Raban zaprowadził mnie do domu mojego ojca. Ten już całe szczęście spał na kanapie. Uparł się aby swoją sypialnię oddać mnie i Rabanowi. Udało nam się przejść do pokoju w ciszy, mimo, że co chwilę się potykałam. Jedna łania to mało. Za mało. Powoli ułożył mnie na łóżku.
—Masz?— spytał ze zmarszczonymi brwiami. Zaśmiałam się cicho.
—Czy chociaż czasem okazujesz coś innego niż powagę?— spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek. Raban uśmiechnął się z lekka i pomógł mi się rozebrać. Delikatnie zsuwał ze mnie przemoczone ubrania, jakby bojąc się zrobić mi krzywdę. Ja nie reagowałam. Był jak brat, więc żaden jego dotyk nie był dla mnie czymś... Intymnym czy... Romantycznym. ŻADEN.
—Masz?— ponowił pytanie, a ja wskazałam na moją torebkę. Szybko złapał ją w dłonie i zaczął w niej szperać. A ja leżałam bez ruchu, w samej, czarnej, koronkowej bieliźnie, patrząc się tempo w sufit. Dopiero dźwięk wypuszczanego z ulgą powietrza sprawił, że uśmiechnęłam się z lekka i odwróciłam twarz ku Rabanowi. W jednej dłoni trzymał buteleczkę z czerwoną cieczą, a w drugiej... Serce. Serce łani. Patrzył chwilę tępo na zwierzęcy organ, a później spojrzał na mnie. —Dlaczego od razu go nie...— nie dałam mu dokończyć. Uniosłam dłoń, dając znać, że ma milczeć.
—Nie będę tego robić w lesie, który dzielą między sobą wampiry i wilkołaki. Któreś od razu by wyczuło. I tak było ryzyko, że wyczują krew.— zamilkłam i przymknęłam oczy.
—Zrób to teraz.— gdy uchyliłam powiekę Raban stał nade mną i wyciągał w moją stronę zaplamioną krwią rękę, w której trzymał serce. Powoli wsunęłam swoje palce nad jego i zabrałam organ.
—Cieszę się, że chociaż dziś współpracujesz.— uśmiechnął się z lekka.
..............................................................
Nie mogłam spać. Razem z Rabanem zajęliśmy jedno łóżko. On jednak spał jak zabity, a ja... Myślałam. Co dalej? Z Bellą i Forks? Rodzina Cullen'ów nie za bardzo mnie obchodzi, ale Bella i Charlie. Właśnie! Charlie. Nie mogę nagle wyjechać, bo uzna to za zbyt podejrzane. Albo oskarży o wszystko tych biednych Cullen'ów. I jeszcze obiecałam mu porozmawiać z Bellą! Pewnie, Raven. Kop pod sobą dołki. Oby tak dalej. A miałam trzymać się daleko od wampirów. Każdy wampir ma serce. A skoro te ich są martwe proste jest, że mają inne. Volturii. Jeżeli chcę żyć i w spokoju dokończyć swoją misję powinnam, nie, nie powinnam, muszę trzymać się od nich z dala. A przecież Carlisle należał kiedyś do volturii. Nie można im ufać. Mu nie można ufać. I co to było dzisiaj? Z nim?
I ja się dziwię, że nie mogę spać. Brakuje już tylko bym zaczęła wspominać jak zostałam czarownicą. No i proszę, właśnie to robię...
Jak on mógł? Miałam wyrzuty, za to co mu zrobiłam, ale teraz żałuję, że nie skrzywdziłam go bardziej. Leżałam na zimnej i mokrej ziemi, czując jednocześnie pod palcami coś miękkiego. Wszystko mnie bolało, ale zdołałam odwrócić głowę w tamtą stronę. Mech, a tuż obok wielkie drzewo. Gdybym właśnie nie umierała, pewnie bym się bardziej nim zachwyciła. Poczułam niewyobrażalny chłód w części dolnej. Zrozumiałam wszystko i łzy zebrały mi się w oczach. Zrobił mi to. W zemście? Właśnie tak miałam zginąć? Myślałam, że wcześniej coś osiągnę, że jeszcze wszystkich zadziwię. Nie, tak skończyć nie mogłam. Miałam wiele ran, z których wciąż wylewało się mnóstwo krwi. Nie miałam dużo czasu, ale nie mogłam się poddać. Złapałam się silnego drzewa i próbowałam dźwignąć, nie za wiele mi to dało. Krew została wielką plamą na drewnie. Nie miałam siły, żeby choćby krzyknąć z bólu. Ale postanowiłam spróbować.
—P-Pomocy...— na początku był tylko szept. —POMOCY!— oparłam się o drzewo. —To się tak nie skończy!— szepnęłam sama do siebie i zamknęłam oczy, by wziąć jeden z ostatnich oddechów.
CZYTASZ
Zła Królowa | Carlisle Cullen
Fiksi PenggemarJej życie się skończyło. Bywa. Naturalna kolej rzeczy, która czeka każdego. Ale nie ją. Jej okazano najokrutniejszy rodzaj litości - uratowano ją. I tak stała się najsilniejszą istniejącą istotą na świecie. Ludzie nazywali ją Wiedźmą, Czarownicą, wś...