Kiedy tak siedzieliśmy u Nicka w pokoju, usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Modliłam się w myślach, żeby to był Chris. Bałam się, że znowu sobie zrobi detoks ode mnie. W tamtym okresie nie czułam się za dobrze, potrzebowałam wtedy moich motylków. Jeżeli Chris znowu by zniknął, rozjebałoby mnie to jeszcze bardziej.
- Otwórzcie! - usłyszałam ukochany głos zza drzwi. Moje serce prawie eksplodowało z radości.
Matt wstał i podszedł do drzwi, czekałam, żeby zobaczyć jego przepiękne długie włosy wyłaniające się. To było jedyne czego potrzebowałam w tamtej chwili. Żeby po prostu tu ze mną był, siedział obok mnie. Był przy mnie.
- Znalazła się nasza zguba! - podniósł ton Matt otwierając drzwi Chrisowi. - Lepiej idź ją przeproś. - powiedział szeptem, mimo tego, i tak to słyszałam.
- Hejka, co tam u was. - powiedział Chris z uśmiechem na ustach, wchodząc do pokoju Nicka.
- Gdzie byłeś? - Nick od razu naskoczył na niego z tym pytaniem. - Hmmm?!
- Spotkałem koleżankę po drodze. - powiedział to tak spokojnie, kładąc plecak na podłodze. - I pogadałem z nią chwilę. - mówił to poprawiając swoje ciemne włosy. - To chyba nie zbrodnia?
- Chris, już się bałam, że znowu znikniesz. - powiedziałam ponownie spinając rozwalone włosy klamrą.
- Przepraszam Lou, przepraszam was wszystkich. - stanął zawstydzony chłopak. - Nie chciałem was nastraszyć. - spuścił głowę w dół.
- Dobra, tylko, opanuj się. - odpowiedział mu Nick, po czym rozłożył się na łóżku.
- Matt? - zwróciłam się do chłopaka. - Podwiózłbyś mnie trochę do Stelli?
- Tak, jasne. - odpowiedział ochoczo Matt. - O której?
- Mam tam być o 16, więc może 15.30?
- Spoko, nie ma problemu. - kocham Matta za jego pomocność, jest przy tym taki przekochany.
Kiedy tak siedzieliśmy sobie u Nicka w pokoju, każdy co prawda siedział w telefonie. Ale czasem odkładałam telefon, i patrzyłam sobie na moich najcudowniejszych przyjaciół. Lubiłam czasem sobie tak popodziwiać, jak bardzo kocham naszą przyjaźń.
W pewnej chwili siedzieliśmy sobie, grając w uno. Myślałam, że zaraz wypierdolę Nickowi. Jebaniutki, cały czas kazał mi dobierać karty.
- Lou, telefon ci dzwoni. - rzucił do mnie szybko Matt, żeby nie stracić z wzroku rąk Chrisa. - Patrzę na ciebie Chris. - pogroził chłopakowi.
Podniosłam urządzenie, by sprawdzić kto zawraca mi dupę. Stella dzwoniła.
- Halo?
- Lava, pokłóciłam się z rodzicami. To po pierwsze, a po drugie. Opowiem ci zaraz takie gówno, że sama się posrasz. - tylko Stella tak do mnie mówiła. Od dziecka prześladuje mnie z tym przezwiskiem. Zastanawiałam się o co może chodzić Blondynce. - Możemy jakoś zjeść u ciebie?
- Chyba tak. Tylko nie wiem, czy jest co. - powiedziałam w momencie, w którym spojrzałam się na chłopaków. Wszyscy przestali grać, i spojrzeli się na mnie swoim "o co chodzi Lou?" wzrokiem. Tak, mają coś takiego. - Jeszcze muszę odstawić Luke'a do dziadków.
- Jakoś go odstawimy. - powiedziała dziewczyna. Słowo "jakoś" w wypowiedziach dziewczyny pojawiało się bardzo często. Zawsze "jakoś" coś ogarniemy. To zawsze przeszkadzało mi u dziewczyny. To takie, brak myślenia do przodu.
- Stella, chodź do nas. Zjecie u nas, a Matt odwiezie Luka'a do dziadków. - Nick wyrwał mi telefon. Bardzo często to robił, kiedy rozmawiałam z Blondi. - Problem rozwiązany. A! i weź rzeczy do spania, bo tu śpicie. - Nick oddał mi telefon z ironicznym uśmieszkiem.

CZYTASZ
𝒾 𝒷𝑒𝓉, 𝒾𝓉 𝓌𝒶𝓈 𝒶𝓁𝓌𝒶𝓎𝓈 𝓎𝑜𝓊... | 𝕮𝖍𝖗𝖎𝖘 𝕾𝖙𝖚𝖗𝖓𝖎𝖔𝖑𝖔
RandomLavender "Lou" Heffley. Zwykła siedemnastoletnia laska, nic specjalnego. Ewidentnie coś specjalnego dzieje się pomiędzy nią, a Chrisem Sturniolo... Przepraszam, że w tym fanficu nie ma Alahny, ani Madi. Kocham je całym sercem, ale do tego opowiadani...