20. Pogrzeb

138 14 4
                                    

Stała gotowa do wyjścia i oglądała swoje odbicie. Jakże niewiarygodnie piękna była. Dawna Raven pewnie widząc taką kobietę na ulicy opatuliłaby się szczelniej swetrem, zła na cały wszechświat, że i ona nie może tak dobrze wyglądać w sukience na ramiączkach. Ale jakże to piękno było powierzchowne. I jaką cenę kosztowało. I jak mało radości ostatecznie sprawiało. Dzisiejsza Raven uśmiechnęła by się do tej starej, zazdroszcząc jej, że może ubrać rażąco różowy sweter i biec z hotdogiem w ręce na autobus. Dzisiejsza Raven to tylko trup tej starej. Jeszcze kilka tygodni temu utwierdzała Carlisla, że ma duszę. Teraz stojąc przed tym lustrem sama zwątpiła w istnienie swojej. Westchnęła ciężko. Zabrała małą, czarną torebeczkę i wyszła ze swojego domu. Czekała ją trasa poza miasto i miała co do niej bardzo złe przeczucia. Musiała jednak oddać ten hołd Dorze, którą sama skazała na śmierć.

°°°

Stali już na cmentarzu, przyciskając się między ubranym na czarno tłumem. Rzeczywiście, wielu chciało zobaczyć to widowisko, w którym młodą kobietę wsadzą w ziemię i zakopią raz na zawsze. Bella skrzywiła się nieznacznie.

-Jakieś to... Nieludzkie...- zaczęła cicho, by nikt nie usłyszał. Edward, który z niezadowoleniem rozglądał się wkoło, skupił na niej wzrok. -To pogrzeb tragicznie zmarłej dziewczyny. Nie przyleci statek kosmiczny, nie wjedzie tu cyrk, ani nie zaśpiewa Beyonce.- westchnęła znużona.

-Sępy szukają mięsa, wszystko im jedno gdzie i jakiego.- odpowiedział zadziwiająco miękko, chcąc by poczuła się trochę bardziej komfortowo. Jeżeli w obecnej sytuacji było to w ogóle możliwe.

Bella stanęła na palcach, by przyjrzeć się matce zmarłej. Blada twarz podejmowała jej uroku, ale nawet teraz można było stwierdzić, że była ładna. Krótkie rude pukle, które traciły już swoją barwę, smagały ją po policzkach. Były kompletnie nieuczesane, lub jeżeli były, to zdążyły już zupełnie się rozwalić. Usta miała sine i popękane. Duże, zielone oczy zaczerwienione i ledwie co otwarte, jakby w każdej chwili miała usnąć. Nie była najszczuplejszą kobietą, ale jej lekka nadwaga pasowała do jej urody. Wyglądała dzięki niej na zdrowszą, witalniejszą. Nawet mimo wyrazu twarzy, który kojarzył się z kostuchą. Ubrana w czarną koszulę i czarną spódnicę midi. Patrzyła martwo na trumnę z jej jedynym dzieckiem. Belli ścisnęło się serce. Co za straszliwą tragedia! Jej wzrok samoistnie powędrował w tę samą stronę, co stojących najbliżej niej ludzi.

Kilka metrów dalej coś zaczęło się dziać. Ludzie tam mówili znacznie głośniej i okrążali kogoś. Część z paparazzi podbiegło tam szybko i zaczęło robić zdjęcia. Bella złapała Edwarda za rękę i wskazała na tamto miejsce.

-To Raven.- powiedział śmiało. -Naprawdę ludzie tutaj ją uwielbiają.- stwierdziła, jakby sama sobie.

Jeszcze przez jakieś dwadzieścia minut wszyscy skupiali się na Raven, robiąc zdjęcia, prosząc o autografy czy zdjęcia, a później większość wróciła do głównego punktu zebrania - zmarłej. Choć część z paparazzi wciąż starała się wybrać najlepszy kąt do zrobienia zdjęcia Raven. Oczywiście następnego dnia we wszystkich lokalnych gazetach i pewnie kilku krajowych, znajdzie się informacja o tym, że wschodząca gwiazda kalifornijskiej sceny pojawiła się na pogrzebie tragicznie zmarłej Dory, której śmierć poruszyła cały stan, jeśli nie kraj.

Gdy tylko tłum trochę się przerzedził Raven podeszła do trumny, która zaraz miała zostać zakopana. Patrzyła chwilę w ciemną dziurę, w której ma spocząć ciało młodej dziewczyny. Chciała znaleźć słowa pocieszenia dla rodziny Dory, słowa skruchy dla tej dziewczyny, albo chociaż komentarz dla mediów. Ale w głowie miała tylko jedno. To było jej miejsce. Płakać nad tą dziurą mogli jej rodzice i Bella. I co będzie dalej? Wszyscy stąd pójdą. Zostawią ją samą. I może jej matka popłaczę nad nią jeszcze parę miesięcy, góra kilka lat. I tyle będzie po Dorze... Kilka łez, jeden show, samotną dziura. Za kilka lat większość ułoży sobie życie, w którym dla niej nie będzie już miejsca. Umrze na zawsze. Raven Swans zniknie na zawsze zakopana kupą ziemi.

Jej oddech przyspieszył, ręce lekko się trzęsły. Teraz żałowała, że nie zabrała jednak Rabana. Uspokoił by ją. Ale go to nie ma i dlatego teraz obawiała się, że w każdej chwili może wybuchnąć płaczem. A nie mogła. Nie przed paparazzi. Nie przed tyloma ludźmi. Nie teraz, kiedy musi być silna. Przełknęła głośno ślinę i dumnie wrzuciła na wierzch trumny czerwoną różę, którą przyniosła.

Nagle jednak Raven pomyślała o czymś tak głupim, ale tak naiwnie pięknym... Dar który otrzymała pozwolił jej spotkać Carlisla, więc może tak ma być? Ona przy nim, albo on przy niej. Bez różnicy. Uspokoiła trzęsienie ciała i uniosła głowę ponad trumnę. Wszystkim przecież kieruje mrok. Mrok chciał ją żywą. Mrok nie chciał by była kolejną Dorą. Mrok pchnął ją na ekrany kinów, Mrok przyprowadził do niej Rabana, Mrok kazał jej jechać do Forks. Gdyby Mrok nie chciał w jej życiu doktora Cullena to sam zrobiłby wszystko, żeby do tego nie doszło. A jednak się spotkali. Poczuli. Byli. Gdyby tego było mało, on nie zniknął z jej życia, gdy wyjechała. To nie był przypadek, ani chwila. On jest w Los Angeles. Nawet mimo bariery, którą założyła. Więc... Mrok nie ma nic przeciwko... Im? Chciałoby się w to wierzyć. Jedno jest pewne. Musi z nim porozmawiać. Ale najpierw go znaleźć.

Ludzie powoli opuszczali cmentarz, a Raven ostatni raz spojrzała na trumnę. To Dora nie Raven. I Raven nigdy nią nie będzie. Ale mu też nie pozwoli, by takich dziewczyn było więcej. Dziś Raven kończy. Kończy z ciągłymi kłótniami z samą sobą. Z rodziną Queen. Z wyrzutami sumienia. Wystarczy. Odwróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia. Cały czas obserwowana była przez swoją siostrę i przyszłego szwagra.

Bella nie rozumiała co takiego łączyło Raven ze zmarłą dziewczyną. Skoro jednak tak się im poszczęściło, że ją spotkali, ani Bella ani Edward nie zamierzali jej marnować. Pospieszyli za nią. Dogonili ją, gdy wsiadała do auta.

-Raven!- zawołała Bella, bojąc się, że siostra jednak odjedzie. Raven zaskoczona nie wiedziała co ma zrobić. Wybałuszyła oczy i westchnęła. Zamknęła drzwi od auta, które zdążyła już uchylić i podeszła do pary. -Jak mogłaś tak wyjechać bez słowa? I co to w ogóle ma być, ta bariera przy mieście?!- spodziewała się takich pytań, ale nie miała teraz do nich siły.

-Nie muszę się tłumaczyć...-

-Nie? Jesteśmy rodziną! Dopiero co odzyskałyśmy kontakt! Nie możesz tak po prostu nas zostawić!- wrzasnęła Bella. Warga zdradziecko trzęsła się, alarmując o nadchodzącym wybuchu płaczu. Edward obserwował wszystko w milczeniu. Widząc Belle w takim stanie objął ją miękko od tyłu, chcąc uspokoić.

-Bello, nie mam czasu na tę rozmowę.- Raven chciała się jak najszybciej ewakuować, ale Bella złapała ją za rękę.

-Ja cię potrzebuję...- jęknęła, a Raven zamarła. Potrzebuję... -Jak możesz tak mnie krzywdzić? Właśnie teraz, przed moim ślubem?- Raven westchnęła. To nie był dobry moment na takie rozmowy. Była zmęczona i nie wiedziała jeszcze co dokładnie zamierza zrobić.

-To trudne, ale nie robię tego tobie na złość. Zależy mi na twoim dobry i na litość nigdy bym cię nie skrzywdziła, Isa.- Edward nie wytrzymał i wszedł między dziewczyny, rozdzielając tym samym ich dłonie. Bella szybko przesunęła się, żeby móc patrzeć na siostrę.

-Carlisla też nigdy byś nie skrzywdziła?!- Raven uchyliła usta, ale nie odezwała się. -Odpowiedz!-

-Edward, spokojnie.- ale żadne nie zwracało już uwagi na Belle, próbującą uspokoić narzeczonego.

-Nie, nie skrzywdziła bym. Nie celowo.- odpowiedziała niepewnie.

-Najpierw dajesz mu nadzieję, potem z dnia na dzień znikasz, a twój sługa magicznie go rani...- zaczął wyliczać z furią w oczach.

-Raban zrobił to bez mojej wiedzy.- próbowała się bronić.

-Nigdy byś go nie skrzywdziła?! To dlaczego teraz leży na wpół świadomy tego co się wokół niego dzieje, z gorączką i niegojącą się raną w jakimś kalifornijskim hotelu, przywiązany do łóżka, nie mogąc wyjść nawet z pokoju za dnia, do tego ze złamanym sercem!?- Raven cofnęła się o krok.

-Rana się nie goi?- zapytała zmartwiona. Jeżeli Carlsile miał magiczną ranę, nie zwykłą, to tylko magia może ją uleczyć. Bella skoczyła do rozwścieczonego Edwarda i złapała go za dłoń.

-Wyobraź sobie, że nie!- Bella zaczęła go uspokajać, Raven odwróciła się i oparła o samochód. Nie chciała krzywdy Carlsila. Teraz to już była pewna, że musi się z nim spotkać. I to już, teraz, jak najszybciej. W końcu nie wie w jakim stanie jest jego rana. Nie myśląc już więcej wsiadła do auta i odjechała z piskiem opon, zostawiając za sobą zszokowanych Belle i Edwarda.

Zła Królowa | Carlisle CullenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz