Skoro i tak Carlisle mógł wjechać do miasta, a Bella z Edwardem koczowali na jego obrzeżach, Raven zdecydowała się zdjąć zaklęcie. W obecnych okolicznościach stanowiło większe niebezpieczeństwo niż pożytek. Dzięki temu i oczywiście nagłemu napadowi złości Edwarda, który miał dość bezczynności, oboje mogli wreszcie zobaczyć się z Carlislem. W trakcie jednej z tysięcznych rozmów na temat ich dalszych kroków nie wytrzymał rosnącego już od kilku dni napięcia i po prostu rzucił się w stronę granicy. Przerażona Bella próbowała zatrzymać ukochanego, ale z oczywistych, fizycznych względów nie była w stanie. Oboje gotowi już byli na twarde zderzenie się z niewidzialną barierą. Ale nic takiego się nie stało.
Teraz oboje słuchali opowieści Carlisla o ich rozmowie, z pominięciem kilku szczegółów, oraz sami opowiadali mu o spotkaniu z nią. Gdy skończyli zapadła cisza. Carlisle siedział na łóżku i wpatrywał się w swoje złączone dłonie.
—I co teraz zamierzasz?— zapytał Edward, zakładając ręce na tors. Carlisle chwilę nie odpowiadał. Uniósł na niego swój łagodny wzrok.
—...— patrzył na niego chwilę w milczeniu. Bella przytuliła się do boku Edwarda, czując się coraz gorzej w tej sytuacji. Gdy Carlisle na nią spojrzał, wreszcie się odezwał. —Spróbuję jeszcze raz z nią porozmawiać. Jeżeli jej nie przekonam... To wyjedziemy.— Bella spojrzała na niego zdziwiona.
—Nie! Chyba zwariowałeś! Carlisle! To moja siostra, ona...— wyrwała się Edwardowi i stanęła tuż przed blondynem.
—... Ma prawo podejmować własne decyzje...— dokończył za nią, a Bella nie zgadzając się z jego postawą, założyła ręce na pierś. —Ja też tego nie chcę, ale... Siłą do niczego jej nie zmusimy.— potarł dłońmi i wstał. —Musimy ją jakoś znaleźć. Edward westchnął i wyjął z kieszeni swoje znalezisko. Podał swojemu adopcyjnemu ojcu ulotkę. —Co to?— Carlisle spojrzał na nią i wytrzeszczył oczy.
—Wieczorem w El Capitan Theatre odbędzie się event. Głównymi gośćmi będą gwiazdy teatru i jego sponsorzy.— wyjaśnił szatyn, a Carlisle podniósł na niego wzrok.
—Czyli Raven też tam będzie.— Edward pokiwał głową.
—Czemu wcześniej nie mówiłeś?!— Bella dopadła do Carlisla i zaczęła czytać mu przez ramię ulotkę.
—Dzisiaj ją znalazłem i uznałem, że poczekam już do naszego spotkania.— Bella nie była tym zachwycona, ale nie dawała tego po sobie poznać. Pokiwała głową, godząc się z ukochanym.
—Czyli idziemy na bal.— zażartowała, co wywołało blade uśmiechy na twarzach jej towarzyszy.
°°°
Kupione na szybko kreacje wieczorowe mieniły się w blasku świateł, które rozjaśniały nocne ulice Los Angeles. Bella ubrana była w fioletową sukienkę, sięgającą przed kolano, lekko rozkloszowaną. Góra miała krztałt serca i posiadła drobinki brokatu. Czarne baleriny na nogach. Swoje loki zaczesała na jeden bok. Edward i Carlisle mieli podobne do siebie smokingi. Jednak Edward postawił na czerń, podczas gdy Carlisle wybrał jasny odcień szarego i dobrał do tego kamizelkę. Stojąc przed wejściem do teatru doktor Cullen bardzo się denerwował, z resztą nie mniej niż Bella. Ostatni wdech, ostanie spojrzenie za siebie i weszli w gniazdo żmij, choć jeszcze o tym nie wiedzieli.
°°°
Stała tam, po drugiej stronie od wejścia. Ściskała dłoń kolejnych gości, których przedstawiał jej właściciel teatru, Patrick Guette. Był lekko przy kości, przystojnym, lecz posiwiałym już mężczyzną. Raven ceniła go za jego stanowczość i oddanie temu co dla niego ważne. Nawet mimo tego, że zdarzało mu się przesadzać i traktować ludzi przedmiotowo. Ponieważ była jedną z największych gwiazd teatru, a ostatnio pokazała się nawet na ekranach kinowych, była dla niego jednym z brylantów, które chciał zaprezentować najważniejszym gościom.
CZYTASZ
Zła Królowa | Carlisle Cullen
FanfictionJej życie się skończyło. Bywa. Naturalna kolej rzeczy, która czeka każdego. Ale nie ją. Jej okazano najokrutniejszy rodzaj litości - uratowano ją. I tak stała się najsilniejszą istniejącą istotą na świecie. Ludzie nazywali ją Wiedźmą, Czarownicą, wś...