four

2K 54 70
                                    


Zanim zaczniecie czytać chciałam was uprzedzić, że rozdział nie został sprawdzony z błędów ortograficznych jak i interpunkcyjnych. Więc odrazu was przepraszam. Gdzie nie gdzie moja autokorekta zmieniła niektóre wyrazy.

Życzę miłego czytania!

Po wczorajszym wygranym meczu poszliśmy uczcić to do najbliższego baru. Ja za to byłam zmęczona ponieważ była prawie północ.

Pedri zaproponował, że może mnie podwieźć na co ja zaprzeczałam iż nie trzeba ale ten nawet nie słuchał tego co mówiłam. Gdy odwiózł mnie pod sam dom, powiedziałam tylko dziękuję i objęłam go dłońmi, na nic innego nie miałam siły. Pożegnałam się i poszłam prosto do siebie.

Byłam trochę głodna ale zabrałam z kuchni tylko wodę i poszłam się położyć. Przez jakieś dwie godziny leżałam na plecach i wpatrywałam się w pustą przestrzeń.

Myślałam tylko o tym gdy Gavi rzeczywiście wręczył mi kwiaty i przeprosił. Udowodnił tak jak kazałam. Jest dobrym piłkarzem.

***

Na zegarku wskazywała 11:32.
Przebrałam się w czarne dresy i tego samego koloru top. Zawiesiłam na szyję wisiorek z motylkiem. Pomalowałam tylko rzęsy. Dziś nie miałam zupełnie na nic siły ale za to mam zajęcia w Akademii więc muszę się ubrać a najchętniej poszłabym spać i do jutra nie wstawała.

Zeszłam na dół aby zabrać sok pomarańczowy i zrobić sobie tosty.
Gdy schodziłam na dół, w salonie siedział Xavi wraz z jakimś facetem. Obstawiam, że omawiali pewne szczegóły wczorajszego meczu lub jakiś kontrakt. Nie znałam się na tym więc ciężko mi stwierdzić.

- Część wujku. Dzień dobry proszę pana.
Chciałam być uprzejma więc przywitałam się z mężczyzną siedzącym na przeciwko trenera.
Ten skinął głową w dół w geście powitalnym.

- Wyspałaś się Madeleine?
Zapytał troskliwie wujek odwracając się z uśmiechem w moją stronę.

- Tak, nie było najgorzej. Wezmę coś do jedzenia i wyjdę się przewietrzyć.

Szłam przed siebie nawet nie pomyślałam o tym gdzie iść. Wzięłam pieniądze i telefon. Nic więcej nie było mi potrzebne.

judebellingham:

Hej Madd. Co porabiasz?

- Właśnie wyszłam się przewietrzyć, zastanawiam się gdzie pójść

- Jestem w parku nie chciałabyś się spotkać?

-Jasne, jestem nie daleko. Zaraz będę.

Schowałam telefon do dresów i udałam się w stronę miejsca gdzie przebywał chłopak.

Rozglądałam się czy gdzieś jest aż nie dostałam prawie ataku serca na miejscu. Ktoś zakrył moje oczy dłońmi i krzyknął.

-Bu!
Gdy ja umierałam z strachu ten dusił się ze śmiechu.

- Ty jesteś całkowicie normalny? Chcesz żebym tu zeszła na zawał?
Odwróciłam się w stronę czarnoskórego i objęłam go w geście powitalnym.

- Też miło cię widzieć, chcesz iść coś zjeść? Słabo wyglądasz

- Dziękuję. Jadłam na rano tosty z serem. Ale możemy iść wypić kawę i może będzie w kawiarni La Granja moje ulubione ciasto.

from enemies to lovers | Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz