13. Bitwa

200 17 2
                                    

Bitwa trwała. Każdy Cullen był zajęty walką, podobnie co i wilkołaki. Raz za razem odpierali ataki. Jako bardziej doświadczeni, oraz dzięki dezorientacji nowonarodzonych (związanej nie tylko z pojawienia się wilków, ale i z krwią Belli pozostawionej na miejscu) rodzinie wampirów szybko szło zabijanie wrogów. Wilkołaki dobrze zapamiętali lekcje Jaspera i zwinnie unikali ataków. Miało to oczywiście jedynie odwrócić uwagę Cullenów, gdy Victoria wraz z Raylem ruszyli w góry, gdzie wyczuła Edwarda. Wiedziała, że nie pojawią się na polu walki, i że Bella będzie z nim.

***

Siedziała wyprostowana jak struna na miękkim dywanie w salonie Cullenów. Od dłuższego czasu nie ruszyła się ani o milimetr. Z zamkniętymi oczami szeptała jedynie zaklęcia, które niemal się na siebie nakładały. Z początku ciężko jej było skupić się, lecz gdy osiągnęła stan katharsis jej ciało stało się jak porcelanowa laleczka, która nie rusza się, nim ktoś jej nie przestawi. Było to bardzo wyczerpujące zajęcie, gdyż nie zaklinała jednej osoby, a całą rodzinę Cullen, sforę Quilletów, a dodatkowo nakładała ochronne zaklęcie wokół Belli, na wypadek gdyby coś poszło nie po myśli. Obok leżało zakrwawione, jelenie serce. Przyda się, gdy po wszystkim opadnie z sił.

***

Carlisle odrzucał od siebie nowonarodzonego. Miał jasną skórę, rude loki i masę piegów. Cullen chciał do niego na nowo podejść, gdy poczuł jak ktoś rzuca mu się na plecy. Upadł. Próbował wstać, lecz jego poprzedni przeciwnik przygniótł go mocniej. Wciągnęli głęboko powietrze i wyczuli. Wyczuli jego ranę. Odwrócili go na plecy i szybko wgryźli w jego ranę. Krzyknął w niebo głosy. Zabolało jak gdyby ktoś wlał w niego żrący kwas, który milimetr po milimetrze rozszarpuje jego wnętrzności od samego środka.

—Nie bawcie się! Macie zabić!— Carlisle usłyszał czyjś krzyk. Nowonarodzoneni oderwali się o rany. Bolała jeszcze przez chwilę, aż nagle ból minął. Carlisle spojrzał na nią szybko i okazało się, że nie ma ani śladu. Tak nie powinno być...

Blondynka, która go zaskoczyła przytrzymała go, a rudzielec złapał za jego głowę, z myślą oderwania mu jej. Nagle jednak pojawił całkowicie czarny jaguar. Skoczył na rudzielca i jednym ugryzieniem szczęk pokruszył mu szyję. Carlisle odrzucił od siebie blondynkę i spojrzał na Rabana z wdzięcznością.

***

Widziała co się dzieje, poprzez amulet na szyi Rabana. Starała się nie przesyłać zbyt wielu obrazów, by dodatkowo się nie nadwyrężać. To jednak musiała zobaczyć. Musiała się przekonać, czy żyje. Zarówno Raban jak i jej krew wypełnili swoje zadanie. Z jej nosa poleciały strużki krwi. Nie wytarła ich, nie chcąc rozpraszać się. Musiała jeszcze chwilę wytrzymać.

***

Carlisle zauważył nowonarodzoną nastolatkę o dużych ciemnych oczach i długich włosach w podobnym odcieniu. Powoli podszedł do niej, z zamiarem zabicia, ale ona go nie atakowała. Cofnęła się z przestrachem i skuliła. Napięte dotąd ramiona Carslila, gotowego do ataku, opadły. Otworzył szerzej oczy i zamyślił się. Ona nie chciała walczyć. Nie chciała umierać. Nie chciała tego wszystkiego. Potrzebowała pomocy. A Carlisle Cullen nigdy nikomu nie odmówił pomocy.

***


Otworzyła szeroko oczy. Było po walce. Victoria nie żyła. Ale teraz musiała usunąć ślady swojej magii, bo do miejsca potyczki zbliżali się Volturii. Nie chwyciła za czekające serce, mimo że całkowicie opadła z sił. Czuła mrowienie w koniuszkach palców u dłoni. Nie musiała patrzeć by wiedzieć, że w tamtym miejscu musiała być już starszą, pomarszczoną babcią. Usta i broda ubrudzone były zarówno świeżą jak i zaschniętą krwią. Przed oczami miała czarne plamki, ale dzięki temu Volturii jej nie wyczują. Gdyby wiedzieli czego szukać, pewnie by ją znaleźli. Nie mają pojęcia jednak o jej obecności, więc na pewno nie zwrócą na jej energię uwagi. W razie gdyby sobie nie poradziła, wkrótce pojawi się tutaj Raban, który musiał zniknąć, nim Volturii by go zobaczyło, podobnie z resztą co wilkołaki. On się nią odpowiednio zajmie.

Zła Królowa | Carlisle CullenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz