Do końca imprezy nie widziałam Carlsila. Z jednej strony niesamowicie się z tego cieszyłam. Nie mogłam spojrzeć mu teraz w oczy. Z drugiej jednak... Dlaczego się nie pojawił? Coś mu się stało przez alkohol? A może on nie chciał ją widzieć? Albo było mu przykro? Czy dalej też będzie jej unikać? A jeśli nie, czy ja będę? Wróciłam do domu razem z Bellą, która musiała prowadzić, a głowa pękała mi od tych wszystkich myśli. W domu zarówno tata jak i Raban spojrzeli na mnie z dezaprobatą. Raban jednak był zły. Zabrał mnie, delikatnie podnosząc z ziemi, do pokoju.
—Co się stało?— Raban czuł. Czuł, że coś we mnie się kuli. Czuł, że coś się stało. Czuł, że nie tylko alkohol zakręcił mi w głowie.
—Ja...— już chciałam powiedzieć mu co się stało. Jednak doskonale wiedziałam co powie. I że mnie to zaboli. I że powie prawdę. —Za dużo wypiłam. Albo źle wymieszałam proporcje. Chyba zwymiotuje jutro rano.— powiedziałam, choć wiedziałam, że mi nie uwierzył. Gdyby jednak wiedział, pilnowałby bym nie została z Carlsilem sam na sam i nie rozmawiała z nim zbyt dużo. Robiłby to dla mojego dobra, ale nie chcę tego.
༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄
Gdy kilka dni później przyjechaliśmy, razem z Edwardem i Rabanem, na miejsce spotkania, Emmet właśnie stawał z ziemi.
—Więc jednak nie znalazłeś sobie innego hobby.— rzuciłam na starcie z uśmiechem. Emmet prychnął zły, że znów został pokonany przez Jaspera.
—Dobrze, że już dotarliście.— przywitał nas Carlsile z uśmiechem. Patrzył na mnie normalnie, jakby nic się nie stało. Ja też postanowiłam, przez te kilka dni, że będę udawać, że nic się nie stało. Trochę za dużo alkoholu, ot co.
—A gdzie wilczki?— uniosłam swoje przeciwsłoneczne okulary do góry, by podtrzymywały mi włosy, które związane miałam w niskiego kucyka. Na sobie miałam czarne body z dość sporym dekoltem, czarne leginsy i czarną, skórzaną kurtkę oraz sportowe buty.
—Już tu są.— odpowiedział mi stojący jakieś półtorej metra za mną, Edward. Właśnie z pomiędzy drzew wyszła cała wataha, na czele z czarnym wilkiem, Alfą, Samem. Widać było i czuć, że nie byli przyjaźnie nastawieni. Kasztanowowłosy wilk podszedł od razu do Belli. Jacob. —Nie ufają nam na tyle, by przyjść w ludzkiej postaci.— prychnęłam słysząc słowa Edwarda, czytającego myśli wilkołaków.
—Ważne, że przyszli.— odparł Carlisle, trzymając dłonie za sobą.
—I że się nie rzucają na nas. To już coś.— dodałam.
—Będziesz tłumaczył?— zapytał Carlsile syna, a potem podszedł bliżej wilków.
—Witam.— przywitał ich i złączył dłonie przed sobą. —Jasper ma doświadczenie z nowonarodzonymi.— wskazał na stojącego jakieś dwa metry za nim rudowłosego. —Nauczy was jak ich pokonać.— był stanowczy i pewny siebie, a mimo to wciąż łagodny. Zapadła chwila ciszy.
—Chcą wiedzieć czym nowonarodzeni różnią się od nas.— powiedział Edward.
—Są o wiele silniejsi, ponieważ w ich tkankach została jeszcze ludzka krew. Nasza rasa jest najmocniejsza fizycznie w pierwszych miesiącach życia.— wyjaśnił Carlsile. Edward przymknął z irytacją oczy.
—Pytają co robi tutaj Raven. Nie chcą żeby uczestniczyła w tym.— powiedział, a we mnie się zagotowało. Spojrzałam zaskoczona na Edwarda. Później mój wzrok spotkał się ze złotymi tęczówkami najstarszego Cullena. Patrzył na mnie z przeprosinami, jakby to była jego wina. Zdjęłam okulary z głowy i wsadziłam je do kieszeni.
—To nie koncert życzeń.— warknęłam.
—Nalegają.— powiedział Edward, ale ja wpatrywałam się w Sama, wiedząc, że to on nie chce mnie tutaj. —Uważają, że jeden człowiek do ochrony wystarczy.— złość we mnie rosła. Podeszłam po woli do czarnego wilka, wypuszczając wraz ze swoją złością spore pokłady magii. Duże jej pokłady. Na tyle, że nawet upośledzony ludzki układ potrafił poczuć jej delikatne fale.
CZYTASZ
Zła Królowa | Carlisle Cullen
FanficJej życie się skończyło. Bywa. Naturalna kolej rzeczy, która czeka każdego. Ale nie ją. Jej okazano najokrutniejszy rodzaj litości - uratowano ją. I tak stała się najsilniejszą istniejącą istotą na świecie. Ludzie nazywali ją Wiedźmą, Czarownicą, wś...