- Madeleine. Nie przywitasz gościa? - Tato wyrwał mnie nagle swoim gniewnym wzrokiem z stałego wpatrywania się w to co miało czelność być w moim, powtarzam moim domu.- Przecież miała to być rodzinna kolacja. - Powiedziałam poważnie spoglądając na mamę która stała bez ruchu nad krzesłem. Wzruszyła ramionami i to mnie utwierdziło, iż ona sama nie miała bladego pojęcia co Jude Bellingham robił w naszej jadalni.
- Mam sprawę z Jude'm więc bądź tak uprzejma i zasiądź do stołu. - Zrobiłam tak jak kazał lecz dalej nie wychodziłam z podziwu. Miałam zaciśniętą dłoń pod stołem ponieważ po tym wszystkim ci mi zrobił miał jeszcze czelność pojawiać się w moim domu. - Zachowuj się tak jak powinnaś a nie jak rozwydrzona... nastolatka.
Po jego cichych słowach skierowanych w moją stronę Odchyliłam się po czym nałożyłam sobie trochę zapiekanki z ziemniaków i kurczaka którą przygotowała mama trochę wcześniej. Ruszałam srebrzystymi sztućcami po talerzu, niczego nie dotykając zamiast tego wpatrywałam się w stół bez namysłu.
W moim umyśle panowała pustka.
- Jak Madeleine na tańcach? będziecie mieć jakiś niebawem występ? - Ojciec przerwał tę trwogą ciszę zadając pytanie skierowane do mnie.
- Tak, idzie bardzo dobrze lecz nie będziemy mieć póki co żadnego spektaklu z naszym udziałem. - Kłamałam jak z nut.
- To trochę dziwne nieprawdaż? Tak długo uczestniczyć a dalej tylko zwyczajnie ćwiczyć? Był tylko jeden występ lecz na początku gdzie nie mogłaś w nim wziąć udziału a teraz nic?
Po moim ciele zaczęły skraplać się kropelki gorącego potu. Bałam się iż może odkryć jakimś sposobem to, jak długo już mnie tam nie było.
- A co u ciebie Madd w szkole? - Chłopak, starszy ode mnie tylko o dwa lata spytał zajadając się mięsem.
Ohh tylko nie Madduj mi tutaj.
- Dobrze, idzie mi cudownie. Coś jeszcze chciałbyś wiedzieć? - Spytałam ironicznie zaciskając zęby.
- Dalej utrzymujesz kontakt z tamtą grupą piłkarzy?
- Oczywiście, że nie. - Tata odpowiedział za mnie przez co zrobiło mi się gorąco. Jeżeli Judę się dowie o tym, że tak nie jest bez wachania powie o tym mojemu rodzicielowi. Parszywy wiedźmin.
Ojciec rozmawiał jeszcze o różnych sprawach w salonie wraz z moim byłym najlepszym przyjacielem. Dlaczego to tak strasznie brzmi?
A ja wraz z mamą sprzątaliśmy w kuchni po kolacji. Ona myła naczynia a ja wycierałam rozmawiając przy tym o wszystkim i o niczym.
- Wiesz może dlaczego on tu jest? - Spytałam kiwając głową na pokój w którym aktualnie przebywali.
- Tak samo jak ty się zdziwiłam i nie mam dalej pojęcia o co może chodzić. - Gdy pytałam, Vincente nie chciał mi niczego powiedział i kazał się niczym nie przejmować.
- Póki tak rozmawiamy muszę ci o czymś powiedzieć. - Chciałam być z nią szczera bo wiedziałam, że będzie mnie wspierać w każdej decyzji i, że będzie mnie szanować mimo wszystko jak postąpię. Ważne bym dążyła do celu.
- Już się boje. - Odparła, cicho się zaśmiała i podała mi talerze.
- Nie chodzę już na zajęcia tańca. - Powiedziałam prosto by nie obwijać.
- Dlaczego? Coś się stało? - Zatroskana odłożyła ścierkę od mycia i spojrzała na mnie.
- Nie, skądże poprostu czuję iż to nie jest dla mnie i znudziło mi się. Od małego tańczyłam tam z Dolores lecz zwyczajnie straciłam już wszelkie chęci i czas na to. - Odpowiedziałam zupełnie z prawdą.
CZYTASZ
from enemies to lovers | Pablo Gavi
Teen Fiction"W tym momencie uświadomił sobie coś bardzo ważnego. Kochał ją. Kochał ją od chwili, w której ją poznał. Kochał od pierwszego uśmiechu. Kochał ją od pierwszej kłótni. Kochał ją... Był głupcem, że tak późno sobie to uświadomił. O mało, co jej nie str...