Twelve

1.3K 44 15
                                    

Pablo Pov:

Wczoraj lekarz wypisał mnie ze szpitala, po zrobieniu wszystkich i badań okazało się tak naprawdę, że nic poważnego mi nie było poprostu chodziło o jedną rzecz.

Podczas meczu, na pierwszej połowie mógłbym to określić, że po tym jak Madeleine miała wyjechać aż na trzy  dni, nie myślałem racjonalnie i przez to, dużo razy zawodnicy reprezentacji Anglii bez przerwy mnie faulowali.

Ja miałem inne wytłumaczenie bo od rana źle się czułem ale Pedro bez przerwy sugerował, że to z "Tęsknoty za Madeleine, jeszcze nie wyjechała a ja już tęsknię."

Tu nawet nie chodziło o to czy bym tęsknił czy nie. Komu miałbym poprostu przez te trzy dni zawracać głowę? Z kim miałbym chodzić na spacery wieczorem? Zostałbym sam. Może troszeczkę ale troszeczkę bym tęsknił ale nie więcej.

Poprostu chciałem ją uświadomić i przeprosic za to jak się zachowałem i, że tego żałuję a skończyło się tym iż na końcu to ona przepraszała mnie.

- Co ty robisz? - Spytałem nalewając sobie kawę do kubka.

- Kwiaty przycinam. - Connor uważnie strzygł łodygi końcowi kwiatów i liście by układały się w jeden duży pęk.

- A co ty w ogrodnika się bawisz?

- Zabawne. Ubaw po pachy. Chciałem zrobić komuś prezent więc zerwałem parę kwiatów.

- Czekaj, skąd ty je wziąłeś? - Teraz dopiero przypomniało mi się, że już parę razy widziałem te kwiaty w ogrodzie u jednej osoby.

- W nocy byłem trochę jak to powiedzieć? Nie trzeźwy bo wyszłam na miasto z kolegami i gdy wracałem napotkałem się na dom Madeleine, przed domem miała dużo ładnych zasadzonych kwiatów.

Nie wiem czy zaraz wybuchnę z poirytowana czy ze śmiechu. A co dopiero Hernández gdy to usłyszy.

- Proszę cię. Nie mów, że jeszcze jej chcesz dać ten bukiet.

- Chciałem, ale przed chwilą gdy pisałem czy jest w domu odpowiedziała, że nie ma jej ponieważ dokądś wyszła.

- Przykro mi, złamane serca bolą. - Odpowiedziałem żartobliwie bo naprawdę to jest warte śmiechu. Zerwał w nocy z jej własnego ogródka kwiaty przy czym zrobił z nich bukiet i chce jej go wręczyć. Jak ja kocham jego tok myślenia. Gorzej z nerwami baletnicy.

- Zamiast się tak głupio śmiać ze mnie mógłbyś pomóc. - Posłał mi gniewne spojrzenie a ja przy tym jeszcze bardziej nie mogłem powstać śmiechu.

- A co miałbym zrobić? Iść i ukraść jej jeszcze parę tulipanów do kompletu?

- Wyjeżdżam do Damon'a. Nie będzie mnie więc jak Madd wróci idź jej zanieść te zielone paprocie. - Potrafił być romantyczny a jednak nie wiedział jak dokładnie nazywają się kwiaty które wyrwał z korzeniami z ogrodu barbie.

- A czy ktoś przypadkiem powiedział, że ja też mogę gdzieś wyjść? Nie muszę cały dzień siedzieć w domu i czekać aż twoja panienka wróci by wręczyć jej kradzioną kinder niespodziankę.

- Skończyłeś? Jeżeli tak to do zobaczenia. - Wepchnął mi wiązankę w dłonie poczym zabrał kluczyki i wyszedł. - Uważaj na siebie młody!

Oczywiście. Jakbym nie miał nic lepszego do robienia niż prześladowanie dziewczyn które wpadły w sidła Connor'a.

Spryskałem się perfumami, założyłam czarne jeansy i do tego biały t-shirt. Zabrałem te paprotki które miałem przekazać i udałem się na pieszo bo nie miało to sensu by jechać autem skoro aż tak daleko nie mieszkamy.

from enemies to lovers | Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz