Rozdział 19

157 11 122
                                    

Pov: Max

Byłam już pod domem Wheeler'ów. Byłam wściekła. Chciałam tylko jednego. Rozprawić się z nim za to co zrobił.
Podeszłam do drzwi i biorąc głeboki wdech i wydech zapukałam w białe pomalowane drewno. Po chwili drzwi się otworzyły, a przede mną stał nie kto inny jak Mike Wheeler.

- Mayfield? Czego chcesz dziwolągu? - Spytał prześmiewczo, na co posłałam mu wzrok nienawiści. Tak bardzo już chciałam to zakończyć bez zbędnych gadek.

- To ty ją potrąciłeś. Chciałeś zabić Ellie! - Ledwo wstrzymywalam nerwy. Zacisnęłam pięści robiąc krok w stronę chłopaka.

- Czyli nie udało się zniszczyć tego jej telefonu... szkoda.

- Zdradziłeś Jane. Wyruchałeś jakąś laske i jeszcze chciałeś zabić niewinnego człowieka! Jesteś pieprzonym świrem Wheeler! - Chłopak złapał mnie nagle za ubrania i przyciągnął do siebie. Odepchnęłam się od niego odrazu odsuwając o pare kroków. Ten zamknął za sobą drzwi i zaczął zmierzać w moją stronę.

- Nikt nie musiał o tym wiedzieć. Szczególnie Jane. Ale skoro teraz ty wiesz. To tobą też muszę się zająć. - Kiedy chłopak był już dość blisko mnie wystraszona sięgnęłam z ziemi po deskę i bez namysłu uderzyłam nią mocno w Mike'a. Deska rozwaliła się na pół, a czarnowłosy przez uderzenie został odrzucony prosto na ziemie, a jego twarz została cała poraniona. Odsunęłam się gwałtownie kiedy ten zaczął podnosić się z ziemi.

- Nie zasługujesz na Jane. Nie zasługujesz na nikogo. Krzywdzisz wszystko i wszystkich. To ty powinieneś zginąć. Przez ciebie Ellie leży w szpitalu! - Nie potrafiłam opanować swoich emocji. Podeszłam do chłopaka i biorąc go za szmaty zaczęłam przywalać mu pięścią w twarz raz za razem coraz mocniej i częściej. Za każdym razem chciałam uderzyć go mocniej. Za każdym razem dawało mi to większą satysfakcje, ale i też nakręcało do następnego działania. Nie widziałam nic ani nie słyszałam poza tym co robiłam teraz. Nie wiedziałam nawet kiedy na miejsce przyjechała policja. Nie potrafiłam się opamiętać, ani przestać, póki nie zostałam odciągnięta od pobitego chłopaka przez komisarza Hopper'a.
Wtedy dopiero dźwięk stawał się wyrazistrzy. Powoli zaczęłam słyszeć co mówi do mnie starszy.

- MAX! MAX! OPANUJ SIĘ JEZUS MARIA! - Mężczyzna odsunął mnie na tyle, abym się mogła na spokojnie opamiętać. Patrzył na mnie z szokiem i przerażeniem. Dopiero teraz zorientowałam się jak poszkodowałam Mike'a. Jego twarz była cała zmasakrowana i we krwi. Nie mógł nawet wstać. Po chwili na miejsce przybyli też El i Dustin. Oboje spojrzeli się na mnie odrazu spuszczając wzrok na moje ręce. Byli przerażeni. El odsunęła się do tyłu, kiedy chciałam do niej podejść. Bała się mnie. Cholernie się mnie bała. Sama byłam sobą przerażona. Dlaczego nie potrafiłam przestać? Czemu straciłam nad sobą kontrolę?

- Ja... Ja... - Chciałam cokolwiek z siebie wydusić. Chciałam wytłumaczyć na spokojnie wszystko El, lecz gdy zauważyłam jak po jej policzku zaczęły lecieć łzy coś we mnie pękło.

- Chodź Max... musimy jechać z toba na komisariat. - Oznajmił Hopper skuwając powoli moje ręce kajdankami. Zaprowadził mnie do radiowozu i chwilę potem odjechaliśmy w stronę komisariatu. Przez szybę patrzyłam na oddalająca się El. Nie chciałam, żeby widziała mnie w takim stanie... teraz pewnie uważa mnie za potwora...

Gdy dojechaliśmy na miejsce Hopper i jego partner zaczeli mnie przesłuchiwać. Powiedziałam im całą prawdę. Zrobili mi potem zdjęcia do dokumentów i wsadzili mnie za kraty. Mówiąc, że będę tu siedzieć, póki ktoś po mnie nie przyjdzie. Świetnie... Mama nie będzie mogła bo pracuje, a do domu wraca zmęczona i nawet nie będzie miała kiedy się o tym wszystkim dowiedzieć. Pozostaje mi siedzieć i czekać, aż zdaży się cud. Usiadłam na ławce przy ścianie i skulona próbowałam odgonić złe myśli z mojej głowy ukazujące tamta scene. Chciałam się zemścić, a stałam się takim samym potworem jak Wheeler. Brawo Max. Jesteś najgłupszą osobą na świecie.

