—Jak to się stało, że moje serce zabiło?— spojrzałam na Edwarda, znudzona.
—Tyle hałasu o jedno, malutkie zaklęcie.— przyłożyłam dwa palce do siebie, demonstrując wielkość tegoże zaklęcia. —Jest prościutkie i nie wymaga dużo siły. Działa n podobnej zasadzie co defibrylator. Mogę go powtórzyć w każdej chwili, jeśli chcesz?— przez chwilę się wahał. Na jego twarzy zagościło jednak zdecydowanie. Nim jednak zdołał odpowiedzieć przerwała mu Rosalie.
—Ważniejsze pytanie. Czemu wczoraj uciekłaś?— wredna, głupia barbie. Nie odpowiedziałam na jej pytanie. Rose wstała i spojrzała na mnie wściekle. Nawet na nią nie spojrzałam, przez co jej oburzenie było jeszcze większe. Już otwierała usta, by rzucić we mnie jakimś nieprzyjemnym epitetem, lub rzeczą, kto wie, kiedy Carlisle wstał i stanął między nami.
—Rosalie, starczy. Mieliśmy rozmawiać na zasadach Raven, tak?— patrzył na nią jak na małe dziecko, któremu trzeba tłumaczyć najprostsze rzeczy. Sądziłam, że dumna blondynka jeszcze bardziej się oburzy, ta jednak zacisnęła usta i usiadła z powrotem, bocząć się na cały świat. —Wybacz nam ten... Epizod.— kiwnęłam głową, dając znać, że nie chowam urazy. Właściwie nic mnie nie obchodziły hunorki Rosalie, jak i sama jej osoba.
—Czy czegoś jeszcze chcielibyście się ode dowiedzieć?— spytałam, patrząc jednak na Carlisla. Ten zrozumiał aluzje i wrócił na swoje miejsce.
—Co zamierzasz? Zostaniesz w Forks?— spytała Esme. Spojrzałam na Alice i uśmiechnęłam się. Ta zmarszczyła brwi, zdezorientowana.
—Ty mi powiedz.— te słowa skierowałam właśnie w stronę Alice, która jak na zawołanie zastygła i rozszerzyła oczy. Miała wizję. Sama nie raz je miewam, jednak znacznie żadziej i są bardziej mylące. Minęło zaledwie kilka sekund, gdy się ocknęła. —No i? Co widziałaś?—
—Ale skąd ty...?— zaczęła Esme, a ja przewróciłam oczami.
—Gdzie byłaś, gdy twój ex mąż opowiadał o związku między Dominą Tenebrae a mrokiem?— podniosłam z lekka głos, a potem odpadłam głębiej w fotel. Nagle w okno zaczął stukać jakiś ptak. Gdy tam spojrzałam zobaczyłam czarnego jak noc kruka. Esme otworzyła drzwi na werandę i zaczęła przeganiać ptaka, który jednak się upierał. Szybko dźwignęłam się na nogi, gdy zaczęła odpędzać ptaka nogą. Przepchnęłam ją przy drzwiach i złapałam ptaka w dłonie. —Zwariowałaś?!— wrzasnęłam i weszłam z ptakiem do środka.
—To tylko ptak...— powiedziała cicho.
—Ewentualnie przekąska.— zaśmiał się Emmet, a ja spojrzałam na niego wściekła. Puściłam ptaka i wyszeptałam szybko zaklęcie. Przed oczami wszystkich pojawił się czarnowłosy mężczyzna. Raban.
—Przekąska, co?— odpowiedział mój przyjaciel, z mordem w oczach.
—Raban...?— zdziwiła się Bella.
—Tak, Raban.—
—Wyjaśnisz to?— dodała moja zszokowana siostra.
—Raban to kruk. Choć raczej Kruk to Raban.— wyjaśniłam, właściwie nie wyjaśniając nic. Bella rozłożyła wściekle ręce.
—I co? To tyle?!— uśmiechnęłam się i spojrzałam na Rabana, dając mu przyzwolenie na powiedzenie wszystkiego czego chce. Kiwnął głową.
—Moja pani uratowała mi życie. Byłem poważnie ranny. Dwóch niezbyt przyjemnych... Osobników się nade mną znęcało. Wyrywali mi piura, wbijali we mnie ostre przedmioty, przyduszali... Moja pani zamieniła mnie wtedy po raz pierwszy w człowieka. Moi oprawcy wystraszyli się i uciekli. A ja postanowiłem wiernie służyć mojej pani, aż po kres mych dni, w każdej wybranej formie.— mówił podniośle i dumnie, z czego chciało mi się śmiać.
CZYTASZ
Zła Królowa | Carlisle Cullen
FanfictionJej życie się skończyło. Bywa. Naturalna kolej rzeczy, która czeka każdego. Ale nie ją. Jej okazano najokrutniejszy rodzaj litości - uratowano ją. I tak stała się najsilniejszą istniejącą istotą na świecie. Ludzie nazywali ją Wiedźmą, Czarownicą, wś...