie zadzwonił, a sama się nie obudziłam. Ogarnęłam się natychmiast. Narzuciłam na siebie bryczesy i zwykły czarny top. W między czasie napisałam do Vivian, że się spóźnię i w teren pojedziemy trochę później. Złapałam do ręki mus i biegiem ruszyłam do auta. Z rana pominęłam śniadanie, dlatego wolałam mieć coś ze sobą.

Aby zdążyć na trening, wpakowałam się do auta i ruszyłam z pod domu z piskiem opon. Piosenka grana z mojej playlisty nieco mnie obudziła. Po kilku minutach byłam w stajni. Na placu zauważyłam Vivian. Lonżowała ona jednego z koni. Krzyknęłam do niej szybko się witając i informując ją, że będę gotowa za maksymalnie dziesięć minut. Zrzuciłam torbę z ramienia i skierowałam się do swojej szafki. Wyciągnęłam z niej szczotki i kopystkę. Złapałam za zielony komplet i wróciłam do boksu Lorda. Ogarnęłam konia i poszłam sprawdzić czy Heros jest gotowy. Przygotowałam siebie do jazdy i wyprowadziłam konie ze stajni.

Wraz z Vivian wsiadłyśmy i zaczęłyśmy jechać spacerkiem na łąkę. Gdy już rozstępowałyśmy i rozkłusowałyśmy konie

wjechałyśmy na prostą i zaczęłyśmy galopować. Śmiałyśmy się, rzucałyśmy do siebie liśćmi i gałęziami, które złapałyśmy po drodze.

Gdy wjechałyśmy na łąkę całkowicie się oddałam uczuciu wolności. Puściłam wodze i zamknęłam oczy, a ręce rozłożyłam na boki. Jechałam i uciekałam. Uciekałam od tego cholernego uczucia, którego nie potrafiłam nazwać. Zawsze gdy wsiadam na konia czuję się wolna. Dziś też tak było. Wszystkie problemy zniknęły pozostawiając mnie samą z czworonogiem. Z pleców spadł mi ogromny ciężar, gdy zaczęłam uciekać. Czułam się wolna. Lekka. Bez żadnych problemów czy zmartwień. Kochałam to uczucie.

Jechałam równolegle z Vivian. Galopowałyśmy jeszcze przez dłuższy czas, aż w końcu zmęczone przeszłyśmy do stępa.

- Kocham to. - Szepnęłam tak, aby Viv to usłyszała.

- Ja też. - Odpowiedziała. - Wracajmy już. Muszę zrobić jeszcze jedzenie tym gagadkom.

Spacerem jechałyśmy do stajni. Dużo rozmawiałyśmy i się śmiałyśmy. Nie obeszło się bez obgadywania dzieciaków, które

udają, że potrafią jeździć i mają wiedzę na ten temat. Gdy wróciłyśmy - rozsiodłałam Lorda i wzięłam Heidi na krótką lonżę. W międzyczasie Vivian przygotowała jedzenie, które podałam. Posiedziałam jeszcze chwilę w stajni, a później pojechałam do domu, aby przygotować się na wieczorne wyjście.

***

Olivier

Wyszedłem z domu, wsiadłem w taksówkę i pojechałem do Luke'a. Dzień wcześniej umówiliśmy się właśnie u niego. Początkowo nie chciałem iść na ten koncert z nimi, ale coś mnie jednak przekonało.

Wszedłem do domu kumpla gdzie panował istny harmider. Dziewczyn jeszcze nie było, zwłaszcza tej jednej. Nicholas próbował się gdzie dodzwonić i chodził po całym domu, a Luke - siedział na kanapie i jadł popcorn. Szybko się przywitałem i przysiadłem obok niego.

Po prawie godzinie dziewczyny dotarły. Pierwsza weszła Des, za nią Lily, a na końcu Flora z wlepionym wzrokiem w telefon.

Mój wzrok zatrzymał się tylko na niej. Musiała to chyba wyczuć bo po chwili podniosła głowę i popatrzyła na mnie. Nawiązałem z nią kontakt wzrokowy, a w mojej głowie pojawił się moment naszego ostatniego spotkania.

Chodziłem po domu Luke'a z plastikowym kubkiem w dłoni. W uszach dudniła mi muzyka. Ludzi było pełno. Wokół unosił się zapach alkoholu, papierosów i potu. Każdy dobrze się bawił śpiewając piosenki i pijąc. Przeszedłem do kuchni gdzie zobaczyłem kumpla. Ten tylko nalał mi trochę trunku i odszedł. Typowy Luke

Summer DreamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz