- Dzień dobry, przywiozłam Agenta. - powiedziałam ochoczo, wchodząc do domu dziadków.
- Oh, dzieciaczki moje. - Babcia wyleciała z kuchni z otwartymi ramionami. - Moje maleństwa!
Nasza Babcia była najukochańszą kobietą na świecie, była najbardziej stereotypową Babcią na świecie. Piecze ciasteczka, chodzi w sweterkach, własnoręcznie wydzierganych. Natomiast, to tylko dodaje jej uroku. Kocham ją całym swoim sercem. Kiedy byłam młodsza, oboje spaliśmy u dziadków, kiedy mama wyjeżdżała. Kochałam zapach tego domu, przypominał mi o beztroskim piciu lemoniady w ogródku. Babunia bardzo lubiła trojaczków, i zazwyczaj kiedy tylko ich widziała, cieszyła się bardziej, niż jakby widziała mnie.
- Jak tu dotarliście? - zapytała puszczając nas z uścisku.
- Matt nas podwiózł! - powiedział z ekscytacją w głosie Luke.
- Chłopcy tu są?! - z uśmiechem na ustach, położyła dłonie na klatce piersiowej. - Szybko, zawołaj ich!
- Jest tylko dwójka z nich. - oznajmiłam z lekką niechęcią w głosie. Nie, że nie chciałam, żeby się spotkali, tylko Stella miała niedługo przyjść. Ale kiedy zobaczyłam, ten błysk w oczach Babci, to nie mogłam jej odmówić. - Już ich wołam. Luke, weź swoją torbę, ja pójdę po chłopaków.
Wyszłam z domu, i powolnym krokiem szłam w stronę auta.
- Wsiadaj. - rzucił krótko Matt, wkładając kluczyk do stacyjki.
- Babcia chce was zobaczyć. - zrobiłam lekki grymas na twarzy. - Wiem, 5 minut i jedziemy.
Chłopacy tylko popatrzyli się na siebie, po czym wyszli z samochodu. Matt wycelował kluczykiem w auto, po czym zapikało. Szliśmy bez słowa po schodkach, złapałam za klamkę, i nagle poczułam rękę na swoich plecach. Gwałtownie odwróciłam się by zobaczyć Chrisa.
- Zanim wejdziemy. - zsunął swoją dłoń po moich plecach. Wróciły mi niektóre wspomnienia. - Jest twój dziadek?
- Nie mam pojęcia... - mój dziadek jest dość specyficzną osobą. Dla mnie i mojego brata, jest jak anioł. Natomiast ZAWSZE przerażał chłopaków. Kiedyś ćwiczył profesjonalnie boks, i dalej jest zbudowany, jakby był ochroniarzem Harrego Stylesa. Zawsze był cichy, i ciągle się przyglądał. Czyli dokładne przeciwieństwo babci.
- Moje ukochane trojaczki! - staruszka przeszła przez korytarz, praktycznie biegiem. - Gdzie mój Nicki? - cud, że ich w ogóle rozróżniała.
- Został w domu, Proszę Pani. - powiedział z uśmiechem na ustach Chris.
- Dziadek! - usłyszałam tylko Luke'a krzyczącego, nagle zza rogu wyłonił się Marvin, mój dziadek.
Zdążyłam usłyszeć jak chłopcy szybko wciągnęli powietrze.
- LaLa. - dziadek przemierzał korytarz, wyglądał jakby był w zwolnionym tempie. - Kochanie. - uściskał mnie po czym zwrócił się do chłopaków. Wystawił im dłoń, chłopcy powiedzieli jak najszybciej "dzień dobry". Dziadek spojrzał się na nich, i odpowiedział "miło mi was widzieć chłopcy". Po raz pierwszy widziałam, żeby się uśmiechnął do któregokolwiek z nich.
- Dobrze, przepraszam babciu, ale musimy zmykać. Stella przyjeżdża za... - spojrzałam na zegarek, była 15:52. Wyłupiłam oczy, Stella nigdy się nie spóźnia. - Kilka minut! Luke, bądź grzeczny. Papa! Kocham was! - przytuliłam szybko każdego, po czym wybiegliśmy do auta.
- Widziałaś to samo co ja?! - zapytał się wysoko Matt.
- Widziałam! Może w końcu wam odpuścił. - mówiliśmy wsiadając do samochodu.
CZYTASZ
𝒾 𝒷𝑒𝓉, 𝒾𝓉 𝓌𝒶𝓈 𝒶𝓁𝓌𝒶𝓎𝓈 𝓎𝑜𝓊... | 𝕮𝖍𝖗𝖎𝖘 𝕾𝖙𝖚𝖗𝖓𝖎𝖔𝖑𝖔
RandomLavender "Lou" Heffley. Zwykła siedemnastoletnia laska, nic specjalnego. Ewidentnie coś specjalnego dzieje się pomiędzy nią, a Chrisem Sturniolo... Przepraszam, że w tym fanficu nie ma Alahny, ani Madi. Kocham je całym sercem, ale do tego opowiadani...