Następnego dnia gdzieś o godzinie 11:20 do mojej celi podszedł jeden z policjantów i ją otworzył oznajmiając, że ktoś wpłacił za mnie kaucje. Powoli wyszłam z celi kierując się do wyjścia, przy którym stała... El... i wysoki o ciemnych oczach i bardzo ciemnych brązowych włosach wysoki chłopak ubrany w czarną koszulkę i dżinsy. Miał dwie blizny na twarzy rozchodzące się obok siebie przez na ukos przez nos. Był o 2 lata starszy od nas i go znałam. Ma na imię Thomas Miller i jest on bratem Ellie, który jest uważany, za jednego z najniebezpieczniejszych ludzi w Hawkins. W buzi trzymał zapalonego papierosa. Stał tam przy El przyglądając mi się uważnie. Powoli do nich podeszłam.

- Max... - Szepnęła prawie niesłyszalnie dziewczyna podchodząc do mnie i mocno przytulając. Odwzajemniłam uścisk wtulając się w nią jak w nikogo innego wcześniej. Potrzebowałam tego jak jeszcze nigdy. W objęciach El czułam się najbezpieczniej. Powoli skierowałam wzrok na jej zaszklone ciemne oczy.

- Przepraszam... nie chciałam, żebyś zobaczyła mnie taką jaka byłam w tamtym momencie... ja... straciłam nad sobą kontrolę... - El objęła moją głowę i przyciągając ją bliżej siebie zaczęła mnie delikatnie po niej głaskać.

- Spokojnie Max... wiem, że chciałaś dobrze... to co tam zobaczyłam, może i przez chwilę mnie wystraszyło, ale to nic nie zmieni w moim spojrzeniu na ciebie. Dalej mam takie same zdanie o tobie jak wcześniej. - Oznajmiła lekko się uśmiechając i całując mnie w policzko. Odrazu stałam się owiele spokojniejsza, ale też i się wzruszyłam. Ledwo powstrzymałam się od uronienia łzy.

- Czyli dalej w twoich oczach jestem tą samą wredna rudą suką, która ci dokucza i cie nawiedza codziennie w szkolę i poza nią? - Brunetka lekko się zaśmiała, a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

- Mniej więcej. Mam nadzieję, że to był ostatni raz kiedy musiałam cie wyciągać zza krat. A właśnie. Prawie bym zapomniała. To jest Thomas. Pomógł mi cie wydostać. Chciałam poprosić tatę, ale powiedział, że nie może tu nic wskórać. - Spojrzałam na Thomasa lekko odsuwając się od dziewczyny tak by mogła na spokojnie utrzymać się spowrotem o kulach.

- My już się poznaliśmy. Miło cie znów widzieć Thomas. - Powiedziałam podając  brunetowi rękę.

- Ciebie też rudy wilczku. - Odparł z uśmiechem ściskając moją dłoń.

- Byłeś już u Ellie? - Spytałam powracając do El i obejmując ją delikatnie by ułatwić jej chodzenie.

- Byłem i uważam, że dobrze zrobiłaś temu chujowi. Mam nadzieję, że długo go w tym mieście nie zobacze. - Spojrzałam na El, która wygląda na strasznie zamyśloną. Sięgnęłam po jej pasemko włosów i opadajacych na jej twarz i założyłam jej za ucho. Dziewczyna spojrzała na mnie wytrącając się z rozmyśleń.

- Hej... a co pomiędzy tobą, a Mike'm teraz? - Spytałam niepewnie, na co dziewczyna przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć.

- Zastanawiałam się nad tym, ale... muszę się w końcu zebrać na odwagę. Nie chce mieć takiego chłopaka. Nigdy mnie szczerze nie kochał. Zrywam z nim. - W środku skakałam z radości na te słowa. To jest ten moment. Po tym wszystkim co się stało może mam szansę. Co ty gadasz Max przespałaś się z nią napewno są jakieś szanse. Muszę w końcu zadziałać.

---

Ale gówno wyszło Jezus Maria
Ale lepszego nie wymyśle więc ciul wstawiam.
Może w następnym rozdziale to trochę naprawie.
Jak mi się uda na wieczór.
Przepraszam za błedy i mam nadzieje, że choc troche nie wyszło to tak masakrycznie jak sądzę.
🪐🌌

Pozdrawiam <33

All too well ~ ElmaxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz